Find my destiny...

117 17 1
                                    

Calum.

Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Wszystko dookoła mnie wirowało. Czułem się jak na jakiejś pieprzonej karuzeli. Powoli podniosłem się na łokciu i otworzyłem oczy. Dowson siedział na brzegu łóżka,spoglądając na mnie z uśmiechem.

-Nareszcie wstałeś kochanie.

-Co?-jęknąłem i zorientowałem się, że leżę w samych bokserkach- Dowson...co się stało?

Dreszcz przerażenia przebiegł mi po plecach. Zrobiłem to z Dowsonem? Nie. Nie. Nie. Tylko nie to.

-Nie pamiętasz? No tak, trochę za dużo wypiłeś...Masz strasznie słabą głowę-pochylił się, żeby mnie pocałować, ale zasłoniłem się ręką-Co jest Cally?

-Nie dotykaj mnie!- zaszlochałem- Nie chciałem tego!

-Chciałeś. Nie pamiętasz jak mnie o to prosiłeś? Och Dowson, proszę weź mnie. Pomóż mi zapomnieć.

-Nie-pociągnąłem głośno nosem. Moja twarz już była mokra od łez. Nie pamiętałem niczego, ale byłem pewien, że Dowson nie mówi prawdy. Przynajmniej tak się łudziłem- Nie zdradziłem Ashtona...nie umiałbym.

-Cally-Dowson położył mi rękę na udzie- Słodki Cally...

-Podałeś mi coś! W tym drinku!

-Oczywiście, że nie. Jak możesz oskarżać mnie o takie rzeczy?-powiedział urażonym tonem- Zależy mi na tobie Calum. Uspokój się i chodź do mnie.

Wstałem z łóżka na miękkich nogach rozglądając się za swoim ubraniem. Jeansy leżały na podłodze. Ku mojemu przerażeniu, obok spoczywała zużyta prezerwatywa. Wciągnąłem spodnie i koszulkę, którą znalazłem na szafce, co chwila ocierając łzy.

-Dokąd idziesz?

-Do domu...to się nie powinno wydarzyć...nigdy.

-Nigdzie się wybierasz Cally- Dowson ścisnął mnie za ramię. Próbowałem się wyszarpnąć, ale jego uścisk był mocny.

-Zostaw mnie!-warknąłem.

-Jeśli sądzisz, że pozwolę ci...

Dowson nie skończył tego zdania, bo przyłożyłem mu z pięści w twarz. Zatoczył się po pokoju i upadł na podłogę. Wyszedłem z jego domu i puściłem się biegiem przed siebie. Mój samochód został na parkingu przed knajpą, w której pracował Dowson.

Nie wiem jak długo biegłem, ale z pewnością opuściłem już doki. Stanąłem pod ścianą jakiejś pizzeri, próbując złapać oddech. Byłem wyczerpany. Płuca mnie paliły, głowa pękała, a płacz ściskał gardło. Do tego wszystkiego byłem przerażony i wściekły na samego siebie.

Zdradziłem Ashtona. Zdradziłem go. Przespałem się z Dowsonem. Przynajmniej on tak twierdzi, bo ja nie pamiętam absolutnie nic, od momentu kiedy podszedł do mnie z prezerwatywą w dłoni. Jestem pewien, że podał mi coś w tym drinku. Wykorzystał mnie... Poczułem się brudny. Poczułem jakby po moim ciele pełzało stado robaków. Jak tylko wrócę do domu, wykąpię się w wybielaczu. Brzydziłem się sobą. Pozwoliłem się wykorzystać i zdradziłem Ashtona. On mi tego nigdy nie wybaczy, ale muszę mu powiedzieć o tym co Dowson mi zrobił. Może wtedy zrozumie i da mi drugą szansę. Przecież nie byłem tego świadomy. Chciałbym w to wierzyć. Jednak najpierw muszę wrócić do domu i zmyć z siebie zapach Dowsona. Znalazłem w kieszeni telefon i wybrałem numer do Michaela.

Po kwadransie pod pizzerią zaparkowało czerwone audi. Wsiadłem, zapiąłem pas i podciągnąłem kolana pod brodę.

-Dzięki, że przyjechałeś-rzuciłem słabo.

-Cal. Co ty zrobiłeś?-w jego głosie usłyszałem pretensje.

-Co?

-Po co wysyłałeś to zdjęcie Ashtonowi?

-Jakie zdjęcie?

-To na którym leżysz w łóżku i całujesz się z jakimś innym kolesiem.

-O czym ty do mnie mówisz Mike?!

Wyciągnąłem telefon i szybko znalazłem ostatnią wysyłaną wiadomość.

-Jasna cholera...-zapiszczałem- Nie wysyłałem tego!

-Ale to ty jesteś na tym zdjęciu.

-To on! Dowson. To on zrobił to zdjęcie, ja byłem nieprzytomny.

Michael westchnął cicho,co brzmiało trochę jak kpina.

-Nie wierzysz mi?

-Wierzę, ale to chyba nie ja jestem tą osobą, którą masz przekonać.

Michael zaczął grzebać w kieszeni bluzy, z której wyciągnął telefon, który właśnie zadzwonił.

-Ash?

Spojrzałem na niego. Zrobił wielkie oczy.

-Co? Serio? Tak. Właśnie z nim jestem...dobra. Jasne. Zaraz będziemy.

-Ashton...

-Zawiozę cię do niego.

-Co? Nie!

-Musicie pogadać i skończyć tę dziecinadę.

-Zawieź mnie do domu Michael-nakazałem czując, że zaczynam się trząść-Nie jestem gotowy, żeby z nim porozmawiać.

-A później będziesz?

Michael posłał mi pełne nadziei spojrzenie i skręcił na drogę, która prowadziła do domu Ashtona. Zatrzymał się na jego podjeździe, ale nie zgasił silnika.

-Będzie dobrze Calum.

Niepewnie wysiadłem z samochodu i ruszyłem ku mojemu przeznaczeniu.

Chcecie maraton? Mam gotowe kolejne trzy rozdziały, ale nie wiem czy nie będzie Wam za dużo. Właśnie piszę zakończenie.
With all my love. Aleksa.

If You Don't Know Let Me Go|| CashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz