- Spokojnie, Remmy. Wrócimy do zamku i jakoś to odkręcę. - powiedziałem po paru minutach tulenia się nad jeziorem. Było w miarę ciepło, ale wiatr targał moimi włosami, które omiatały twarz Remusa.
- Syriusz jest we mnie zakochany. - Co? Black gejem? Normalnie odrazu poszedłbym poinformować o tym Regulusa by dać mu kolejny powód do wyśmiania brata, ale był jeden mały problem.
Sam jestem gejem, więc byłoby to przynajmniej nieodpowiednie, a Syriusz nie omieszkałby się wspomnieć o tym swojemu bratu. Remus wziął głęboki oddech. - A ja w nim nie. Zbywałem go, że to trochę za wcześnie i pomyślę o tym kiedy indziej. Teraz on mnie z całą pewnością nienawidzi... - westchnął po raz kolejny.
- A ciebie to obchodzi, Rem?
- Właściwie, to nie. Tylko Syriusz jest liderem naszej grupy i od teraz będę siedział całkiem sam. - Odpowiedział obojętnie.
- Nie musisz z nimi siedzieć, Remus. Przecież wszyscy cię lubią z waszego domu.
- Nie "lubią", tylko tolerują. Znają mnie tylko dlatego, że byłem przyjacielem Syriusza. Ale to nie jedyny problem. Niedługo pełnia. - zmarkotniał jeszcze bardziej.
- Dasz sobie radę? Mogę być przy tobie. - zaproponowałem.
- Zrobię ci krzywdę, nie ma opcji. Dam sobie radę. - odpowiedział, a ja spuściłem wzrok.
- Wiesz, pomyślałem sobie... że może mógłbyś dołączyć do Opozycji. Jakoś ogarnąłbym to, tak myślę. - ta propozycja była już mocniejsza niż poprzednia.
Remus spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Jak? Jak, Lucjusz? Ja w Opozycji? - zaśmiał się nerwowo. - To niedorzeczne. To ślizgońska działalność, z którą nie chce mieć nic wspólnego. Nawet, jeśli założycielem jesteś ty. Poza tym, twoi super koledzy - Regulus Black i Krigge Weasley - bardzo dosadnie dali mi dziś do zrozumienia, co o mnie sądzą. - powiedział, ironicznie gestykulując rękami. - O Weasley'u nasłuchałem się już wiele od jego starszego brata, Arthura. - jego głos był beznamiętny.
- Ale Arthur ukończył szkołę rok temu, prawda? Krigge zmienił się od czasu, kiedy jego brat opuścił ten zacny przybytek. Już nie jest... taki. - odpowiedziałem twardo. Krigge przez grono nauczycielskie był nazywany "czarną owcą Weasley'ów". Trafił do Slytherinu i ogólnie dawał wszystkim do zrozumienia, że on z tą rodziną nie ma nic wspólnego. Oprócz nazwiska i koloru włosów, oczywiście. Najbardziej próbował dokopywać swojemu bratu, ale gdy tamten ukończył szkołę, trochę poprzestał na gnębieniu Gryfonów. Zawsze uważałem go za kolesia wybitnie uzdolnionego, błyskotliwego i zaradnego. Tylko szukał okazji, jak sobie dorobić i zakładam, że oszczędności ma większe, niż cała jego rodzina.
- Ciężko mi w to uwierzyć. Obojga twoich kolegów znam raczej z... tej złej strony. I ta wasza kumpela, Diana. To jest zły pomysł, Lu. Ja nawet nie jestem z waszego domu. - złożył ręce na piersi w geście tego, że kompletnie się nie zgadza, ale ja dobrze wiedziałem że mogę negocjować. - Sam ciągle powtarzałeś, że musimy się ukrywać. Że jak ktoś się dowie, to obaj nie żyjemy. - zaargumentował.
- Och, Remus... - przewróciłem teatralnie oczami. - Bo byłeś z Huncwotami, to jest główny powód. Jeśli z nimi nie będziesz, masz czystą kartę. Czyli możesz dołączyć do nas, rozumiesz już? - wyjaśniłem. Dołączenie Remusa do Opozycji było bardzo dobrym pomysłem, chociaż obawiałem się trochę reakcji chłopaków - o przyznanie się, że jestem gejem prawie się już nie martwiłem. Sam fakt, że Remus miałby być z nami napewno wyda im się podejrzany.
- Chyba rozumiem. Ale czy TY rozumiesz, że ja nie będę miał przez to życia w szkole, w klasie? Gryffindor mnie wydziedziczy, będę spał pod kominkiem. Jak pies. - zmartwił się.
- Nie martw się kretynami. Jeśli ktokolwiek coś ci zrobi, to ja go skrzywdzę podwójnie. Muszę nauczyć cię samoobrony, Rem, bo taka miękka klucha jak ty nie wytrzyma za długo.
- To było bardzo miłe, Lucjusz. - westchnął zirytowany.
- Przecież wiesz, że chcę dobrze, Remus. Nauczę cię stawiać czoła debilom. To nie może być takie trudne. - widziałem, że chłopak mięknie, co było dobrym znakiem. Albo znakiem tego, że po prostu jest zmęczony. - Wracamy do zamku?
- Boje się tego, co tam zastanę.
- Ja też, Remus. Niech to będzie nasz pierwszy krok.
- Obiecaj mi, że jakoś załatwisz tą sprawę z pożarem. - chwycił mnie za obie dłonie i spojrzał prosto w oczy.
- Obiecuję. - położyłem rękę na sercu. Już chwilę potem szliśmy powoli do zamku.-----
Odprowadziłem Remusa pod wieżę Gryffindoru, poczekałem chwilę, by upewnić się, że nikt go z niej nie wyrzuci, bo sam mnie o to prosił. Tak się na szczęście nie stało, więc powoli poszedłem do lochów, uważając, by nie spotkać żadnego godnego sensacji i młodzieńczej krwi nauczyciela. W końcu było chwilę przed północą, a ja nie miałem ochoty na oberwanie za to, że łażę nocą po zamku.
Drogę znałem na pamięć, więc odpuściłem sobie nawet zaklęcie światła. Trafiłem bez problemu, chociaż wahałem się trochę przed wejściem do pokoju wspólnego.
O dziwo, moje obawy były zbędne, bo nie zastałem tam nikogo. Czyli albo wszyscy śpią, albo szykują na mnie zasadzkę w dormitorium. Sprawdźmy...
- Gdzie ty byłeś? - W dormitorium był tylko Snape. Odetchnąłem z ulgą, bo nie miałem ochoty na konfrontacje z Blackiem i Weasley'em. - Chłopaki poszli cię szukać, zaczęliśmy się denerwować twoim zniknięciem, zwłaszcza że zaraz po twoim wyjściu z Wielkiej Sali pobiegł za tobą Syriusz Black. - Oho, czyli wszyscy jednak widzieli moje ciche wejście i udaną dezercje z apelu po pożarze.
- Ty za to widzę, nie przejąłeś się moim zniknięciem, skoro tu siedzisz. - obojętnie siadłem na swoim łóżku.
- Nie lubię nocnych eskapad. - odpowiedział krótko.
Ja za to nie odpowiedziałem już nic. Odetchnąłem ciężko i nawet się nie przebierając położyłem spać.
CZYTASZ
Opozycja
FanfictionUczucia są bezwzględne. Niechęć zamienia się w ciekawość, a nienawiść... we współczucie. Czy Remus znajdzie w Lucjuszu kogoś, na kim może polegać? Lucjusz Malfoy x Remus Lupin Czasy Huncwotów. //wiek postaci dostosowałam do fanfica, jestem świadoma...