Rozdział 47

244 34 8
                                    

Wieść o tragedii rozegranej tej nocy rozeszła się szybko wśród obozowiczów, którzy ją przespali. Był dopiero ranek a ja już słyszałem 10 wersji tego wydarzenia. Nad całym obozem wisiało jedno pytanie, którego nikt nie wypowiedział głośno do wieczornego ogniska.

   — I kto zostanie nowym bohaterem? — zapytał Chejron. Stał niedaleko mnie.

Panowała grobowa cisza, mimo, że te ogniska słynęły ze swojej głośności dziś nikomu nie było do śmiechu. Może troche mi. Jeden bohater wciąż z nimi był, tylko oni nie potrafili tego dostrzec bo dużo łatwiej obwiniać mnie o utrate tych wspaniałych. Ale gdyby nie moja ingerencja Percy nie wykąpałby się w Styksie, wojna z Kronosem rozstrzygnęłaby się nieprzychylnie dla nas bez armii spod ziemia, już nie mówiąc, że wrota Tartaru nie zostałyby zamknięte gdybym nie powiedział jak to zrobić, ale i tak chwała zawsze spadała na cała resztę, też byli zasłużeni, jednak to nie był powód by odtrącić mnie. A mimo to zawsze ustępowałem, nie potrzebowałem hołdów, wystarczy mi, że mam kogoś dla kogo jestem jedynyn. Mówię tu o Will'u, który obecnie siedział obok mnie na drewnianej ławie i delikatnie splatał nasze ręce razem. On mnie dostrzegał. Pogłaskał mnie po kolanie i wykrzywił się do mnie w swoim powalającym uśmiechu. Położyłem dłoń na tej jego i przytuliłem się do jego ramienia.

    — Wszystko ok? — wyszeptał do mnie i objął mnie bym mógł mocniej się przytulić. Pokiwałem tylko głową i popatrzyłem w ziemię, którą wcześniej rozgrzebałem butem. Will przemilczał to i tylko pocałował mnie w czubek głowy.

Nadal panowała cisza. Nikt nie chciał odpowiedzieć centaurowi. Nikt nie chciał być bohaterem bo znaczyłoby to pewną śmierć.

   — Może on? — wstał ciemnowłosy syn Ateny i wskazał na mnie. Podniosłem głowę.

   — Nie ma takiej opcji — trzymający mnie w objęciach Will przycisnął mnie dosiebie jeszcze mocniej i zmarszczył nos w oburzeniu. Ja nic nie powiedziałem mimo, że to o mnie właśnie chodziło.

   —Rachel wygłosiła dziś przepowiednie — odpowiedział Charon:
Złowrogie cienie maski sciągają
Sowy w ochronie pióra zrzucają
Synowi nocy oczy zabierają
W ramiona śmierci bez hołdów odsyłają

   — To nie ma sensu — obyrzyła się jedna z córek Hefajstosa, niebardzo ją znałem jednak po usmolonym uniformie mogłem stwierdzić jej pochodzenie. — Tak nie wygląda przepowiedzia.

   — Wypowiedziała te słowa Rachel pod natchnieniem Wyroczni więc musi być to przepowiednią — westchnął przewodniczący centaur zapewne sam zdając sobie sprawę z tego jak to brzmi.

    — Syn nocy, idealnie — ten sam syn Ateny znów powstał i wskazał na mnie.

   — Syn nocy to raczej od Morfeusza — powiedział ktoś z tłumu. Zrobił się szum.

   — Niekoniecznie — powiedział Charon i po raz pierwszy dzisiaj na mnie spojrzał. — Jednak wysyłanie dzieci Hadesa na misje nie skończy się dobrze. A raczej napewno skończy się śmiercią.

Przewróciłem oczami. Pamiętałem co się stało z Biancą i nie chciałem podzielić jej losu przecież miałem dla kogo żyć, ale w sumie to ona też miała. Już dawno przestałem obwiniać o to Percy'ego jednak żal nadal pozostał bez zmian. W końcu była moją siostrą. Jedyną, która zawsze była przy mnie, która mnie wychowała. Nie brakowało mi już jej aż tak bardzo, minęło przecież kilka lat. Nienawiść, którą z początku czułem do Jacksona też uleciała ze mnie jak z rozwiązanego balonika, który następnie został wypełniony czymś innym. Czymś co chyba też uleciało.

   — Wkrótce dostaniemy odpowiedź co myślą o tym rzymianie — powiedział Charon. Nastała kolejna cisza, która została przerwana powolnym rozchodzeniem się obozowiczów.

   — Nie pozwole im mi cię odebrać- powiedział Will mocno ściskając moją dłoń. — Idz już spać.

Pocałował mnie w czoło i poczekał aż odejdę. Przebrałem się i położyłem do własnego łóżka. Usnąłem niemal natychmiast.

............
Komentarze pojawily się szybko więc i rozdział szybko ^^ 6 komentarzy= następny rozdział

Przestanę KochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz