W kawałkach

425 60 32
                                    

           Zawsze tam była. Niewidoczna, trzymająca się na dystans, będąca jedynie tłem dla obrazu, który malował. A mimo to stała tam. Będąc w kawałkach z rozdartym sercem, stała tam i czekała. Czekała, aż będzie jej potrzebował. Czekała na swoją szansę, swoje pięć minut na scenie, jednak nigdy się nie doczekała. Zawsze w jego cieniu. Zawsze w kawałkach.

***

          Na jego widok serce zaczynało bić szybciej, włosy stawały dęba, a usta nie składały się w żadne sensowne słowa. Mimo to starała się, walczyła o miłość. O miłość, która nigdy nie miała być jej dana. O miłość bezsensowną i głupią, a ona starała się posklejać kawałki w jedność, którą kiedyś były.

***

          Widziała jak ja nią patrzył. Na ciało niskiej brunetki, która pewnego dnia pojawiła się w kostnicy. Patrzył na nie z bólem i tęsknotą. To czego nie można było rozczytać na jego twarzy, było widać wyraźnie w stalowoszarych oczach. Smutek był aż nad to widoczny w tych sztormowych tęczówkach. Na nią nigdy nie spojrzał z taką czułością. Zresztą nigdy nie zawiesił na niej wzroku na dłużej niż kilka sekund.

          Kiedy patrzyła na tę zmarłą kobietę, przepełniła ją zazdrość. Było to kompletnie głupie i bezsensowne uczucie, ale mimo to się pojawiło. Mimo zmasakrowanej twarzy, dalej można było dostrzec, że była piękna. Piękniejsza od niej.

          I fakt, że nie poznał jej po twarzy, a po reszcie ciała... Jakby doskonale znał jej wymiary, każdy pieprzyk, każde przebarwienie... Nie raz marzyła, aby z taką dokładnością znał jej ciało.

***

          Pewnego dnia zdawało się, że się poddała. Postanowiła odnaleźć swoje szczęście i kogoś kto wreszcie ją pokocha. Ale nawet jej niegdysiejszy narzeczony przypominał go. Brązowe loki, szare oczy, wydatne kości policzkowe. Wyobraziła sobie, że Tom był nim. Kiedy całował ją na dobranoc, albo witał z uśmiechem na ustach, nigdy tak naprawdę nie widziała jego twarzy. Widziała jego. Bo to nie z Tomem chciała być, chciała być z Sherlockiem Holmesem.

***

          Wreszcie wydarzenia z tego feralnego dnia. Dnia, który wszelką nadzieję na poskładanie się do kupy, zniszczył doszczętnie i dokładnie. Telefon. Od niego.

          Na początku nie chciała odbierać. Miała dość własnej słabości wobec niego. Choć raz chciała zrobić mu na złość – nie być na każde jego zawołanie.
Jednak nie wytrzymała. Chęć usłyszenia jego niskiego głosu była zbyt silna i nie potrafiła się jej oprzeć. Jednak pożałowała tego, o jak gorzko tego pożałowała.

***

- Molly! Proszę cię... zrób coś dla mnie. Wypowiedz dokładnie te słowa.

- Jakie słowa?

- Kocham cię.

***

          Zawsze chciała to usłyszeć. O jak o tym marzyła! Jednak okoliczności w jakich to się stało tak bardzo nie pasowały do tego co działo się w jej głowie. Co więcej – nie były prawdziwe. Nie były szczere, nie były jego. A to jego słowa chciała usłyszeć. Słowa, a nie tylko dźwięki wydobywające się z jego krtani. Bez wartości, bez znaczenia.

          Wtedy też zrozumiała, że ona nigdy się go nie pozbędzie ze swojego serca. Zawsze tam będzie. Rozepchał się tam i nie miał zamiaru stamtąd wychodzić. Urządził sobie wygodne mieszkanko, przeprowadził gruntowny remont, wywalił jej ulubione meble. Mimo, że niszczył ściany, zbijał szyby, ciął jej serce na kawałki, zawsze tam będzie. A ona nigdy się już nie pozbiera. Już nigdy nie stanie się jednością.

***

- Nie mogę tego powiedzieć! Nie tobie!

- Dlaczego?

- Bo to prawda...

____________________________________

Sherlolly! Ostatnio uświadomiła sobie jak mało jest tutaj tego shipu i postanowiłam to nadrobić. Yey!

Ponieważ ostatnio mamy serię krótkich rozdziałów w niedzielę wrzucę tutaj nad progarmowego shota. Jest już w połowie realizacji, więc myślę, że się wyrobię.

Mało tego. W między czasie zostałam dwa razy nominowana, więc jeszcze dzisiaj pojawią się tutaj rozdział na nominacje. Jeśli chcecie się dowiedzieć o mnie czegoś więcej - zapraszam!

Sherlock BBC - Historie, które trzeba dokończyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz