Wieść o tragedii rozegranej tej nocy rozeszła się szybko wśród obozowiczów, którzy ją przespali. Był dopiero ranek a ja już słyszałem 10 wersji tego wydarzenia. Nad całym obozem wisiało jedno pytanie, którego nikt nie wypowiedział głośno do wieczornego ogniska.
— I kto zostanie nowym bohaterem? — zapytał Chejron. Stał niedaleko mnie.
Panowała grobowa cisza, mimo, że te ogniska słynęły ze swojej głośności dziś nikomu nie było do śmiechu. Może troche mi. Jeden bohater wciąż z nimi był, tylko oni nie potrafili tego dostrzec bo dużo łatwiej obwiniać mnie o utrate tych wspaniałych. Ale gdyby nie moja ingerencja Percy nie wykąpałby się w Styksie, wojna z Kronosem rozstrzygnęłaby się nieprzychylnie dla nas bez armii spod ziemia, już nie mówiąc, że wrota Tartaru nie zostałyby zamknięte gdybym nie powiedział jak to zrobić, ale i tak chwała zawsze spadała na cała resztę, też byli zasłużeni, jednak to nie był powód by odtrącić mnie. A mimo to zawsze ustępowałem, nie potrzebowałem hołdów, wystarczy mi, że mam kogoś dla kogo jestem jedynyn. Mówię tu o Will'u, który obecnie siedział obok mnie na drewnianej ławie i delikatnie splatał nasze ręce razem. On mnie dostrzegał. Pogłaskał mnie po kolanie i wykrzywił się do mnie w swoim powalającym uśmiechu. Położyłem dłoń na tej jego i przytuliłem się do jego ramienia.
— Wszystko ok? — wyszeptał do mnie i objął mnie bym mógł mocniej się przytulić. Pokiwałem tylko głową i popatrzyłem w ziemię, którą wcześniej rozgrzebałem butem. Will przemilczał to i tylko pocałował mnie w czubek głowy.
Nadal panowała cisza. Nikt nie chciał odpowiedzieć centaurowi. Nikt nie chciał być bohaterem bo znaczyłoby to pewną śmierć.
— Może on? — wstał ciemnowłosy syn Ateny i wskazał na mnie. Podniosłem głowę.
— Nie ma takiej opcji — trzymający mnie w objęciach Will przycisnął mnie dosiebie jeszcze mocniej i zmarszczył nos w oburzeniu. Ja nic nie powiedziałem mimo, że to o mnie właśnie chodziło.
—Rachel wygłosiła dziś przepowiednie — odpowiedział Charon:
Złowrogie cienie maski sciągają
Sowy w ochronie pióra zrzucają
Synowi nocy oczy zabierają
W ramiona śmierci bez hołdów odsyłają— To nie ma sensu — obyrzyła się jedna z córek Hefajstosa, niebardzo ją znałem jednak po usmolonym uniformie mogłem stwierdzić jej pochodzenie. — Tak nie wygląda przepowiedzia.
— Wypowiedziała te słowa Rachel pod natchnieniem Wyroczni więc musi być to przepowiednią — westchnął przewodniczący centaur zapewne sam zdając sobie sprawę z tego jak to brzmi.
— Syn nocy, idealnie — ten sam syn Ateny znów powstał i wskazał na mnie.
— Syn nocy to raczej od Morfeusza — powiedział ktoś z tłumu. Zrobił się szum.
— Niekoniecznie — powiedział Charon i po raz pierwszy dzisiaj na mnie spojrzał. — Jednak wysyłanie dzieci Hadesa na misje nie skończy się dobrze. A raczej napewno skończy się śmiercią.
Przewróciłem oczami. Pamiętałem co się stało z Biancą i nie chciałem podzielić jej losu przecież miałem dla kogo żyć, ale w sumie to ona też miała. Już dawno przestałem obwiniać o to Percy'ego jednak żal nadal pozostał bez zmian. W końcu była moją siostrą. Jedyną, która zawsze była przy mnie, która mnie wychowała. Nie brakowało mi już jej aż tak bardzo, minęło przecież kilka lat. Nienawiść, którą z początku czułem do Jacksona też uleciała ze mnie jak z rozwiązanego balonika, który następnie został wypełniony czymś innym. Czymś co chyba też uleciało.
— Wkrótce dostaniemy odpowiedź co myślą o tym rzymianie — powiedział Charon. Nastała kolejna cisza, która została przerwana powolnym rozchodzeniem się obozowiczów.
— Nie pozwole im mi cię odebrać- powiedział Will mocno ściskając moją dłoń. — Idz już spać.
Pocałował mnie w czoło i poczekał aż odejdę. Przebrałem się i położyłem do własnego łóżka. Usnąłem niemal natychmiast.
............
Komentarze pojawily się szybko więc i rozdział szybko ^^ 6 komentarzy= następny rozdział
CZYTASZ
Przestanę Kochać
FanfictionPercico//Solangelo Bałagan, stany depresyjne i brak umiejętności zerwania z przeszłością - to wszystko na czym opierało się życie Nico, przyprawione tylko świadomością, że sam był sobie winny. (nie będę go poprawiać, jest dla mnie dobrym odniesienie...