3.

33 5 3
                                    

Wraz ze zniknięciem dziewczyny za drzwiami wszystkie spojrzenia padły na mnie.

-No co?- zapytałam robiąc jakiś dziwny niekontrolowany ruch rękami.
Do naszego stolika podeszła niska dziewczyna z burzą czarnych loków.

-Lepiej na nią uważaj- zrobiła przerażoną minę i tak szybko jak podeszła się ulotniła.

Zlustrowałam wszystkich po kolei pytającym wzrokiem.

-Podobno jest potomkiem wielkiego czarodzieja z Oz- oznajmił mi Mark, a ja głośno się roześmiałam. Poczułam, że wszystkie pary oczu na stołówce są skierowane na mnie, dlatego ucichłam.

-I Wy w to wierzycie? - ponownie się roześmiałam, a oni dalej patrzyli na mnie jak na wariatkę kiwając głowami- i co może jak posmaruje się sosem mięsnym to przywołam wilkołaki? I oczywiście muszę pamiętać aby nie wykrwawić się przy wampirach.

Pomyślałam o wilku w pokoju
Mój śmiech stał się dość obłąkany i Agnes szybko zakryła mi usta próbując wyprowadzić.

-Zabierzmy ją do pokoju- próbowałam się wyrwać. Puścili mnie dopiero, gdy byliśmy wystarczająco blisko pokoju.

-O co znów chodzi? Albo wiecie co? Mówmy ciszej bo wampiry wszystko słyszą.

-Hope, uspokój się, to naprawdę nie są żarty!

-Zawsze chciałam zobaczyć wróżkę- uśmiechnęłam się lekceważąco.

Wymienili pomiędzy sobą niezrozumiałe dla mnie spojrzenia. Po chwili jednak już wiedziałam o co chodzi. Każde złapało mnie pod ramię i wepchnęli do pomieszczenia. 
Mark rzucił mnie na łóżko, a Agnes usiadła na mój brzuch i przytrzymała rękę na twarzy dopóki się nie uspokoiłam.

-Może myślisz, że to niemożliwe, ale to o czym przed chwilą mówiłaś istnieje. Wróżki, czarownice, wampiry, wilkołaki i... hybrydy, chociaż na całym świecie jest ich tylko kilka.

-Niemożliwe- zaśmiałam się, a Mark znów zasłonił mi usta.

-Posłuchaj, to jest prawda- kręciłam się próbując wyswobodzić spod Agnes.

-Popatrz na mnie, udowodnię Ci to!- krzyknął Mark. Uspokoiłam się patrząc na niego z ciekawością.

-Czekam- przybliżył się do mnie najbliżej jak tylko się dało. Zamknął oczy i otworzył ukazując szkarłatne tęczówki. Odsunęłam się lekko przerażona.

-Jesteś tu z takiego samego powodu jak my. Wszyscy w tej szkole nie są ludźmi, więc Ty też nie jesteś jeśli tu trafiłaś- mówiąc to powoli dotykał ściany czegoś szukając. W pewnej chwili jego oczy się rozjaśniły, a ściana się... otworzyła? Wyciągnął kieliszek i butelkę czerwonej cieczy, prawdopodobnie wina. Napełnił szklane naczynie i podał mi je.

-Napij się trochę- wyciągnął w moją stronę kieliszek, a ja nieufnie wyciągnęłam po niego rękę. Przechylałam powoli kieliszek patrząc jak światło odbija się od cieczy.

-Co to?- zapytałam wciąż poruszając delikatnie kieliszek i podając sobie z prawej do lewej ręki.

-Nie pytaj, po prostu spróbuj.

Przybliżyłam szkło do twarzy i zaciągnęłam się wonią napoju. Cudowny zapach. Powoli zanurzyłam w nim wargi delektując się smakiem. Zachłannie przechyliłam naczynie i wypiłam wszystko na raz. Mark szybko do mnie podszedł i przyglądał się bardzo uważnie moim oczom.

-Cholera- syknął pod nosem.

-Co jest?- zapytała zaskoczona Agnes.

-Sama zobacz- wskazał palcem na moją twarz, a brunetka lekko podniosła ręką mój podbródek i spojrzała mi w oczy. Szybko jednak zabrała rękę i odsunęła się w stronę Mark'a.

Tame the MonsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz