Nic nie mogło opisać mojej radości. Gdy tylko bramka się otworzyła i wkroczyliśmy na ogromny pas zieleni. Skoczyłem do przodu. Zacząłem biec. Czas zwolnił, obraz wokół się rozmazał. Liczyła się tylko ta wspaniała chwila. Kątem oka widziałem mijane drzewa, te małe i duże, liściaste oraz te, które zawsze kłuły mnie w nos. W łapach czułem przyjemne pulsowanie. Serce dudniło mi w uszach, oddech przyspieszył. Gdzieś w oddali słyszałem szczekanie moich przyjaciół ale również okropnych wrogów. Ktoś mnie wołał, nie zważałem na to. Cieszyłem się tym momentem niemiłosiernie. Głos w głowie krzyczał „wolność!". I właśnie w tej chwili skończyła mi się smycz... Jakaś siła mocno szarpnęła mną do tyłu. Powiem wam z doświadczenia że wolność... To pojęcie względne.
Tuż koło mnie pojawiła się wysoka czarnowłosa dziewczyna. Oczywiście mówię o rasie ludzkiej. Popatrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczami i pogłaskała po łbie mówiąc:
-Ty głuptasie..- zachichotała. No więc oto przedstawiam wam Julię, nową wolontariuszkę. Zjawiła się tu tydzień temu, ze swoją kuzynką, której niestety dzisiaj nie ma. Przyjechała tu na ten super ciepły i słoneczny okres, który ludzie nazywają „wakacjami". A ja jestem Magnum. I jak na pewno już zauważyliście.. jestem PSEM.. teraz czytając słowo „pies" pewnie wyobrażacie sobie jakiegoś ślicznego border collie lub owczarka niemieckiego, szczęśliwego, idącego na smyczy obok swojego właściciela. Gdyby to tylko było takie proste... Bo widzicie takie mieszańce, często trafiają do schronisk, niektóre znajdują dom, a inne po prostu nie mają szczęścia... Tak jak ja. Siedzę tu od szczeniaka. Ile to będzie? Chyba dwa lata.. Mimo że jestem dość młody.. to ludzie mnie nie chcą. Czy to dlatego że jestem taki duży? Może wolą mniejsze psy... Czy to dlatego że nie przypominam żadnego rasowca? Szczerze.. Nie mam pojęcia.
W naszym schronisku jest naprawdę dużo psów, niektóre lubię, a niektórych nie znoszę. Wolontariuszy jest obecnie dużo bo nadeszło lato i młodzi ludzie nie chodzą do szkoły. Wszyscy uwielbiamy tą porę roku, ponieważ praktycznie każdy pies zostaje wyprowadzony i wygłaskany. Prawie... Oprócz mnie. Ze względu na moje rozmiary, wolontariusze boją się mnie wyprowadzać. Aż tu pewnego dnia przyszła Julia, teraz przychodzi codziennie, raz z kuzynką, raz bez. Każdego dnia jestem na spacerze! I to najdłuższym. Oczywiście wyprowadza też inne psy, ale zawsze najwięcej czasu spędza ze mną.
Szedłem grzecznie kilka metrów przed Julią. Co chwila zatrzymywałem się aby obwąchać to drzewo, to krzaki. Przeróżne zapachy przelewały się przez mój nos. Nagle zerwał się lekki wiatr, poczułem woń zająca, kicającego jeszcze niedawno na pobliskiej łące, poczułem sarnę, która przebiegała tędy dwie godziny temu. Niespodziewanie Julia zrównała ze mną krok. O co może jej chodzić?
-Co? Pora na bieganie?- zapytała.
Tak, tak, tak!!
Wywiesiłem język chłodząc się i lekko zaskomliłem w odpowiedzi.
-Uznam to za tak..- uśmiechnęła się i ruszyła.
A więc biegliśmy tak ścieżką, wśród drzew. Równym tempem, koło siebie. Ramię w ramię, łapa w łapę. Nawet nie wiecie jak za tym tęskniłem. Za uczuciem wiatru we futrze, smagającym mi uszy i wystawiony język. Kłapałem pyskiem udając że chcę złapać powietrze. Przed nami pojawił się rów.
-Jeden- Zaczęła odliczać.
Dwa- wydałem z siebie dźwięk, udając że również odliczam z nią na głos.
-Trzy!- Krzyknęła. I w tym momencie obydwoje równo odbiliśmy się od ziemi, by z powrotem razem wylądować po drugiej stronie. Julia lekko się potknęła, zwolniłem, lecz ona natychmiast przyspieszyła.
CZYTASZ
Trop- psia podróż do szczęścia
AdventureHistoria pisana z perspektywy psa. Dwu letniego Magnuma, który całe swoje dotychczasowe życie spędził w schronisku. Nagle w jego życiu pojawia się ONA. Piętnastoletnia Julia. Podczas wakacji u kuzynki postanawia zacząć wolontariat w schronisku...