20

376 28 3
                                    

 Któregoś dnia obudziło mnie głośne łomotanie do drzwi. Sprawdziłam godzinę i zirytowana ruszyłam sprawdzić kto to. Oniemiałam gdy w progu stanęła Pani Najpiękniejsza Anna.

-Jest?- zapytała na wejściu i wtargnęła mi do mieszkania.

-Dziewczyno.. zastanów się.. po co miałby przychodzić do tak nieatrakcyjnej sąsiadki jaką jestem ja?- warknęłam z wyrzutem.

-Ym.. No..

-Chudziutkie jest piękne , a grubasów nikt nie lubi.-skwitowałam i odesłałam ją gestem ręki do wyjścia.

-Wiesz..

-Nic nie mów , po prostu wyjdź. – nakazałam już wyraźnie rozdrażniona tym , że tu przychodzi i tym , że on się u mnie chowa czasami. Skoro mają problemy powinni się rozstać , a nie bawić w kotka i myszkę. Może nie minęło pół godziny , a znowu ktoś zapukał. Z herbatą w ręce ruszyłam do drzwi. Pomyślałam , że jeśli ktoś mnie wkurzy , wyleję na niego ten przepyszny wrzątek.

-Świętujemy jestem singlem!- krzyknął Filip i wkroczył do mojego mieszkania , zamykając za sobą drzwi.

-Nie na długo.

-A co zamierzasz mnie wyrwać?

-Nieee.. Marta ma na ciebie smaczek , zresztą jak większość kobiet w tym mieście.

-Tak? Miło mi to słyszeć , ale niestety ta jedna w ogóle nie zwraca na mnie uwagi.- zarumienił sie? Sama w to nie uwierzyłam , ale ten gościu zalał się rumieńcem.

-No wiesz , może nie jesteś dla niej dość dobry hahah..- zażartowałam.

-Jestem ideałem skarbie.- rzucił i powrócił żałosny dupek.

*

-Gdzie wychodzisz?- spytał z zaciekawieniem.

-Tak jakby na zajęcia.

-Wróciłaś na studia?- ucieszył się , a ja niepewnie przytaknęłam głową.

-Powiedzmy..

-A tak na poważnie, jakie zajęcia?- zagadnął biorąc kęs jabłka.

-Mam kilka spraw do załatwienia.

-Pomogę.

-Nie. Posiedzisz tutaj.

-Zwiąż mnie jeszcze.

-Lecę , pa.- pożegnałam się i zamknęłam drzwi. Dziwnie byłoby mu się przyznać , że idę na spotkanie z jego byłą. Napisała mi sms , że to coś bardzo ważnego , więc się zgodziłam. Pisała , że chodzi o jego rodzinę , czy coś. Gdy podjechałam w umówione miejsce nie było tam dziewczyny , a Wiktor , brat Filipa. Czy to jakiś podstęp?

-O , jesteś.- zaczął , a ja niezrozumiale na niego popatrzyłam.

-Mój braciszek musi pójść na wesele z Anką ,przekonaj go do tego.

-Zamierzasz mi grozić?

-Jeśli tego nie zrobisz twoje prośba o dodatkowe środki na otwarcie galerii pójdą na marne.  A przez to nigdy nie wyzdrowiejesz.

-Skąd wiesz , że..

-Powiedzmy , że zaprzyjaźniłem się z pewnym panem ,którego pisałaś o dofinansowanie.

-Fryderyk. - stwierdziłam.

-Owszem. Całkiem miły z niego facet.

-Nie muszę tego robić , bo skończyłam z malarstwem.

-Czyżby? Twoja pracownia nadal stoi i czeka na ciebie.

-Skąd ty to wszystko wiesz?

-Wystarczyło troszkę powęszyć , no i spotkać się z twoją kuzynką.

-Co mam zrobić?

*

Od razu po spotkaniu z Wiktorem zapukałam do drzwi Filipa.  Gdy weszłam do mieszkania po podłodze biegał mały piesek.

-Skąd go masz?

-Szczerze?- spytał gdy zobaczyłam szczeniaka w jego dłoniach.

-Okłam mnie proszę.-powiedziałam zdecydowanie , na co on się zaśmiał.

-Jak chcesz. Pan Prezydent wczoraj był u mnie na herbacie i dał prezent na święto dziękczynienia.

-Ha! Wiedziałam!- krzyknęłam i usiadłam na kanapie z pieskiem.

-A tak na..

-Nie mów na „poważnie" , bo wtedy zepsujesz całą zabawę.

-Okey, okey.- podniósł ręce w geście obronnym i dosiadł się. Najpierw się cieszyłam , ale kiedy chciał zabrać szczeniaka i on uciekł, a jego dłonie spoczęły gdzieś w miejscu gdzie powinna być moja zgrabna talia zestresowałam się i niechcący uderzyłam z łokcia w brzuch , co za skutkowało jęknięciem i zwijaniem się z bólu. Nie powiem, jak się boję potrafię mocno uderzyć , nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

-Co ty robisz?!

-Przepraszam, coś ci się stało?

-Już w porządku.-zgarnęłam płaszczyk i torebkę z fotela i gdy tylko chciałam się ruszyć przewróciłam się bo zaplątałam w smycz. Jednak Filip mnie złapał i znowu w pasie.. więc od razu się wyrwałam no i.. upadłam na cztery litery.

-Potłukłaś się?- przejął się , ale ja nic nie mówiłam , bo czułam się zażenowana.

-Skarbie wróciłam.- usłyszałam z przedpokoju i zebrałam resztki godności ze sobą do swojego mieszkania. Tam rozpłaszczyłam się ze wszystkiego i zaczęłam przygotowywać kolację. Nie minęło za wiele czasu jak usłyszałam jakieś krzyki zza ściany. Trzaśnięcie drzwiami i szybkie kroki świadczące o tym , że ktoś wyszedł zdenerwowany. Dzwonek do drzwi zabrzmiał gdy tylko wyciągnęłam zapiekankę z piekarnika. Zostawiłam ją by z deczka przestygła i ruszyłam by zobaczyć kogo przywiało pod wieczór. Miałam nadzieję , że to nie Marta , bo nie zniosłabym jej narzekań.

-Cześć.- posępnie powiedział Filip i wyciągnął zza pleców szczeniaczka z zawiniętą kokardą wokół szyi.

-Nie będę pytać , bo i tak mi powiesz.

-Już się sama domyśliłaś.

-Ale i tak mi powiesz. Wejdziecie? Właśnie zrobiła kolację.

-Nie pogardzę ciepłym jedzonkiem. – uśmiechnął się i puścił szczeniaka na podłogę , a sam zamknął drzwi i wszedł do salonu. Następnie oboje przeszliśmy się do kuchni. Chłopak pomógł mi z przyszykowaniem posiłku i włączył jakąś spokojną muzykę.

-Nie wyrwiesz mnie na ohydną romantyczną muzykę.- oznajmiłam wyciągając dwa kieliszki do wina. Miałam taki zwyczaj , że przy zapiekance muszę pić coś.

-Każda to lubi. – założył i zaniósł nasze talerze. Dla szczeniaka podgrzałam trochę mleka i postawiłam mu na podłodze.

-Zdjął byś mu kokardę. Bo jeszcze poczuje , że to prezent dla mnie.

-Dokładnie po to tu przyszedłem.

-Jak to?!- zdziwiłam się i po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i dzwonek w telefonie Filipa. Anna musiała go szukać.Czyżby znowu byli razem? Może i u niej Wiktor pomieszał?

(Nie)widzialna I, IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz