No, czyli tyle by było z mojego W MIARĘ dobrego humoru.
Moja cierpliwość nie jest nieskończona, jak nie przyszła bez żadnego uprzedzenia, że jej nie będzie, to trzeba było nie przychodzić.
- Zgubiłaś coś? Nie widziałem tutaj żadnych damskich artefaktów, ale jak coś znajdę, to napewno ci przekażę. - powiedziałem oschle, zaszczycając dziewczynę ironicznym spojrzeniem.
- Nie bądź głupi, Malfoy. Wiesz dobrze, po co przyszłam.
- Po co, powiedz mi, bo naprawdę się nie domyślam.
- Na zebranie.
- A więc jednak. Słyszałem, że w ogóle chciałaś zrezygnować... - skłamałem.
- Nic takiego nie mówiłam. Musiałam... przemyśleć to sobie, tak? Zresztą, jakie to ma znaczenie skoro już tu jestem? - usiadła na fotelu.
- Nie mam zamiaru ponownie rozdawać kart. - już drugi raz rozkładałem, ile można?
- Nie musisz.
Po tym zapadła cisza. Wszyscy wiedzieli o co chodzi, ale nikt nie odważył się odezwać.
Ciszę dopiero przerwał zaspany Snape, który chyba nagle przypomniał sobie o zebraniu Opozycji.
- Myślałem, że będziemy w komplecie. - Powiedział na wejściu.
- Jesteśmy w komplecie. - odpowiedziała mu Diana.
- Nie, nie jesteśmy. Z tego, co się orientuję, Lucjusz dodał do Opozycji Lupina. - odparł Snape, patrząc się na nią dość... dziwnie.
- A co, stęskniłeś się za nim? Jednym z czterech, którzy zamknęli cię w szafie? Którzy dodali jakiegoś gówna do twojego eliksiry i wybuchnął? - spytała ironicznie, a ja znowu zacząłem się zastanawiać, po co ona tu przyszła.
- Nie musisz tu być. - powiedziałem obojętnie, zrezygnowany opuszczając trochę karty.
- Ale mam prawo i z tego korzystam.
- Fajnie. - machnąłem w jej stronę ręką. Postanowiłem nie przejmować się już wkurzającą laską tylko przejść do zebrania. - Remus będzie na następnym zebraniu. Muszę wymyślić, jak przemycić go do naszego dormitorium, albo znaleźć inne miejsce. W każdym razie decyzja o przyjęciu go jest nieodwołalna. - powiedziałem oficjalnym tonem, zamykając tym mordy wszystkim zgromadzonym. - Dobra, a teraz do rzeczy. Filch zabrał tym kretynom mapę, z którą mieliśmy już do czynienia. Mapa bardzo nam się przyda do innej operacji, o której opowiem wam, jak już ją zdobędziemy. No, czyli tak ogólnikowo, trzeba włamać się do tej śmierdzącej nory Filcha, znaleźć mapę i zrobić to przed Potterem i resztą bandy. Przez ten tydzień już nic nie ugramy. Filch będzie w zamku cały czas i będzie pilnował swojej kanciapy.
Szanse mamy w niedzielę - jest wtedy wyjście do Hogsmeade i Filch będzie sprawdzać podpisy na zgodach na wyjście od starych na dziedzińcu przy bramie do Hogsmeade. Będziemy mieć jakieś dwie godziny. Czyli dosyć dużo. Sprawę mogą bardzo skomplikować wyżej wymienieni przeze mnie Huncwoci. Liczę na to, że Regulus zajmie się braciszkiem. Potter bez Syriusza nic nie zrobi, bo z Pettigrewa nie ma żadnych korzyści. Trzeba ich śledzić i robić podsłuch - napewno nie zabiorą się za to wcześniej, zbyt wiele by ryzykowali. Jakieś pytania? - Rozejrzałem się po ludziach.
- Nie. Wszystko jasne. - odpowiedział Krigge. - Podbijam. - powiedział i rzucił na stół kilka galeonów.
- Co ty taki rozpustny dzisiaj? - Regulus zdziwił się tym faktem.
- Czuję, że to mój szczęśliwy dzień. - Odpowiedział Weasley i uśmiechnął się do swoich kart.
- Najzwyczajniej w świecie blefujesz. Podbijam. - sam rzuciłem na stół garść monet.
- Sprawdź mnie. - uśmiechnął się jeszcze bardziej przerażająco. - Chociaż... nawet nie musisz. Zbieram wszystko. - Pokazał na stole swoje karty i zebrał z niego cały hajs. Regulus aż wstał z wściekłości. Ja tylko uniosłem brew. Koleś był naprawdę dobry.
- Co się nerwisz, Regulus? Te pieniądze to dla nas nic. - powiedziałem do nabuzowanego kumpla.
- To już któryś raz z rzędu! - krzyknął Black.
- MOŻECIE SKOŃCZYĆ?! Mieliśmy rozmawiać o tym cholernym planie! Malfoy zadał pytanie, na które odpowiedział tylko Weasley. WIĘC, wracając, ja wszystko zrozumiałam. Postaram się o jakieś informacje, przepytam paru małych gryfonów, może coś wiedzą o planach Huncwotów. - Diana się wkurzyła. Wiedziałem, że głównie zdenerwowało ją to, że z nami nie grała tylko siedziała i patrzyła. Cóż.
- Ja też rozumiem. Mogę podmienić eliksir Pettigrewa na piątkowych eliksirach, obleje i będzie musiał poprawiać w niedziele u Slughorna. Jednego kretyna z głowy. - powiedział melancholijnie Snape.
- Fajnie. Krigge, potrzebujemy jakieś bomby dymne albo petardy, najlepiej te, co strzelają brokatem, bo ciężko się go pozbyć z korytarza. Wiesz, tak w razie jakby ktoś miał nas przyłapać. - wyjaśniłem.
- Postaram się jakieś znaleźć. Zdaje się, że jeszcze jakieś dymne zostały... Filchowi potem na ryju wyskoczyły takie wielkie bąble, fuj. - zadeklarował się.
- Regulus, ogarniesz jakoś brata, żeby nie wchodził nam w drogę.
- Dobra, dobra. - Black machnął ręką i opadł na swoje łóżko.
- Czyli wszyscy wszystko wiedzą? Świetnie. W takim razie koniec zebrania. - sam wstałem i poszedłem ogarnąć swoje rzeczy.
Usłyszałem jeszcze prychnięcie Diany i trzask drzwi.-----
- Dobra, Remmy, to co gotujemy? - spytałem, gdy wszedłem do sali Eliksirów, gdzie był tylko Lupin. Łaskawy Slughorn udostępnił nam sale w ramach "ćwiczeń".
- Nie wiem... nie mam pojęcia, jaki eliksir on każe mi zrobić. - odpowiedział i usiadł przy jednej z ławek. Męczeńsko spojrzał na kocioł.
- Rem. Nie musisz robić niczego, jeśli tego nie chcesz. - powiedziałem i usiadłem naprzeciw niego i położyłem rękę na jego ramieniu.
- Ale ja chcę. - powiedział - tylko nie umiem.
Westchnąłem ciężko i po chwili uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Damy radę. Mamy jeszcze ponad tydzień do przyszłego wtorku. Możemy zacząć od... - wstałem i przeszedłem się dookoła stołu i stanąłem za Remusem. Położyłem dłonie na jego ramionach. - Felix Felicis. Płynne szczęście. Przyda się w niedziele, mamy już pierwszą w tym roku akcje Opozycji. Będziesz działał razem ze mną. - powiedziałem z przekonaniem. - I nawet nie prostestuj. - dodałem groźnie.
Remus ponownie westchnął. Zignorowałem to i poszedłem na zaplecze, gdzie Slughorn trzymał składniki.
Wróciłem z wszystkim po paru minutach.
- Lucjusz, ale ten eliksir przyrządza się sześć miesięcy... - powiedział trochę zdezorientowany.
- Nie, jeśli umiesz przyspieszyć produkcje. Co prawda będzie działał odrobinkę inaczej... ale przygotowanie trwa trzy dni. - spróbowałem rozwiać jego obawy. Położyłem wszystkie składniki na stole.
- Nie chciałbym się otruć.
- Och, Rem, nikt cię nie otruje... - usiadłem tuż koło niego i objąłem go ramieniem kładąc rękę na biodrze.
- Pomogę ci i powiem co i jak po kolei, ale ty zajmujesz się przygotowywaniem. - poleciłem.
- Chyba żartujesz! - zirytował się.
- Uspokój się. Musisz jakoś zacząć. To nie będzie aż takie trudne.
Na moje słowa odpowiedział tylko milczeniem i wbił we mnie wkurzone spojrzenie.
- Na sam początek musisz pokroić czułki szczuroszczeta. - powiedziałem, ignorując jego zachowania. Gdy tylko zobaczyłem w jaki sposób trzyma nóż i zaraz dosłownie odetnie sobie nim rękę, cmoknąłem z niezadowoleniem, wstałem, stanąłem za nim i pochyliłem się. Położyłem swoją dłoń na jego dłoni z nożem, drugą przytrzymałem składnik. Zaczęliśmy ostrożnie kroić te cholerne czułki.
- Widzisz? Nie jest takie trudne. - powiedziałem spokojnie.
- Prawda. - zgodził się. - Kocham cię. - powiedział po paru minutach ciszy.
CZYTASZ
Opozycja
FanfictionUczucia są bezwzględne. Niechęć zamienia się w ciekawość, a nienawiść... we współczucie. Czy Remus znajdzie w Lucjuszu kogoś, na kim może polegać? Lucjusz Malfoy x Remus Lupin Czasy Huncwotów. //wiek postaci dostosowałam do fanfica, jestem świadoma...