Lily POV:
Sześć lat później
- Lily! Pobudka! - usłyszałam wołanie mojej mamy. Przetarłam zmęczone oczy i rozejrzałam się po pokoju. Zerwałam się z łóżka tak szybko, że zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam opanować mojego uśmiechu, mam nadzieję, że w tym roku Potter da mi w końcu spokój.
- Łazienka wolna? - spytałam i wzięłam przyszykowane ciuchy z krzesła. Dobrze, że zadbałam o wszystko wczoraj.
- Petunia właśnie wyszła. - zdołałam usłyszeć.
- To ja lecę się przebrać - poinformowałam ją i wybiegłam z pokoju, omijając porozrzucane listy od Jamesa Pottera. Za każdym razem pisał o jakiś głupotach, a gdyby nie moja ciekawość zapewne nawet bym ich nie otworzyła. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, który nieco mnie pobudził. Nie mogłam sobie wyobrazić jak ten dzień wygląda dla Petunii. Pierwszy września dla mnie jest powrotem do najlepszej według mnie szkoły na świecie, a tym czasem dla niej jest to powrót do więzienia, jak to sama kiedyś określiła. Westchnęłam i ubrałam na siebie czarną, kloszowaną spódniczkę i białą koszulę na długi rękaw. Do tego cieliste rajstopy i czarne balerinki. Rude włosy pozostawiłam rozpuszczone. Spojrzałam na siebie ostatni raz w lustrze. Miałam zielone oczy w kształcie migdałów, pod którymi były ledwo widoczne worki, a piegi zdobiły moją bladą twarz. Poczułam zapach smażonych jajek, co znaczyło, że mama robiła śniadanie. Jajecznica była naszą wrześniową tradycją - co roku pierwszego września jedliśmy ją na śniadanie. Zeszłam na dół do kuchni z uśmiechem na twarzy i usiadłam za stołem obok mojego taty, Marka Evansa. Przywitałam się z nim i nalałam sobie herbaty do mojego różowego kubka. Petunia spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek, co nie zrobiło na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Zdążyłam się przyzwyczaić do jej kąśliwych uwag i krzywych spojrzeń. Gdy przyszła mama podała nam jedzenie, by sama zasiąść do stołu. Petunia nawet nie podziękowała, wyglądała, jakby była obrażona na cały świat, a zwłaszcza na mnie. Irytowało mnie jej płytkie zachowanie, przecież to nie jest moja wina, że ona jest mugolem! Nie powinna mieć mi za złe czegoś, nad czym nie mam żadnej kontroli. Była zwyczajnie zazdrosna. Wiele razy podejmowałam próby pogodzenia się, ale były one bez sensu, jeśli ona nie chciała dojść do porozumienia. Dlatego teraz przestałam się nią przejmować, nie zależy mi na jej towarzystwie tak bardzo jak kiedyś. Po zjedzeniu śniadania tata zniósł mi z góry kufer z rzeczami i włożył go do bagażnika. Zniósł mi również klatkę z moją białą sową, którą nazwałam Rue. Już miałam siadać do samochodu, ale zostałam zatrzymana przez mamę.
- Nie pożegnasz się z siostrą? - spytała. Spojrzałam na Petunię, która stała oparta o drzwi.
- Do zobaczenia - powiedziałam, a jedyną odpowiedzią, jaką od niej uzyskałam było trzaśnięcie drzwiami.
~*~
Droga zeszła nam bardzo spokojnie i zadziwiająco szybko. Po kilkuminutowej jeździe w stronę dworcu King's Cross dotarliśmy na miejsce. Nie mogąc się opanować wyskoczyłam z samochodu i rozejrzałam się wokół. Dworzec był zapełniony ludźmi spieszącymi się na swój pociąg, lub czekającymi na bliskich. Moja mama starała się jak mogła, by wyglądać na szczęśliwą, ale wiedziałam, że będzie tęsknić. Najchętniej wzięłabym ich ze sobą, ale było to niemożliwe. Zawsze starałam się jak mogłam, by nie przynosić im kłopotów i by byli ze mnie dumni. Uczyłam się w każdej wolnej chwili, unikałam Huncwotów i brałam udział w konkursach. Na szczęście nigdy nie miałam problemu z nauką - bardzo lubiłam się uczyć, bo zdobywając nową wiedzę czułam się lepiej. Dlatego też Dorcas i Ann - moje przyjaciółki - nazywały mnie kujonem. Nie przeszkadzało mi to przezwisko, gdyż ciężko na nie zapracowałam. Spojrzałam na mojego tatę, który stał oparty o auto uśmiechając się do mnie.
CZYTASZ
Evans, umówisz się ze mną? (Jily)
Fanfiction❝-Potter! Kiedy ty w końcu zmądrzejesz?! - zirytowana spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. -Evans, kiedy ty w końcu się ze mną umówisz? - uśmiechnął się huncwocko i zmierzwił palcami swoją wiecznie nieułożoną czuprynę.❞ OPOWIADANIE JEST W TRAKC...