- Chuj mnie obchodzi twój ślub! - Zanim przekroczył próg apartamentu, usłyszał paniczny krzyk jakiejś kobiety i trzask rozbijanego szkła. Wbiegł do środka, całkowicie zapominając o zdjęciu przemoczonych butów. Stała w kuchni wściekła, jakby szykowała się do walki na śmierć i życie. Przy stole stał Tae, ich rozjuszone spojrzenia były skrzyżowane. Szkło, popękane na wiele kawałków, leżało na białych kafelkach wokół jego nóg. Jasnoszara ściana obok jego głowy była mokra, jakby to właśnie tam rozlała się woda ze szklanki. Aktor wyczuł obecność przyjaciela, więc obrócił powoli głowę w jego stronę. Ze skroni sączyła się drobna strużka czerwonej cieczy, ale wbrew pozorom nie było to poważne zranienie.
Jungkook doskoczył do niego jednym krokiem i zbadał z bliska małą ranę i narażone na uszkodzenie oko. Na szczęście nie zauważył nic, co przykułoby jego uwagę, więc wyciągnął telefon, żeby odwrócić się do dziewczyny. Teraz to on szalał ze złości, a myśl o płaczących, delikatnych mężczyznach w jego mieszkaniu tylko podsycała ogień emocji.
- Nie wiem, kim jesteś, ale jak za trzy sekundy nie wypierdolisz za drzwi to zadzwonię na policję i porozmawiamy inaczej. - Warknął, wybierając numer policji i zbliżając urządzenie do ucha. Dziewczyna widocznie się zmieszała. Rzuciła pełne wyrzutu spojrzenie za plecy młodego managera, ale spotkała się tylko z triumfalnym uśmiechem szatyna, do którego przyszła. Odwróciła się na pięcie, bo nie chciała rozmawiać o tym z policją, która udowodniłaby, że kobieta kłamie i wyszła z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Zdawali sobie sprawę, że teraz cały internet wypełni się informacjami o ich życiu prywatnym, jednak nie robiło im to różnicy. Ważne, że dziewczyna przestraszyła się konsekwencji swoich działań i nie zrobiła tam żadnych zdjęć, które mogłaby wykorzystać, gdyby naprawdę chciała zniszczyć życie chłopaka. Jungkook zadzwonił szybko do portiera, żeby nigdy więcej nie przepuszczał wychodzącej kobiety, a on przeprosił, bo nawet jej nie zauważył. Musiała przejść z jakimś mieszkańcem bloku albo podejrzeć czyiś kod.
- Muszę wyjaśnić to hyungowi. - Powiedział szybko, rozemocjonowany pozytywnym obrotem zdarzeń, chwytając za lekko doładowany telefon, jednak za każdym razem połączenie kończyło się po drugim sygnale. Jego dolna warga zatrzęsła się niebezpiecznie, kiedy próbował znaleźć inny sposób skontaktowania się ze swoim ukochanym, ale nikt nie był w stanie mu pomóc. Spojrzał pytająco na chłopaka, który stał bezradnie na środku przestronnej kuchni.
- Jest wściekły na Ciebie.
Tae upadł nagle na kolana tuż przy stopach młodszego, mocząc łzami jego białe, czyste skarpetki. Ogarnęła go obezwładniająca panika, kiedy zdał sobie sprawę, że w ułamku sekundy stracił coś, co przez ostatnie miesiące stało się środkiem jego życia. Krzyczał imię ukochanego, ściskając niekontrolowanie umięśnione łydki przyjaciela. Manager po raz pierwszy widział go w takim stanie, przywołał w pamięci słowa Jina, w których starszy opisał kiedyś podobne zdarzenia na praktykach, ale nie wiedział, co zrobić. Przytulił go mocno, szepcząc do ucha białe kłamstwa, modląc się w tym samym czasie o to, by Jiminowi w domu udało się uspokoić zdenerwowanego cukiereczka. Mimo śmiechu Namjoona, pseudonim ten bardzo dobrze przyjął się wśród grupy bliskich przyjaciół. Jedynymi nieświadomymi osobami był radosny Hoseok, mieszkający na stałe w Daegu i sam Yoongi, który groził śmiercią każdemu, kto nazwał go uroczym i nie miał na imię Kim Taehyung.
Oddech aktora powoli zaczął się uspokajać, a on sam najprawdopodobniej przestawał kontaktować ze światem i zasypiał na lodowatych kafelkach, dlatego Jungkook zdecydował się na wyciągnięcie telefonu i skontaktowanie się ze swoim narzeczonym. Jimin odebrał spokojnie, co dobrze świadczyło o nastroju obu ciężarnych.
- Halo? - Powiedział spokojnie, odkładając herbatę na stolik, przy którym siedzieli. Yoongi zasnął, zwinięty w kulkę, a jego telefon leżał na podłodze w trybie samolotowym, żeby nikt nie był w stanie się do niego dodzwonić. Drugi zabrał się za czytanie książki, na którą ochotę miał już od kilku miesięcy.
- Przyjedź tu z hyungiem, proszę. Weźcie taksówkę, zaraz ją wam zamówię. Nie mów mu, gdzie jedziecie. - Powiedział na jednym wydechu, starając się uspokoić zdenerwowany oddech i niespokojne drgania jego głosu. Brzmiał okropnie, ale tak się czuł, będąc świadkiem tak strasznej sceny. Najgorszym doświadczeniem w życiu jest obserwowanie cierpienia najlepszego przyjaciela. - Tae... On cierpi...
- Zaraz będziemy. - Szepnął szybko, rozłączając ich i odwracając się w stronę śpiącego, zmęczonego mężczyzny. Ciężko mu było go budzić zaraz po tym, jak zasnął niekontrolowanie na wygodnej sofie. Wstał, żeby przygotować ich kurtki i ubrać starszego przez sen jeszcze przed przyjazdem taksówki, a następnie wcisnął czarne, zimowe buty na szczupłe stopy ciężarnego. Był nadopiekuńczy, ale nic nie mogło powstrzymać go od pomagania tak uroczej i doświadczonej osobie.
Założył jego torbę na ramię. Nie była ciężka, żaden z nich nie mógł dźwigać, bo mogło to narazić ich dzieci na niebezpieczeństwo, a w dodatku obciążyć zmęczone kręgosłupy. Pogłaskał bruneta po kościstym ramieniu, szepcząc, że powinien wstać. Okazało się, że przeprowadzenie zaspanego starszego było dziecinnie proste. Obudził się w pełni dopiero, gdy zobaczył perfekcyjnie znajome, czarne drzwi mieszkania, które niedługo miało należeć też do niego.
- Nie wejdę tam. - Warknął, mrugając szybko zaspanymi powiekami. Nagle miał ochotę udusić nieszkodliwego dzieciaka obok siebie za to, że zawiódł jego zaufanie, które i tak ciężko było zdobyć.
Zanim Jimin zdążył cokolwiek odpowiedzieć zza drewnianych drzwi słychać było głośny upadek, stłumiony przez drewnianą powłokę. Obaj spojrzeli się ze strachem w stronę apartamentu, jednak to Yoongi był pierwszym, który wbiegł do środka. Jungkook leżał pod ścianą w przepokoju, trzymając się za ramię, jakby przed chwilą uderzył nim o twardy mur. Nie przejmował się jednak tym, tylko patrzył bezradnie na swojego przyjaciela, który klęczał skulony pod przeciwną ścianą i z całej siły bił w nią zakrwawioną głową, krzycząc imię ukochanego w amoku.
Starszy podbiegł do niego i zasłonił jego czoło otwartą dłonią, jednocześnie obejmując szerokie barki szczupłą ręką. Pocałował go w zaczerwieniony policzek, doskonale wiedząc, co robić przy ataku paniki, których kiedyś doświadczał niemalże każdego dnia. Czuł się okropnie winny przez to, że był powodem takiego stanu. Rzucił przepraszające spojrzenie w stronę kochanków, przytulających się na przeciwko nich i zaczął spokojnie kołysać przestraszonym chłopakiem, żeby przywrócić go do zwykłego stanu, głupiutkiego chłopca, który został zmuszony do życia w zbyt dużym ciele.
Ocknął się, gdy zerknął na osobę, która całowała jego obolałą twarz. Wszystkie negatywne emocje, które zawładnęły jego ciałem, zniknęły w jednej chwili, zastąpione przez niewiarygodną ulgę. Przyciągnął starszego do siebie i pocałował go w usta, jakby był to ich pierwszy i ostatni pocałunek. Dziękował za to, że wrócił, pojawił się, żeby go uratować. Słone łzy zmieszały się z czerwoną cieczą, spływającą po jednym policzku z rany na skroni. Obaj mężczyźni potrzebowali siebie nawzajem.
-----
//Przepraszam za takie przerwy w pisaniu, ale z rozdziału na rozdział czuję coraz większą niechęć do swojego stylu, bo widzę, że coraz mniej osób chce to czytać.
//Jak dodam seks to będzie lepiej? Już nie wiem, co robić
//Zbliżamy się do końca, jeszcze maksymalnie pięć-sześć rozdziałów i kończę ficka.
CZYTASZ
Let me run | Taegi
Fiksi PenggemarTaehyung to młody, popularny aktor z ogromną ilością fanów. Na swojej drodze spotyka jednak mężczyznę, który sprawia, że chłopak traci zmysły. Co wyniknie z niebezpiecznej znajomości osób, które nie powinny mieć ze sobą nic wspólnego? [ZAKOŃCZONE] O...