8.

581 51 28
                                    

🎶 The Weekend - Earned It

***

***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

Theo

Widzę, że Shai patrzy na mnie uważnie, oczekując odpowiedzi. Ale co ja mam jej powiedzieć? Że mój brat to chuj i uważa ją za naciągaczkę? Nie chcę jej zranić, ona na to nie zasługuje.

- Czy James mnie nie lubi? - Pyta po chwili Shai.

Zerkam na nią przelotnie, wydaje się smutna. Dzięki, stary. Chcę ją jakoś pocieszyć, sprawić, że się uśmiechnie. To jedna z moich życiowych misji. Sprawić, żeby Shailene była szczęśliwa.

Moja ręka ląduje na jej udzie i masuję je delikatnie.

- Kochanie, nie ma na świecie osoby, która by cię nie lubiła. Jesteś zbyt cudowna.

- Niezła próba, Theodore - odpowiada i poważnieje. - Co się stało między tobą a Jamesem?

Wzdycham ciężko i biorę głęboki oddech. Chce być z nią szczery. Szczerość jest podstawą w związku, a tajemnice wywołują niepotrzebne zgrzyty.

- James... On nie jest pewny, czy dobrze zrobiłem... uznając Joy za swoją córkę - mówię szybko, żeby mieć już to za sobą.

Miałem rację - Shai robi się teraz jeszcze bardziej smutna.

- Theo, wiesz, że ja od ciebie tego nie oczekiwałam... Możemy iść do sądu czy urzędu, nie wiem gdzie to się załatwia... I wypiszemy cię z jej aktu urodzenia, ja... ja nie chcę, żebyś czuł się do czegoś zmuszony, ja...

Zatrzymuję gwałtownie auto na poboczu i włączam światła awaryjne. Odpinam pas swój i Shailene, po czym przyciągam ją do siebie. Całuję ją między brwiami, po czym moje usta kierują się na jej zaróżowione policzki, nos, aż w końcu docierają do ust. Nasz pocałunek jest delikatny, ale pełen miłości.

- Kocham cię, Shailene Diann Woodley - mówię z szerokim uśmiechem. - Kocham Joyce. Powtórzę to jeszcze raz. Ona jest moją córką. Słyszysz? I za nic w świecie bym jej nikomu nie oddał. Uznanie ojcostwa było dla mnie naturalne, bo czuję się jej tatą. Jesteście moją rodziną, dwie najważniejsze kobiety w moim życiu - całuję ją we włosy i wdycham ich kwiatowy zapach. Tak pachnie bezpieczeństwo, dom, moja ostoja... Shailene. - A skoro mój brat nie chce tego zrozumieć, to jego sprawa.

***

Nasz nowy dom wygląda pięknie, tak jak na zdjęciach, a nawet jeszcze lepiej. Po zwiedzeniu każdego zakątka, kładziemy Joy w jej nowym łóżeczku, żeby zasnęła po tym męczącym dniu.

- Idę pod prysznic - rzuca Shai i zaczyna ściągać z siebie ciuchy. Patrzę na jej ciało z błogim uśmiechem. Tak bardzo chciałbym się z nią kochać. Może uda mi się ją przekonać dzisiaj?

- Mogę z tobą? - Pytam, poruszając brwiami.

- Jasne - uśmiecha się znacząco i znika za drzwiami łazienki.

Rozbieram się w ekspresowym tempie i wchodzę do kabiny. Gorąca woda uderza o moją skórę, a dłonie Shai leniwie krążą po moich plecach, zbliżając się do pośladków. Kiedy je ściska, nie mogę powstrzymać jęku, który wydobywa się z moich ust. Zaczynam ją namiętnie całować, przybierając do ściany. Shai chichocze między pocałunkami i powstrzymuje mnie, kiedy moja ręka wchodzi między jej uda.

- Chcę się umyć - mówi rozbawiona.

- Ależ ja cię umyję - odpowiadam z szyderczym uśmiechem.

- Bez mydła ani żelu? Wziąłbyś chociaż gąbkę - Shai parska śmiechem.

- Po co mi gąbka, skoro mam to? - Wytykam język, zataczając nim kółka.

- Theo, ty świntuchu - Shailene uderza mnie żartobliwie w ramię.

- Nie mów, że byś nie chciała.

- Ale nie tutaj - przygryza wargę.

Nie tutaj... Okej. Biorę do ręki żel i zaczynam pospiesznie masować jej ciało, a Shai robi to samo z moim. Wycieramy się byle jak ręcznikiem i kiedy rzucam ją na łóżko, wciąż jesteśmy jeszcze nieco mokrzy.

- Zaraz ochrzcimy naszą nową sypialnię - uśmiecham się znacząco i całuję jej szyję. Stopniowo zjeżdżam na jej dekolt i piersi. Jej sutek momentalnie twardnieje, kiedy biorę go do ust i ssę.

- Theo - jęczy, wyginając się pode mną z przyjemności.

Uśmiecham się łobuzersko i zjeżdżam jeszcze niżej, żeby ulokować się między jej nogami. Zaczynam delikatnie drażnić ją swoim językiem, nie angażując się w pełni, żeby się trochę z nią podroczyć.

- Theo! - Krzyczy, kiedy doprowadzam ją do granic szaleństwa. Chwytam mocniej jej uda i tym razem angażuję się już w pełni.

Shai wije się pode mną, zaciska wokół mnie swoje uda, jej ręce wszczepiają się w moje włosy i nie może powstrzymać głośnych jęków.

- Theo, proszę - wzdycha, a ja wiem dokładnie o co jej chodzi. Unoszę się i całuję ją krótko w usta, po czym w nią wchodzę.

- Och, Shai - szepczę jej do ucha, przyspieszając.

Nagle rozlega się płacz Joyce.

- No nie - jęczymy oboje. Miało być tak pięknie.

Niechętnie z niej wychodzę i kładę się obok.

CDN.

😈

WHEN YOU ARE HERE (SHEO STORY) [3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz