Louis nie panował nad wieloma rzeczami w swoim życiu, ale nad tą jedną zwłaszcza – nad zazdrością.
Gdyby miał być szczery wobec samego siebie, działo się tak od czasów dzieciństwa. Zaczęło się wówczas, gdy na świat przyszła jego pierwsza, młodsza siostra, przez co niebieskooki zszedł na dalszy plan – wiadomo, opieka nad noworodkiem wymagała poświęceń, jednak kilkuletni szatyn nie był w stanie tego zrozumieć, płacząc za mamą, która nie miała dla niego tyle czasu, ile on sam potrzebował. Nie potrafił bawić się samemu, ciągle zawracając głowę Jay, która miała na swoich barkach naprawdę wiele obowiązków, zaczynając od tych zawodowych, skończywszy na domowych i rodzinnych.Później było jeszcze gorzej – szczególnie, gdy rozpoczynał się rok szkolny, a najlepszy przyjaciel Louisa miał o wiele ładniejszy tornister, niż on sam. Wszystko to sprawiało, że chłopiec był zazdrosny i uczył się tej zazdrości niemalże z dnia na dzień, na każdym, możliwym kroku. Szkoła była dla niego trudnym okresem i, gdyby miał być szczery wobec samego siebie, wolał o nim nie pamiętać. Miał niewielu znajomych, właśnie przez to, jak się zachowywał. Cóż, nic nie mógł poradzić na to, że wolał bawić się samochodzikami innych chłopców czy porywać dziewczynkom lalki, biorąc pod uwagę, że sam nie posiadał takich fajnych, które przypadłyby mu do gustu. Gdy robił się starszy – pojawił się kolejny problem, a mianowicie szkolne oceny. Nikt na tle klasy ze sobą nie rywalizował, jednak Louis owszem – zawsze chciał być lepszy od innych, zawsze zazdrościł przyjacielowi determinacji i pasji do nauki, a potem każdego świadectwa z paskiem, o które on co roku bezskutecznie walczył. Wszystko, co działo się w jego młodym życiu, podsycane było przez jego chorobliwą zazdrość.
I potem pojawił się on – długonogi, zielonooki Harry Styles, na punkcie którego Louis dosłownie stracił rozum. Poznali się przypadkowo i, choć to zabrzmi beznadziejnie i słodko aż do obrzydzenia, ich pierwsze spotkanie wyglądało właśnie tak, jak w nieudolnie nakręconych komediach romantycznych. Wpadli na siebie na środku szkolnego korytarza, gdy szatyn spieszył się na matematykę, niosąc w ręku kubek z gorącą herbatą, która – rzecz jasna – wylądowała na idealnie uprasowanej koszuli młodszego od trzy lata chłopaka. Przypadek? Później wszystko potoczyło się tak, jak w filmach – pierwsze spotkanie poza murami budynku, pierwsze wyjście na spacer, randka, pocałunek. I właśnie w tym momencie niebieskooki poczuł, że szczęście wreszcie zaczęło mu dopisywać i że Harry jest dla niego szansą, której ten nie może tak po prostu zmarnować.
Cóż – to, że dobrze układało im się w związku, nie oznaczało jeszcze, że Louis przestał być zazdrosny, wręcz przeciwnie. Bywały momenty, w których czuł się na tyle niepewny samego siebie, że potrafił rozpętać kłótnię z byle powodu, zabraniając zielonookiemu wychodzić do przyjaciół czy gdziekolwiek samemu, martwiąc się o to, że w tym czasie może poznać kogoś nowego. Kogoś, kto okaże się być lepszy, niż on sam. To z czasem zaczęło ich przerastać i szatyn z jednej strony się temu nie dziwił – był naprawdę ciężkim człowiekiem, mając taki, a nie inny charakter. Nie chodziło o to, że nie ufał młodszemu od siebie chłopakowi, to chodziło o niego samego – on nie mógł poradzić sobie z zazdrością i własnymi kompleksami, które przerastały go niemalże na każdym kroku. Nie uważał siebie za kogoś atrakcyjnego – ani wizualnie, ani tym bardziej pod względem wspomnianego wcześniej charakteru i to sprawiało, że bał się, że Harry pewnego dnia przejrzy na oczy i zda sobie sprawę z tego, że Louis nie jest dla niego odpowiednim kandydatem na przyszłość. Dlatego też był irracjonalny w swoim postępowaniu, czasami prawie prosząc zielonookiego, by ten nie wychodził i spędził z nim wieczór, leżąc na kanapie i zajadając ich ulubione, miętowe lody. I owszem, ten za każdym razem się na to zgadzał, jeszcze nie do końca zauważając, że traci przez to swoją wolność.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie X Factor i powstanie One Direction, dzięki któremu oczy całego świata spadły na Harry'ego i pozostałą czwórkę – w szczególności jednak na samego Harry'ego, którego już od początku określano mianem lidera. Cóż, miał nieskazitelny charakter, wielkie serce i pasję do śpiewania – nic dziwnego, że kochali go wszyscy i wszyscy pragnęli go tak bardzo, jak sam Louis. Przez to starszy chłopak stał się jeszcze bardziej zazdrosny, doskonale zdając sobie sprawę, że połowa ich fanek marzy o tym, by kiedyś zostać jego żoną. Zapewnienia miłości nie miały w tym momencie żadnego znaczenia, nie wtedy, gdy Louis na co dzień musiał obserwować liczne dziewczyny, rzucające mu się na szyje czy całujące go w policzek w taki sposób, jaki był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla niego.
CZYTASZ
i need a reason to excist (one shot) ❌ larry
Fanfic"W każdym końcu kryje się nowy początek..."