Rozdział 13

7 4 0
                                    

Jakiś mężczyzna podszedł do mnie. Usiadł na krześle stojącym obok mojego łóżka.

- I jak tam, Sam? - Zapytał niepewnie.

Milczałam. W głowie wciąż miałam koszmar, który przeżyłam, a raczej którego doświadczyłam we śnie kilka sekund temu. Poczułam pieczenie w okolicach dłoni. Odruchowo spojrzałam w stronę jednej z nich. Zobaczyłam niewielką ranę. Dokładnie taką samą jak we śnie. ,,Co do...?"

Nie byłam pewna, co do tego czy dalej śpię, czy też nie. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu motyli, ale wsztsko wskazywało na to, że to jednak jawa. W takim razie jak wytłumaczyć to dziwne draśnięcie? Jak do tego doszło, skoro nigdzie nie było czarnych owadów? Może to ci ludzie mi to zrobili... ale w sumie skąd mogli wiedzieć? Przecież tylko ja widziałam to, co się działo w moim śnie... a może nie? Już nic nie rozumiem.

Skoro oni tego nie mogli zrobić, to bardzo możliwe, że ja to sobie zrobiłam sama. To miałoby więcej sensu moim zdaniem. Tylko jak ja mogłam tak się skrzywdzić? Nie żeby było to coś okropnego, ale jednak PO CO?

Mam teorię, że zadrapanie we śnie, mogłoby być po prostu inaczej zinterpretowane, niż się stało w rzeczywistości. Skąd takie przemyślenia u mnie? Ach tak, przez to, że tak na prawdę nie mam nic innego do roboty. Nie znajdowałam się w mojej starej celi, bardzo mnie to zdezorientowało. Siedzący obok mnie facet odezwał się znów.

- Odpowiedz mi.

- Dlaczego mnie przenieśliście?

- Dla twojego dobra.

- Nie rozumiem.

- Odkąd zabiłaś Marco, uznaliśmy, że potrzebujesz więcej przestrzeni, by się ,,wyszaleć". - Coż, więc niedoszły gwałciciel miał na imię Marco. Facet zmieszał się, po chwili dodał. - Nie zrozum mnie źle, nie damy ci więcej mordować. W ogóle to zupełne ryzyko przebywać w twoim otoczeniu, jesteś nieobliczalna.

- Ty jesteś w moim otoczeniu.

- Nie jestem. Spróbuj wstać

Chciałam się dowiedzieć, co kombinuje, więc posłusznie wykonałam rozkaz, a raczej częściowo. Gdy chciałam podnieść głowę walnęłam czołem w szybę.

- Ugh... - Warknęłam na szkło starając się potrzeć dłonią bolące miejsce. - Chcę wrócić do siebie.

- Jesteś u siebie.

- Nie, to nie jest mój pokój.

- Od dzisiaj tak.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było tak samo jasne jak moja poprzednia cela, też wszystko było wysadzane poduszkami i ogólnie prawie całość była identyczna. Pojawiły się nowe elementy takie jak np. łóżko i... i w sumie to tyle. Zwróciłam też uwagę na wielkość. Nowe więzienie było o wiele obszerniejsze  od starego, wszytsko było lepsze i przeniesiono mnie tu tylko dlatego, że kogoś zabiłam. Muszę zacząć częściej mordować ludzi.

Oczywiście miałam na sobie kaftan i łańcuch w wokół mojej szyi, jak za dawnych czasów. Jedyne, co mi przeszkadzało, to ta cholerna szyba nade mną.

- Mógłbyś to zdjąć? - Zapytałam człowieka, który wciąż przy mnie siedział.

- Nie teraz.

- Dlaczego?

- Muszę wyjść.

Po tych słowach opuścił mój pokój, a kilka seuknd później szklana powłoka zaczęła się chować i mogłam spokojnie podnieść się do siadu.

Cicho westchnęłam i chciałam wstać, lecz łańcuch przyczepiony do mojej szyi skutecznie mi to uniemożliwił. Siedziałam więc na łóżku i czekałam nie wiadomo na co. Nagle przed oczami pojawiła się Melania.

- Och i jak ci się podoba nowy pokój?

- Całkiem nieźle, tylko jest pewien problem. - Wskazałam na dłoń z raną - Wytłumaczysz mi to?

- Hmm... -  Zamyśliła się. - Nie. - Odparła krótko.

Byłam zdezorientowana, dlaczego?

- Ale jak to?... Nie wytłumaczysz mi, bo nie wiesz czy po prostu nie chcesz.

- Coś pomiędzy. Myślę, że wiem, ale nie jestem pewna. Nie chcę cię niepotrzebnie martwić. Rozumiesz, prawda?

-Hmmm... nie.

- Och, to nic nie szkodzi. Dowiesz się w swoim czasie.

Zniknęła, a ja zostałam sama.

Kiedy szukasz prawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz