1

376 19 0
                                    

Pół roku później

*

Podszedłem do drzwi mieszkania obok i wspomniałem swoją sąsiadkę. Przez ostatnie pół roku mieszkała tam Marta. Ja wyjechałem 4 miesiące temu nie wiedziałem ,że dziewczyna zamierzała oddać mieszkanie krewnym. A tak dokładnie swoim dziadkom. Zastukałem więc , by zobaczyć się z dziewczyną , ale otworzył mi jej dziadek.

-Tak słucham?- zapytał mnie starszy mężczyzna , a ja nie mogłem w to uwierzyć. Praktycznie nic się nie zmienił. Ostatni raz widziałem go po wyprowadzce Zuzy. Porozmawialiśmy o niej chwilę i ustaliliśmy , że człowiek ją ściągnie za wszelką cenę , byśmy mogli się "pojednać".

-Jest może Zuza?

-Właśnie się wprowadziliśmy. Przepraszam , ale muszę wrócić do rozpakowania się. Jednak gdybyś chciał możesz pomóc mi malować.-mrugnął do mnie. Nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić. Przebrany zapukałem do drzwi mojej byłej sąsiadki i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Stała tam, odwrócona do mnie plecami, w śmiesznej papierowej czapce i z pędzlem w ręku.

-Zuska?!- krzyknąłem i podbiegłem do niej , lecz gdy się odwróciła , oniemiałem, to kompletnie inna osoba niż pół roku temu.

-Przepraszam , ale nazywam się Zosia. A pan kim jest?- figlarnie się uśmiechnęła. Była ładna , trochę podobna do Zuzy i miała piegi.

-Nie pamiętasz mnie?- zdziwiłem się , bo nie mogłem przyjąć do świadomości , że to nie moja Zuza.

-A powinnam?

-Mieszkaliśmy obok siebie, Olaf, kuzynki, kłótnie..

-Chyba pomyliłeś mnie z moją siostrą , jest teraz na zakupach.- gdy skończyła to mówić usłyszeliśmy jak z korytarza upadają torby. Po chwili ktoś wybiegł z mieszkania w ekspresowym tempie.

-Pośpiesz się , bo znowu ucieknie.- mruknął starszy pan i się uśmiechnął, wtedy zrozumiałem , że to była ona i nie powinienem tak stać i myśleć.

*Zuza*

A mówili , że nikt już tam nie mieszka. Łatwo dałam się zmanipulować. Teraz wystarczy uciec.

Jeździłam autobusem cały dzień. I byłam tym już zmęczona, więc miałam nadzieję , że nie czekał, nie wypatrywał, nie stał , nie pilnował , bo chyba tego nie zniosłam. Na szczęście wszędzie było czysto' , no prócz mieszkania. Nie spodziewałam się , że będzie się świetnie bawił z moją rodzinką. Najpierw Marta , teraz siostra bliźniaczka.. może jeszcze mama.

-Nie wchodzisz?- spytała Marta i popchnęła mnie do środka. Rzucałam się jak opętana, w końcu przebiegłam do swojej byłej sypialni i zamknęłam się na klucz. Po chwili rozległo się pukanie.

-Zuziu coś nie tak?- uf to tylko dziadek.

-Źle się poczułam i chcę odpocząć.

-Mamy gościa.

-Świetnie..- westchnęłam , nie pokażę mu się , o nie. Zauważył , że zrzuciłam trochę? Że... Ogarnij się.

„przyjedź do mojego starego mieszkania, szybko"- dosłownie takiego sms wysłałam Igorowi. Po niespełna 15 minutach ( wzięłam prysznic) znowu ktoś zapukał.

-Zuska to ja otwórz.- usłyszałam podejrzany głos , więc nie spełniłam prośby mojego rozmówcy.

-Kiedyś będziesz musiała wyjść. Grubasy muszą jeść. - zażartowała Zosia , a ja się poirytowałam. Ogarnęła mnie taka furia , że narzuciłam na siebie przypadkowe ciuchy i trzasnęłam drzwiami.

-CZEGO?!

-Igor wpadł.- oznajmił dziadek i zaprosił mnie gestem ręki do jadalni , gdzie wszyscy siedzieli.

-Um..A ten.. gdzie Marta?- spytałam.

-U narzeczonego obok. Poszli się tylko przebrać w ciuchy robocze i będą malować.

-Really? Bo ja się umówiłam z Erykiem. To już pójdę.- uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku wyjścia. Nacisnęłam klamkę i gdy tylko się uchyliły zobaczyłam jego przenikliwe, przepełnione smutkiem oczy. Natychmiast zatrzasnęłam drzwi i wyczułam , że chyba przywaliłam komuś w nos. Oby to była Marta.

-KURWA! Zuska wpuść mnie , krwawię.- wydarła się zza ściany.

-No raczej, w końcu w ciąży nie jesteś.-zażartowałam , ale znowu tylko ja się śmiałam. Co jest nie tak.

-Wpuścisz nas?- odezwał się i aż się cała potem oblałam. Wszystkie wspomnienia wróciły. Nawet te o szczeniaku , które ponownie zabolały. Czułam jak się denerwuję. - Hm?

-Nie. Odejdź.- wysyczałam przez uchylone drzwi.

-Eh..- tyle usłyszałam bo momentalnie zostałam złapana i postawiona naprzeciw wejścia.

-Nie , nie, nie, nie..- popłakałam się , nie chciałam go widzieć.

-Nie możesz wiecznie uciekać dziecko.

-Spieprzaj , puść mnie!!- zasłoniłam oczy , wycierałam łzy i wtedy Zosia otworzyła drzwi. Było za późno...

-Cześć mała.- przywitał się, po prostu. Gdyby dziadek poluźnił uścisk osunęłabym się na podłogę.

-Musicie chyba sobie coś wyjaśnić.-szepnął starszy mężczyzna mi na ucho i popchnął w stronę chłopaka. Filip od razu mnie złapał, jak ja tęskniłam za jego dotykiem...mimo że nie było go za dużo to i tak wspaniale jest znów przy nim być.Oparłam dłonie o jego ramiona , ale ciągle miałam zamknięte oczy.

-Nie.- odpowiedziałam i wzięłam się za malowanie. Widać było , że każdy jest zmieszany, no prawie Marta bawiła się cudownie. Cały czas starała się mi pokazać , że to ona go ma i nie zamierza nikomu oddać. Zosia jedynie wywracała oczyma i ponaglała mnie. Zagapiłam się i rozcięłam dłoń o scyzoryk , zrobiło mi się słabo.

-Wszystko w porządku?- zapytał Filip.

-Boli, bardzo..- rozpłakałam się, byłam tak zestresowana , że już nie wytrzymałam.

-Oh..Boże..- wypuścił powietrze i natychmiast zaczął mnie mocno tulić. – Shh.. Zuza..Proszę..Shhh- uspokajał mnie i lekko całował w skroń bądź policzek. Nie zważał na Martę , Zosię i dziadka. Poczułam się ważna , taka.. kochana. Chociaż szkoda , że wcześniej...

-Filip...- zaczęła Marta, ale jak zobaczyła co robimy wyszła trzaskając drzwiami.

-Shh.. Już , chwilka. Zaniosę cię do siebie. – szepnął i wziął mnie na ręce. Nadal czułam się nieswojo , bo nie zrzuciłam tyle ile bym chciała ,ale nie myślałam o tym tak chorobliwie jak kiedyś. Kiwnęłam nieśmiało głową , ale wpatrywałam się w ranę. Ku mojemu zdziwieniu moja rodzina się odcięła i zajęła czymś. Nawet nie spojrzeli na to czy wyszłam. I dobrze , bo nie chciałam świecić oczami i pokazywać jak bardzo cieżka dla niego jestem. Gdy byliśmy już u niego posadził mnie na blacie kuchennym i posłał słaby uśmiech.

*Filip*

-Zaraz wrócę , tylko pójdę po apteczkę. Nie schodź. – powiedziałem i wyszedłem do łazienki po ową rzecz. Gdy ją znalazłem i wróciłem do kuchni , Zuzia nadal siedziała na blacie i tamowała ranę. Podszedłem w miarę ostrożnie , by jej nie spłoszyć. Delikatnie opatrzyłem ranę i patrzyłem na nią. Na oczy , które zawsze się przy mnie śmiały, a teraz spoglądają ze smutkiem. Otarłem jej łzy z policzków i pokrzepiająco się uśmiechnąłem , nie wiem co mnie podkusiło , by delikatnie cmoknąć ją w nos. Zawsze nim kręciła , gdy to robiłem, najwidoczniej jej tak zostało , ale nie wiedziała o tym , bo zazwyczaj zdobywałem się na ten gest gdy już spała.

-Zostaw mnie, masz narz..- nie dokończyła, bo nagle ją mocno przytuliłem

-Shh..-poczułem, że chce się wyrwać. – Nikt się nie dowie.. Spokojnie

Witam w drugiej części.

(Nie)widzialna I, IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz