4. Gość w Hogwarcie

700 33 14
                                    

Nazajutrz rano cała ósemka obudziła się niemal równocześnie. Na szczęście nikomu nic się nie śniło, więc nie trzeba było się znowu martwić. Szybko się ubrali i postanowili wspólnie wybrać się do Hagrida. O tej porze dnia i roku na skraju Zakazanego Lasu cudownie pachniało poranną rosą i drzewami. Oby tylko Hagrid nie spał! On bardzo nie lubi, gdy się go budzi tak wcześnie. Błonia Hogwartu aż mieniły się zielenią. Ten zamek wyglądał cudnie o każdej porze dnia. Naprawdę trzeba mieć szczęście, żeby tam przebywać. Coś wspaniałego! Harry podszedł do drzwi chatki i zapukał.

- Zapraszam! Cicho, Kieł, leżeć! - dało się słyszeć donośny głos gajowego i szczekanie psa. Najwyraźniej już nie spali.

- Cześć, Hagrid! - zawołali.

- A was to nie mogło być więcej? - zaśmiał się Hagrid. - Wchodźcie, wchodźcie.

- Pewnie nie spodziewałeś się nas tak wcześnie. - przyznała Hermiona.

- Szczerze? Domyśliłem się. Ale nie całej ósemki! - odparł mężczyzna.

- Mamy ci coś do powiedzenia. - rzekła Ginny.

- Słucham!

- Otóż wczoraj rano nasze rodzeństwo dostało taki list. - Ron podał kartkę przyjacielowi. - Tak naprawdę nie wiemy, o co tu chodzi.

- Podejrzewamy, że ktoś się włamał. - powiedziała Hermiona.

- Lecz jest to mało prawdopodobne. Do naszego domu bardzo trudno jest się włamać! - zawołał George.

- Dziwnie to wygląda. - rzekł Hagrid po przeczytaniu listu. - Od kiedy to się dzieje?

- Właśnie nie wiemy. - jęknął Neville.

- Sądzimy, że mogło to się zacząć jeszcze latem. - stwierdziła Luna.

- Tylko jakim cudem nikt oprócz rodziców tego nie słyszał? - zdziwił się Ron.

Harry'ego zaskoczyło milczenie Astorii. Ale nie ma się co dziwić, w końcu ona nadal przeżywa stratę Malfoya.

- Zupełnie nie wiem, co o tym myśleć. Kiedy tam jedziecie? - spytał Hagrid.

- Tak, jak napisali, pojedziemy jeszcze przed feriami. - odpowiedział Ron. - Zresztą jadą wszyscy oprócz Luny i Astorii.

- Co się stało? Czemu nie jedziecie?

- Mówiłam już, że jadę do dziadków. Pociągiem prosto do Liverpoolu. - odparła znudzona Luna.

- Ja zostaję w domu, mamy gości, a w ogóle, to... - zaczęła Astoria.

- Wiem, wiem, słyszałem. - przyznał Hagrid. Wyglądał, jakby chciał coś dodać, ale w porę ugryzł się w język. Zapewne miał na myśli jakąś nieprzyjemną uwagę dotyczącą Malfoya.

- Nie wiemy, co mamy robić! - jęknął George.

- Znam was, dzieciaki, na pewno odkryjecie, co tu nie gra. - uśmiechnął się Hagrid.

- Mamy nadzieję. - odparli.

- Siedzicie tu już pół godziny, a nie długo zaczyna się śniadanie! Zmykajcie szybko, moi mili! - pożegnał się Hagrid na prędce.

- Może podczas uczty coś nam przyjdzie do głowy? - zastanowił się Harry po wyjściu z chatki.

- Może. - odparli Ron i Hermiona.

* * *

Śniadanie trwało już dwadzieścia minut. W tym czasie Neville zdążył odebrać list od swojej babci. Hermiona trzymała w ręku "Proroka Codziennego" i jednocześnie zajadała się owsianką. Co nowy numer, tym więcej informacji o niej i Ronie! Redaktorom tego przeklętego pisma naprawdę musi się nudzić, bo ze zwykłej informacyjnej gazety szybko zmienił się w magazyn przypominający nudne mugolskie czasopismo nałogowo czytane przez ciotkę Harry'ego, Petunię Dursley. Jednak ciekawsza wiadomość pojawiła się na ostatniej stronie. I tym razem nie była to bzdura. Było napisane o niczym innym, jak o... Norze! Rzeczywiście musi być źle, skoro ta historia trafiła już do gazet. Uczniowie z pozostałych stołów zaczęli z zaciekawieniem patrzeć na stół dwudziestojednolatków. Najwyraźniej oglądali się za trójką rodzeństwa z owego domu. Tak było też po wyjściu z Wielkiej Sali. Prawie każda osoba, która minęła absolwentów, musiała się obrócić i szepnąć coś na ucho towarzyszowi. Co jest w tym dziwnego? Że w czyimś domu coś się dzieje? Dlaczego ktoś się tym w ogóle interesuje?

Stara Tajemnica Nory ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz