08. Możesz mnie już znienawidzić

142 25 6
                                    

Trzy dni minęły naprawdę szybko, chociaż bez przerwy myślałem o naszym tajnym, całkowicie prywatnym spotkaniu. Po rozmowie z Jae Bumem miałem pewność, że mogę zachować dumę oraz w miarę czyste sumienie, które w przeciwnym razie pewnie mocno by mi doskwierało. Nie lubiłem kłamać przyjaciół w żywe oczy, zresztą kto lubił to robić? Jednak wiedziałem, że nim nie wyjaśnię sobie wszystkiego z Wangiem, nie będę w stanie jasno zrelacjonować reszcie chłopakom czemu niespodziewanie się spotkamy. W końcu jeszcze kilka dni temu byłem do cna skrzywdzony i tylko na niego psioczyłem. Musiałem teraz przyznać, że to nie było najlepsze zachowanie z mojej strony.

Spojrzałem przelotnie na zegar, który wisiał na naprzeciwległej ścianie. Wszyscy siedzieli w salonie, kiedy sam przygotowywałem się do wyjścia. Obserwując jak czarna wskazówka powoli przesuwa się po tarczy, odciągnąłem telefon komórkowy od ucha, rozłączając swojego rozmówcę. Taksówkarz obwieścił mi, że będzie w tej dzielnicy za niespełna pięć minut. Miałem nadzieję, że tyle mi starczy, aby wymknąć się bez słowa i pozostawić swoje życie w rękach lidera. Ufałem, że jakoś sobie poradzi z zespołem. W końcu miano lidera o czymś świadczyło! Schowałem telefon oraz czarną maskę do kieszeni, przeglądając się ostatecznie w lustrze, po czym założyłem plecak na barki.

Miałem przeświadczenie, że to spotkanie wiele zmieni. Między innymi dlatego, że moja relacja z Jacksonem przeszła na całkowicie inny teren. Wcześniej czuliśmy się ze sobą bardzo dobrze, ale teraz przy każdej możliwości zbliżenia się do siebie, czułem wypieki na twarzy. Najgorsze było jednak to, że nie potrafiłem zdefiniować ani jego, ani własnego zachowania. Przełknąłem ślinę, czując że na samą myśl, serca zabiło mi dwa razy mocniej. W czasie jazdy taksówką będę musiał oczyścić umysł, aby na wstępie nie palnąć czegoś głupiego. Jackson wcale się nie zmienił przez ten miesiąc, a jednak przeczucie, że jest inaczej nie odstępowało mnie na krok, w przeciwnym razie nie myślałbym tak zacięcie o tym, co mój najbliższy przyjaciel sobie o mnie pomyśli.

 Przekroczyłem próg salonu, kiwając głową na JB, który jako pierwszy podniósł głowę, spoglądając na Marka. Uśmiechnął się nieco sztucznie, ale nadal subtelnie, po czym poszedł do mnie i położył mi rękę na głowie, przybliżając się.

- Właściwie nie wiem co mam im powiedzieć, bo lekarza masz w innym terminie. Co ja mam niby wymyślić? Nie wiem na jak długo starczy mi wymówek, dlatego streszczaj się tam u Jack- - szeptał mężczyzna, odskakując z szybko bijącym sercem na bok, kiedy całkowicie zaspany YugYeom wszedł do salonu, nie przejmując się bożym światem. 

- Mark gdzie idziesz? - spytał Junior, odchylając nieco głowę, aby lepiej mnie widzieć.

- Chciałem się trochę przejść... - odparłem pierwszym, co przyszło mi do głowy.

- Przejść? A twoja kostka? Ktoś musi ci przy tym towarzyszyć! Ja jestem bardzo chętny na wieczorne spacerki - odrzekł, podnosząc się z kanapy, ale w tym samym czasie zatrzymałem go w miejscu, zamaszystym ruchem ręką.
- Nie, nie... Dam sobie radę! Czuję się naprawdę dobrze. Po prostu muszę odetchnąć od tej stałej opieki, bo czuję się jak niepełnosprawny - mruknąłem szybko ubierając obuwie. Jae Bum spojrzał na mnie wrogim spojrzeniem, na co zaśmiałem się pod nosem i wyszedłem, słysząc na odchodne słowa YoungJae. - A tak naprawdę to o co biega?

Taksówka spóźniała się o trzy minut, ale nie musiałem czekać, ponieważ znalazłem się w umówionym miejscu o tej samej porze, co pojazd. Wcześniej po drodze nasunąłem na twarz maskę, aby nie zostać rozpoznanym na mieście. To byłoby ostatnie czego bym chciał. Następne niepotrzebne artykuły, które przyprawiłyby mnie tylko o więcej problemu. A gdyby gazetka dowiedziała się, że spotkałem się z Jacksonem... To, oboje byśmy już życia nie mieli. Jak gdyby cokolwiek miało się zmienić. Poprosiłem, aby mężczyzna wysadził mnie przecznicę przed miejscem zamieszkania Jacksona, żeby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Grzecznie podziękowałem i zapłaciłem taksówkarzowi, a wysiadając nasunąłem na głowę kaptur od bluzy, o czym wcześniej śmiertelnie zapomniałem. Ale nie wyglądało na to, aby mężczyzna w dość podeszłym wieku, w ogóle zwrócił nam nie uwagę. 

Isolation {wolno pisane}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz