Wraz ze zniknięciem dziewczyny za drzwiami wszystkie spojrzenia padły na mnie.
-No co?- zapytałam robiąc jakiś dziwny niekontrolowany ruch rękami.
Do naszego stolika podeszła niska dziewczyna z burzą czarnych loków.-Lepiej na nią uważaj- zrobiła przerażoną minę i tak szybko jak podeszła się ulotniła.
Zlustrowałam wszystkich po kolei pytającym wzrokiem.
-Podobno jest potomkiem wielkiego czarodzieja z Oz- oznajmił mi Mark, a ja głośno się roześmiałam. Poczułam, że wszystkie pary oczu na stołówce są skierowane na mnie, dlatego ucichłam.
-I Wy w to wierzycie? - ponownie się roześmiałam, a oni dalej patrzyli na mnie jak na wariatkę kiwając głowami- i co może jak posmaruje się sosem mięsnym to przywołam wilkołaki? I oczywiście muszę pamiętać aby nie wykrwawić się przy wampirach.
Pomyślałam o wilku w pokoju
Mój śmiech stał się dość obłąkany i Agnes szybko zakryła mi usta próbując wyprowadzić.-Zabierzmy ją do pokoju- próbowałam się wyrwać. Puścili mnie dopiero, gdy byliśmy wystarczająco blisko pokoju.
-O co znów chodzi? Albo wiecie co? Mówmy ciszej bo wampiry wszystko słyszą.
-Hope, uspokój się, to naprawdę nie są żarty!
-Zawsze chciałam zobaczyć wróżkę- uśmiechnęłam się lekceważąco.
Wymienili pomiędzy sobą niezrozumiałe dla mnie spojrzenia. Po chwili jednak już wiedziałam o co chodzi. Każde złapało mnie pod ramię i wepchnęli do pomieszczenia.
Mark rzucił mnie na łóżko, a Agnes usiadła na mój brzuch i przytrzymała rękę na twarzy dopóki się nie uspokoiłam.-Może myślisz, że to niemożliwe, ale to o czym przed chwilą mówiłaś istnieje. Wróżki, czarownice, wampiry, wilkołaki i... hybrydy, chociaż na całym świecie jest ich tylko kilka.
-Niemożliwe- zaśmiałam się, a Mark znów zasłonił mi usta.
-Posłuchaj, to jest prawda- kręciłam się próbując wyswobodzić spod Agnes.
-Popatrz na mnie, udowodnię Ci to!- krzyknął Mark. Uspokoiłam się patrząc na niego z ciekawością.
-Czekam- przybliżył się do mnie najbliżej jak tylko się dało. Zamknął oczy i otworzył ukazując szkarłatne tęczówki. Odsunęłam się lekko przerażona.
-Jesteś tu z takiego samego powodu jak my. Wszyscy w tej szkole nie są ludźmi, więc Ty też nie jesteś jeśli tu trafiłaś- mówiąc to powoli dotykał ściany czegoś szukając. W pewnej chwili jego oczy się rozjaśniły, a ściana się... otworzyła? Wyciągnął kieliszek i butelkę czerwonej cieczy, prawdopodobnie wina. Napełnił szklane naczynie i podał mi je.
-Napij się trochę- wyciągnął w moją stronę kieliszek, a ja nieufnie wyciągnęłam po niego rękę. Przechylałam powoli kieliszek patrząc jak światło odbija się od cieczy.
-Co to?- zapytałam wciąż poruszając delikatnie kieliszek i podając sobie z prawej do lewej ręki.
-Nie pytaj, po prostu spróbuj.
Przybliżyłam szkło do twarzy i zaciągnęłam się wonią napoju. Cudowny zapach. Powoli zanurzyłam w nim wargi delektując się smakiem. Zachłannie przechyliłam naczynie i wypiłam wszystko na raz. Mark szybko do mnie podszedł i przyglądał się bardzo uważnie moim oczom.
-Cholera- syknął pod nosem.
-Co jest?- zapytała zaskoczona Agnes.
-Sama zobacz- wskazał palcem na moją twarz, a brunetka lekko podniosła ręką mój podbródek i spojrzała mi w oczy. Szybko jednak zabrała rękę i odsunęła się w stronę Mark'a.
CZYTASZ
Tame the Monster
RomanceFagment: "Wiesz jak się obdziera ze skóry albo znasz smak krwi prosto z tętnicy. Nie można mieć dwóch różnych osobowości. Tak się po prostu nie da. Musisz wybrać - powiedział z iskrą smutku w oczach i odszedł."