Nadszedł ten dzień. 24 grudnia, wigilia, moje urodziny.
Bałem się wyjść z pokoju.
- Louis! - usłyszałem z dołu - chodź tutaj- Tak? -spytałem
- Po odkurzaj w domu - powiedziała. - Przygotuj naczynia i umyj je- skierowała się do Frasera.Wyjąłem odkurzacz, zacząłem jeździć nim po dywanie. Jako się odkurza.
***
Stół, nakrycie, zapach a bardziej smród jedzenia. Skończyłem całą serię Kathy Reichs. Nie mam już nawet co czytać.
Zostałem zmuszony żeby pójść do kościoła. Stare dobre sranie w banie, ksiac coś tam mówi a mnie boją kolana od tych jebanych ławeczek.
Po powrocie do domu ubralismy choinkę i nakrylismy do stołu, kolędy na starodawnym sprzęcie zaczęły grać. Poszedłem założyć garnitur i zszedłem na dół. Na dole zaś było około dziesięciu nowych gości. Zasiedlismy do stołu. Zdołałam zakryć faktów ze nic nie jem, porostu nie jestem w stanie jeść bo wiem że jutro będę spać gdzieś w przytułku bo tutaj nie zostanę. I z jednej strony nie mogę się doczekać.
Niektórzy ludzie patrzyli się na mnie jak na kosmitę dyskretnie. Chyba już wiedzą że nie jestem normalny według ich kodu.
- Chciałbym wznieść toast - podniósł się wuj. - Za zbawienie, niech bóg pozwoli zagubionym istotą odnaleźć drogę przez... - zatrzymał się tutaj bo usłyszeliśmy podjezdzajace auto. Ciotka wyjzala przez okno
- nie wiarygodne, co za tupet - powiedziała czerwieniąc się.Wyjrzałem przez okno. Znam to auto. Range Rover.
Wybiegłam na zewnątrz, otworzyły się drzwi. Znajomym pies wybiegł do mnie prawie mnie obalając.
- Amigus? - przytuliłem pupila - Harry?? - zobaczyłem drugą postać wysiadajacą z auta. - Harry!? - Pobiegłam do niego
- O boże Louis - złapał mnie w tali i uniósł . Owinąłem moje nogi wokół niego. Łzy poleciały mi że szczęścia. Wszyscy goście patrzyli się na nas, ale Harry był ważniejszy. Amigus latał wokół nas ucieszony.
Bałem się go puścić bo miałem wrażenie że wszystko się porostu rozpłynie.
- Tak bardzo tęskniłem skarbie - wyszeptal stawiając mnie na ziemi.
Przytuliłem amigusa jeszcze raz. hmHarry otworzył drzwi i pies wybiegł do środka. Ja też wszedłem do środka, zapach auta taki sam, beztroski. Z bijącym sercem patrzyłem jak oddała się ten okropny dom.
To już koniec, już jest dobrze. Trzymałem Harrego za rękę gdy jechaliśmy.KONIEC
☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️🌈☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️🌈☁️☁️☁️☁️🌈☁️☁️☁️
To już koniec :)
Podziękowania dla każdego kto to czytaj i mu się podobało. Dla każdego co przebolał moje błędy. Za każdą gwiazdke i komentarz. Kocham was.I poraz ostatni
Gwiazdkuj for the gaybies 👶
Love ya all :*
CZYTASZ
That's my Daddy | Larry Stylinson +18
RomanceLouis jest siedemnastolatkiem maltretowanym przez ojca. Tajemniczy mężczyzna ratuje go przed śmiercią, ale prawda o nim musi wyjść na jaw. Czy ciemnowłosy mężczyzna będzie mógł zaopiekować się Louiskiem i zostac jego tatusiem? W tym opowiadaniu sa...