ROZDZIAŁ XX

1.4K 165 40
                                    

"Tym co zdradza nas najczęściej nie są ani przyjaciele, ani wrogowie ale nasz własny język."

Agnieszka Lisak

Źrenice Uzumakiego rozszerzyły się w szoku, a serce zamarło. Przed nim, na środku polany, stał nie kto inny niż Uchiha z twarzą skierowaną w stronę słońca. Jego blada cera lśniła w strugach promieni, gdy oczy pozostały zamknięte.

— Co on tu robi? — zapytał, siląc się na względny spokój, jednak dobry obserwator z łatwością mógł zauważyć dłonie zaciśnięte w pięści, które lekko drżały.

— Mistrz mnie zaprosił — odparł zamiast mistrza brunet. Po chwili jakby wybudził się ze snu i skierował swoje bystre, lśniące tęczówki na Uzumakiego.

Uchiha dobrze pamiętał kogo zastał zaraz po wkroczeniu do własnej sypialni, po rozmowie z Hozukim. Widok samego dowódcy ANBU w swojej sypialni, trzeba było przyznać, nie był codziennym widokiem.

— Nie możemy dopuścić, żeby powtórzyła się sytuacja z ostatniej misji — wyjaśniła beznamiętnym tonem Shuri, obserwując obu. — Musisz zapanować nad swoimi emocjami i nie dopuścić, by demoniczne żądze tobą zawładnęły. A Uchiha z chęcią ci w tym pomoże.

Naruto nie miał wątpliwości, że Sasuke faktycznie jest skory do pomocy. Właściwie aż za bardzo skory. Jego usta ułożone w kpiący, tak typowy dla niego uśmieszek, to potwierdzały.

Sam Uzumaki także rozumiał strategie mistrza. Shuri poznała go na tyle dobrze, że wiedziała kto był przyczyną jego braku opanowania. I chyba właśnie dlatego zaangażowała w to Uchihę, myśląc, że musi dotrzeć do źródła jego problemów.

— Nie chcę na misjach widzieć demona, pozbawionego morałów. — W głosie czarnowłosej zadźwięczały wrogie nuty. — Chcę za to widzieć wojownika, mordującego z zimną krwią.

Naruto drgnął, zdziwiony. Nie tych słów się spodziewał. Brzmiały co najmniej okrutnie.

— ANBU to nie przelewki, nie będę kłamała czym jesteśmy. Każdy z członków organizacji musi zdawać sobie sprawę jaką cenę płacimy za to wszystko. Tutaj nie ma dylematów, czy coś jest słuszne. Jeżeli Hokage mówi, że mamy kogoś zabić, zabijamy, nie pytając z jakiej przyczyny.

Wydawało się, że nawet twarz Uchihy stężała. On również pojmował to wszystko. Mimo że morały jego już dawano nie istniały, to gdzieś tam zapaliła się czerwona lampka. Przecież zabijanie nie było błahą sprawą. A gdy się zabijano, nie wiedząc w jakim celu — zupełnie. Sam Uchiha wiedział zawsze dlaczego kogoś chce uśmiercić. I zawsze była w tym jakaś pasja. Tutaj nie było niczego. To była okrutna, pozbawiona skrupułów praca.

Tyle, można jednak powiedzieć, że aż tyle.

— Trenowałam ciebie, byś właśnie się nim stał. I myślę, że w pewnym sensie to osiągnęłam, ale... — okrążyła ich obu, gdy i Uchiha, i Uzumaki wpatrywali się w siebie nawzajem — nadal ciebie coś powstrzymuje.

— Strach — szepnął domyśle Uchiha, dokończając myśl kobiety. Jego wargi niemal się nie poruszyły, gdy to mówił.

— Właśnie. Strach — przyznała Shuri. — Boisz się, Naruto, ponieważ...

— Uwielbiam zabijać. — Nim Naruto się zorientował, sam odpowiedział. I pojął, to co już dawno powinien. Zabijał, będąc w demonicznej furii, ponieważ bał się, że mógłby zabić jako on sam. Tak pozostawała jakaś wymówka... mógł oszukiwać ich wszystkich...

Czy to znaczyło, że był potworem?

— Pogódź się z tym, bo inaczej nie zabrniemy dalej — rzekła.

I wtedy Naruto zapytał sam siebie, czy czasem nie wiedziała tego wszystkiego, gdy tamtej nocy pojawiła się przed jego domem. Gdy powiedziała, że go nauczy wszystkiego, że stanie się kimś potężnym, pod jej okiem. Nie wiedział na co się pisze, jaki koszmar będzie musiał przejść. A jednak dotrwał do tego tutaj punktu. Okazało się, że umiejętności jakie zdobył na nic się przydały, gdy stanął naprzeciwko przeciwnika, którego miał zgładzić. Ale jak miał sobie poradzić, gdy przed nim stał osobnik klasy S?

— Klasa S — wychrypiał, mając nadzieję, że mistrz pojmie jego myśli. I jak zwykle się nie zawiódł.

— To tylko umowna nazwa — wyjaśniła. — Można być mistrzem justsu, geniuszem, używającym potężne techniki, ale tak naprawdę to nic nie znaczy. Wystarczy precyzja, strategia i nawet chunin może pokonać klasę S.

Uchiha drgnął zaintrygowany.

— Znasz kogoś takiego? — zapytał mistrza, który po chwili pokiwał głową z nikłym uśmiechem, jednak nie rozwinął dalszego tematu.

— Poza tym sądzę, że nie zdajesz sobie sprawy jak potężny się stałeś...

Znowu Naruto poczuł niezrozumienie. Oczywiście, że wiedział do czego był zdolny. Tak przynajmniej myślał...

— Dobra, zaczynamy. Uzumaki, masz zabić Uchihę — nakazała.

Obaj w szoku spojrzeli na nią, ale ujrzeli tylko beznamiętne oblicze, jeszcze zimniejsze i groźniejsze niż to Uchihy. Nie żartowała.

Uzumaki uśmiechnął się. Oto jego sen, marzenie mogło się ziścić. Miał przyzwolenie by zabić tego drania, o czym już tak dawno rozmyślał.

Uchiha za to, o dziwo, także się uśmiechnął. Chociaż wiedział, że to nie mogło się dla niego zbyt dobrze zakończyć, ekscytacja i pragnienie zobaczenia Naruto w akcji przeważyły nad rozsądkiem. Może był szalony, ale pragnął zginąć, chociażby dla zobaczenia tego młotka w walce. Prawdziwej walce. Nie takiej jak za młodu. To, przy tym, wydawały się być zaledwie dziecinne potyczki. Teraz mieli zawędrować daleko, tak daleko jak nigdy.

Pytanie jeszcze było, czy Uzumaki zdoła w tym pojedynku nie użyć Kyuubiego, tak jak nakazała Shuri?

Cóż... trzeba było się o tym przekonać samemu. Chociaż czy to właściwie miało znaczenie?

I tak prawdopodobnie to właśnie dzisiaj zginie...

Czarnowłosa postać, niczym cień nagle stanęła na jednym ze wzgórz, skąd miała idealny punkt obserwacji na dwie, płynnie poruszające się sylwetki.

— Chyba wywołałaś wilka z lasu — stwierdził szarowłosy, który nagle zmaterializował się tuż obok.

Shuri ani nie zaprzeczyła, ani nie potwierdziła.

— Zapewne sądzisz, że w ten sposób zażegnają swoją wrogość w stosunku do siebie — zauważył, przeczesując swoje sterczące na wszystkie strony włosy.

— Niekoniecznie — odrzekła. — Mam nadzieję, że Uzumaki w końcu wyładuje całą swoją skrywaną złość i będę mogła przejść do konkretów. Uchiha nie zbyt mnie obchodzi.

— Zapewne — przyznał, ale z łatwością można było usłyszeć w jego głosie powątpiewanie.

— Ja już wiem, jak to się skończy, a ty? — zapytał, po czym zaśmiał się.

— Za dużo mówisz, Kakashi — oschle stwierdziła Shuri, a jednak Kakashi nie przeoczył drgnięcia prawego kącika ust.

— Przecież lubisz, gdy mówię i robię inne rzeczy...

***

— O czym myślisz? — zapytał Kisame jak zwykle milczącego mężczyznę, który właśnie wychylał się z okna ruin domu i spoglądał na, tym razem, czyste niebo.

Kisame wcale nie liczył, że Itachi odpowie, ale chciał czymś zabić ciszę, a pytać zawsze przecież mógł.

— O Sasuke — ku zdziwieniu Kisame, ten odpowiedział. — Mam nadzieję, że jest bezpieczny.

Kisame nie wiedział, dlaczego Uchiha zdecydował się mu to wyjawić, ani dlaczego ten martwi się o brata. Może dlatego, że...

— Chcesz by był żywy, bo pragniesz sam się z nim rozprawić? — zapytał.

Uchiha jednak nic nie odrzekł. Kisame po chwili zapomniał o całej rozmowie, dalej przeszukując martwe ciała, leżące na zimnej powierzchni.

A przynajmniej tak się zdawało...

Szkarłatny Zmrok ✔ (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz