Misja świata i duszy cześć 1

95 11 0
                                    

Marinette"
Spałam, czułam że śnię. Moje ciało było lekkie, unosiłam się ponad innych. Widziałam jasność, piękno w najczystszej postaci. I wtedy się obudziłam. Jasna smuga światła padała na moją jasną twarz. Wstałam z łóżka z niemałym jękiem. Porządnie się rozciągnęłam, ziewając przy tym. No, cóż kolejny jakże by intrygujący dzień. Weszłam do łazienki która znajdowała się w małej klitce z boku pokoju. Odmyłam twarz, i podeszłam do lustra, które dziwne że się jeszcze jakoś trzymało.

- I co ty robisz ze sobą dziewczyno?-

powiedziałam do siebie. No cóż nie mogę powiedzieć, że wyglądam normalnie. Mam granatowe włosy sięgające do pasa, co jak sama uważam nie jest to normalny kolor, tak jak oczy które wyglądają jak bym sobie włożyła błękit nieba i kolor tych kwiatków( chyba fiołków, tak chyba je nazywają na ziemi). Wracając do tematu, musiałam wyjść coś upolować, bo niestety kończyły się zapasy. Ubrałam to:

(Od autorki: oczywiście zamiast broni ma łuk)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Od autorki: oczywiście zamiast broni ma łuk)

Oraz fryzura:

Wyszłam z mojego jak mniemam tymczasowego miejsca zamieszkania, czyli starą hatę w środku puszczy zapomnienia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wyszłam z mojego jak mniemam tymczasowego miejsca zamieszkania, czyli starą hatę w środku puszczy zapomnienia. Więc, wzięłam swój łuk i ruszyłam na zwiady. Miałam szczęście, gdyż w tą puszczę nikt się nie zapuszcza, kto ma jeszcze trochę rozumu i rozsądku. Wszyscy wieżą że w tym wielkim lesie przemierzają duszę zapomniane, znienawidzony, i zniszczone chęcią potęgi, i wielkiej mocy, lecz ja nie jestem do końca normalna. No skoro gonią mnie żeby mnie dobić, to się ukrywam przed tymi staruchami, "niby wielkiej wiary". Wyszłam z polany i weszłam w część bardzo wgłębioną. Stąpałam cicho a zarazem, umiejętnie i sprawnie ukrywając się w gliszczach, starych drzew czy w krzakach. Chłonęłam każdy dźwięk, każde wibracje, każdy szelest, który natchodził. Chowałam się w cieniu, w pozycji bojowej, w razie jakiegokolwiek ataku że strony przeciwnej. W tem usłyszałam wyraźnie szelest i trzask gałęzi. Zadrżałam lekko, zaciskając mocniej palce na strzale, naprężając na sięciwie. Coś poruszało się z zawrotną prędkością w moją stronę i najwyraźniej nie chciało zwolnić. Miałam w tej chwili dylemat, albo będę walczyć i może jakimś cudem wygram, albo zacznę uciekać i będę modlić się że mnie nie dopadnie. Moje myśli przerwał wyraźny świst nad uchem. Koło głowy błysnął mi nóż wbijając się w drzewo tuż nad moją głową. Wzięłam go w ręce i obracałam oglądając, jednak nie ostrze mnie interesowało, a rączka i jej wyryte inskrypcje. Wtedy zrozumiałam czemu....
"Ku**a mać!!!!! Jasna cholera!!!!!"
" Znalazła mnie!!!"
A kto, spytacie?
Jedno słowo: królowa....

" ciąg dalszy nastąpi"

Heloł, następny rozdział już wkrótce.....:)

Wojowniczka i wybraniec.( Adrienette science fiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz