Płakałem przy Tobie 7 razy

298 54 22
                                    



Płakałem przy Tobie siedem razy.

Jedyny widziałeś mnie w takim żałosnym stanie. Jedyny ocierałeś moje gorzkie łzy. Byłeś moim oparciem, gdy zacząłem upadać. Bezpieczną przystanią, gdy na morzu szalał sztorm. Nigdy nie pytałeś o powód, po prostu byłeś, użyczając mi swojego ramienia. Każdy, kto cię znał, wiedział, że jesteś prawdziwym przyjacielem. Wszyscy oprócz mojej osoby.

Dla mnie byłeś kimś więcej.

Patrzyłem na ciebie wyjątkowym wzrokiem. Przez lata odkrywałem cię powoli, krok po kroku, nie spiesząc się. Cieszyłem się z twojej obecności, najmniejszego uśmiechu, czy słowa wypowiedzianego w moją stronę. Zdradzałeś mi swoje sekrety, a ja w zamian opowiadałem swoje tajemnice.

Nie byłeś przyjacielem.

Na pewno nim nie byłeś. Od początku moje serce ustawiło cię w innym miejscu. W miejscu, gdzie tylko ty mogłeś stać.

Pamiętasz, jak nas trenowali?

Dobrze tańczyłem. Od dziecka byłem w tym niezły. Prawda jest taka, że tylko dlatego mnie przyjęli. Kompletne przeciwieństwo twojej postaci. Wspaniale śpiewałeś. Miałeś unikatową barwę głosu. Przyjęli cię bez dłuższego namysłu. Idealny materiał na gwiazdę. Jedyną rzeczą, jakiej nie miałeś, była kondycja. Zawsze pierwszy padałeś zmęczony na podłogę. Zawsze pierwszy prosiłeś chociaż o jeden łyk wody. Zawsze pierwszy wychodziłeś na przerwę.

Już wtedy zwróciłeś moją uwagę.

Dobrze wiedziałeś, czego chcesz i kim chcesz zostać. Ja taki nie byłem.

Miałem szybko upaść.

Słaby głos. Brak w nim siły i oryginalności. Mętny. Nijaki. Po prostu zwyczajny. Żyłem kurczowo trzymając się liny ratunkowej, jaką był taniec. Wspinałem się po niej z całych sił, po drodze próbując szukać innych desek ratunku. Nie było nic. Nic oprócz rozjuszonego morza.

Wtedy nas połączyli.

Piątkę zwyczajnych nastolatków z wielkimi marzeniami. Dogadywaliśmy się. Mimo różnic wieku, mimo różnych stylów. Wszyscy mieliśmy jeden cel – stanąć na scenie. Wtedy poczułem, że jestem od tego najdalej. Mimo, że podziwiałeś mój taniec. Mimo, że zachwycałeś się moimi ruchami.

Taniec to nie wszystko.

Tak wtedy powiedzieli. Delikatna sugestia, abym się szykował. Szykował na wydalenie z wytwórni. Bolało. Nie wspomniałem wam o tym ani słowem. Nie chciałem waszego współczucia. Żalu od osób, które będą mogły iść drogą, która dla mnie istniała tylko w snach. Tych najbardziej fantastycznych.

Mój ostatni dzień.

Jak zawsze pożegnałem was z uśmiechem. Do tej pory nic nie wiedzieliście. Mimo nastu lat byłem mistrzem kłamstw. W końcu zostałem sam. W całym budynku znajdowały się ze cztery osoby. W tym ja będący na naszej sali. Chociaż nie... To była wasza sala. Ja już zostałem odrzucony. Stanąłem na środku i padłem na kolana. Ręką delikatnie dotykałem podłogi. Muszę się pożegnać. Pogrzebać marzenie i zapomnieć o nim.

Jakby nigdy go nie było.

Nie zauważyłem, że łzy spływają po moich policzkach. Czułem jedynie ból. Tysiące igieł wbijających się w serce, które i tak się dusiło. Miałem ochotę wyć i krzyczeć. Że tak nie powinno być. Że to nie ja powinienem odejść. Że świat na pewno się pomylił.

Nie krzyczałem.

Jedynie mój szloch odbijał się od ścian i luster. Za późno na wrzaski i narzekania. To koniec. Zniknę stąd, a oni za kilka dni mnie zapomną i będą iść dalej. Tam, gdzie ja nigdy miałem się nie znaleźć.

Płakałem przy Tobie 7 razy/I cried beside you for 7 times ○ OnTae ○Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz