— Na pewno wszystko wzięliśmy? — spytałem po raz enty, nerwowo przygryzając dolną wargę i przyglądając się widokom rozciągającym się za samochodową szybą.
Jechaliśmy samochodem Jongina już dobre pięć minut, a ja zdążyłem zadać mu to samo pytanie chyba dwadzieścia razy. Musiał być zirytowany, zresztą co rusz wzdychał i chyba postanowił mnie tym razem zignorować. Cóż, nie winiłem go za to, ale ja naprawdę panikowałem na myśl o pozostawieniu czegoś potrzebnego w naszym mieszkaniu. To była pierwsza tak poważna wystawa, wybrano obrazy tylko najlepszych artystów na uczelni, a jakimś cudem i moje znalazły się na liście... Potarłem dłońmi swoje policzki i zacząłem nerwowo tupać nogą, na co Kim zareagował od razu, układając dłoń na moim udzie, by delikatnie je pocierać.
— Nie stresuj się tak, Hunnie. Wszystko będzie w porządku, a z domu zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. — zapewnił mnie spokojnie brunet, przenosząc swoją rękę na skrzynię biegów.
Na jego słowa odpowiedziałem cichym pomrukiem, jednak zaraz otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia, przypominając sobie, że przecież rano wstawiałem pranie... Rozwiesiłem je, czy nie? Przecież ubrania nie mogą zostać w pralce, przejdą wilgocią i będą okropnie pachnieć! Jęknąłem poirytowany, nie wiedząc co robić. Nie chciałem zatrzymywać teraz Kaia, zresztą niedługo będziemy na miejscu... Spóźnienie się nie było mile widziane na takich przyjęciach. Przygryzłem po raz kolejny dolną wargę, a mój partner mruknął coś pod nosem i korzystając z faktu, że zatrzymaliśmy się na światłach, kciukiem naparł na moje usta, by uwolnić je spod moich zębów.
— Nie rób tak, bo zacznie lecieć ci krew... Widzę, że coś jest nie tak. O co chodzi? — zapytał dziwnie zmęczonym głosem i posłał mi delikatny uśmiech.
— Nie pamiętam, czy rozwiesiłem pranie.
Cisza. Nie lubiłem ciszy.
— I chcesz sprawdzić, czy na pewno to zrobiłeś, prawda?
— Tak...
Nie lubiłem takich momentów, czułem, że w Jonginie narasta irytacja, ale przecież nie mogłem go winić. To ja jak zwykle bezpodstawnie panikowałem, sprawiając mu jedynie kłopot.
— Okej, zaraz zawrócę.
Odwróciłem wzrok, czując dziwny ucisk w klatce piersiowej. Czemu musiałem mieć takie paranoje? Czemu nie mogłem po prostu wyrzucić z myśli tego piekielnego prania, które w tym momencie wcale nie było aż tak ważne? Czasem wolałbym, gdyby Kai mi odmówił, zirytował się, powiedział coś niewłaściwego... Ale w takich chwilach on milczał, zawsze milczał, a ja tak bardzo nienawidziłem ciszy.
Kiedy zajechaliśmy pod blok, sam wróciłem do mieszkania i odetchnąłem z ulgą, na widok rozłożonej suszarki, choć z drugiej strony czułem się jeszcze gorzej, bo na marne kazałem swojemu ukochanemu wracać pod nasz dom... W myślach policzyłem do dziesięciu, jeszcze raz rozglądając się po pomieszczeniu, i opuściłem apartament, zamykając za sobą drzwi na klucz. Dobra, Oh, wszystko sprawdziłeś i nie musisz już martwić się o nic, racja? Z tą myślą powróciłem do bruneta i zająłem swoje miejsce w samochodzie, poprawiając włosy i zapinając pas.
— I jak?
— Rozwiesiłem wcześniej. Przepraszam za kłopot, naprawdę. — wyszeptałem i uśmiechnąłem się lekko, by zaraz cmoknąć mężczyznę w policzek, co sprawiło, że i kąciki jego ust powędrowały w górę.
— Nie masz za co przepraszać... Swoją drogą, nie powinniśmy spóźnić się na galę. Mamy jeszcze czas. — zapewnił mnie, dzięki czemu odetchnąłem z ulgą i zamknąłem oczy, opierając się o swój fotel.
CZYTASZ
love me, hate me • sekai | hiatus
Fanfiction'Połączyła ich miłość granicząca z nienawiścią. pairing • sekai, kaihun; side: maybe chanbaek main character • sehun type • dramat, romance, a bit of smut, angst