***
***
Theo
Klęczę już od dobrych kilku minut i zaczynam się już poważnie niepokoić.
Shailene patrzy na mnie, ale tak jakby mnie nie widziała, jakby myślami była daleko.
Może trochę ją zaskoczyłem... może to za szybko...
Ale na co mamy czekać? Kocham ją, a ona mnie. To dla mnie jasne, że chcę, aby została moją żoną. Marzę o tym już od bardzo dawna. Nawet gdy byłem z Ruth, to chciałem, żeby to Shailene była na jej miejscu. Bo to z nią chciałem założyć rodzinę, zestarzeć się, bawić nasze wnuki...
Chyba od zawsze wiedziałem, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Od naszego pierwszego spotkania, równo dwanaście lat temu... Tyle, że byłem za głupi żeby się do tego przyznać, nawet przed samym sobą.
Ale teraz się zmieniłem. Choć nawaliłem miliony razy, skrzywdziłem miłość swojego życia, to teraz wiem, że koniec z ranieniem Shai. Zbyt mocno ją kocham i czuję to całym sobą. Ona jest dla mnie najważniejsza, ona i Joy. Nie zamieniłbym tego życia na inne.
Shai nadal się nie odzywa, a jej oczy wypełniają się łzami. Cholera... mam nadzieję, że to łzy szczęścia, bo inaczej będzie słabo...
Nie brałem pod uwagę takiego scenariusza, że się nie zgodzi. Liczyłem, że będzie tak jak na filmach. Uklęknę, powiem najpiękniejsze słowa z głębi serca, zapytam czy za mnie wyjdzie, a ona rzuci mi się w ramiona, krzycząc głośno „TAK". Potem będziemy się całować, mocno ją przytulę i powiem jej jak bardzo ją kocham i jak się cieszę, że się zgodziła.
- Shai? - Odzywam się, nie mogąc już dłużej znieść tej ciszy.
Ona kręci głową i wybucha płaczem.
Cholera, cholera.
- Kochanie? - Pytam niepewnie.
- Nie mogę... Nie mogę... Przepraszam Theo - mówi, wstając pospiesznie. Wybiega na zewnątrz, a ja czuję się tak, jakbym dostał w twarz.
Nie zgodziła się...
CDN.
Miłego wieczoru robaczki 😈😏😘
CZYTASZ
WHEN YOU ARE HERE (SHEO STORY) [3]
FanfictionTrzecia część opowiadania „Wish you were here".