Rozdział 13

196 9 2
                                    

*Ada*

Po udanej kolacji 'zapoznawczej' udałam się do pokoju. Miałam dzisiaj jeszcze zadzwonić do Gregora, powiedzieć mu jak poszedł powrót do pracy, gdy usłyszałam ciche pukanie. Wychyliłam się za drzwi i ujrzałam tam Wojtka z Grzesiem. 

- Możemy wejść? Zapytał jeden z nich. 

- No pewnie, wchodźcie. Odpowiedziałam szybko, bo już wiedziałam, że coś jest nie tak. - Więc o co chodzi moi drodzy? Powiedziałam do nich obu. 

- No więc.. no bo wiesz.. za dwa tygodnie jest gala w Paryżu.. i ten oto pan - wskazał na Krychowiaka Szczęsny - powiedział Celii, że przyjedzie z dziewczyną.. 

- I ja mam wam pomóc znaleźć dziewczynę Grzesiowi? Zaśmiałam się. 

- Nie, masz udawać jego dziewczynę. Poinformował mnie Wojciech. 

- W co wy się wkopaliście.. - westchnęłam - zrobię to, ale pod jednym warunkiem. 

Spojrzeli na mnie pytająco. 

- To jedyny raz, gdy się na coś takiego godzę.  Powiedziałam po czym wygoniłam ich z mojego apartamentu. Wzięłam telefon do ręki i już wybierałam numer, gdy zaczął on wibrować w mojej dłoni. Uśmiechając się na mojego przyszłego rozmówcę odebrałam
- Hej Schlieri. Miałam do ciebie dzwonić właśnie.
- No cześć Księżniczko. Co za synchronizacja. Zaśmiał sie krótko.
- No tak, co tam u Ciebie? Zapytałam go.
- Właśnie się pakuje, bo wyjeżdżam na tydzień. Rzekł z podekscytowaniem w głosie.
- Miłych wakacji.
- Będą bardzo miłe moja droga. Po jego słowach coś mnie zabolało. - Jak tam pierwszy dzień w nowej-starej pracy? Zapytał już lekko mniej szczęśliwy.
- Bardzo dobrze, dziękuję. Odpowiedziałam mu, po czym zapadła cisza.
- To ja zadzwonię jutro mała.
- Dobrze, będę czekać Gregor. Westchnęłam,  tęsknię za nim.
- Dobranoc skarbie. Po jego słowach uśmiechnęłam się i także się z nim pożegnałam. Wzięłam się za rozpakowywanie moich walizek, bo przecież nie wybieram się nigdzie przez najbliższy tydzień.
Gdy już skończyłam wzięłam do ręki moją kosmetyczkę wraz z pidżamą i ruszyłam do łazienki wziąć odprężającą kąpiel. Zaczęłam nalewać sobie wody do wanny, po czym dolałam mojego ulubionego olejku arbuzowego. Zmyłam makijaż i prawie od razu zanurzyłam się w wodzie. Tak. Właśnie tego mi było trzeba. Siedziałam tam już chyba z godzinę, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Pod przymusem wyskoczyłam z wanny zakrywając swoje ciało szlafrokiem. Nie spojrzałam na wyświetlacz, tylko od razu poirytowana odebrałam.
- Słucham. Powiedziałam po angielsku, lekko uniesionym głosem.
- Też Cię miło słyszeć Ada. Udał obrażonego.
- Cześć Hayböck, skąd masz mój numer? Zapytałam, bo nie pamiętam, bym sama mu go dawała.
-Piotrek. Zaśmiał się.
- Powiedz mu, że jak go spotkam to go zabije, za rozdawanie mojego numeru. Na moje słowa wybuchnął śmiechem i powiedział
- Ale nie dzwonię, by się kłócić od kogo mam numer. Mam sprawę do Ciebie.
- Michi stało się coś? Zapytałam z przerażeniem w głosie.
- Nic z tych rzeczy. Chodzi o Gregora. Gdy usłyszałam jego imię od razu spytałam
- Coś z nim nie tak?
- Broń Boże. Wyjeżdża. Nikomu nie chce powiedzieć gdzie i na jak długo.
- Mi też mówił, że gdzieś jedzie, ale na tydzień. Nic więcej nie wiem.
- Chociaż to. Kiedy wracasz? To pytanie mnie zasmuciło.
- Do skoków czy do Schlierenzauera?
- Skąd wiedziałaś, że o to mi chodzi?
- Rozmawiasz z panią psycholog człowieku. Zapomniałeś? Zaśmiałam się, by rozładować napięcie.
- No tak.
- Nie wiem, czy jeszcze coś z tego będzie. Powiedziałam już bardzo poważnym głosem.
- Adzia on cię kocha. Byłem dzisiaj u niego, gdy do Ciebie dzwonił. Był ciągle uśmiechnięty.
- To jak mogłeś nie słyszeć, że na tydzień wyjeżdża? Zapytałam mojego rozmówcę.
- Karmiłem Pou'a. Po tych słowach głośno się zaśmiałam.
- Ej nie śmiej się ze mnie. Zaprotestował.
- Dobra już skończ.
- Dobra, wracając do Gregora. Daj mu szansę. Chłopak się stara.
- Mówi to młodszy od niego kumpel. Powiedziałam zadziornie.
- Po prostu daj mu szansę i tyle. Przepraszam cię, ale jutro mamy trening po śniadaniu i muszę iść spać.
- Nie tłumacz się jużHayböck .
- Dobra Błaszczykowska.
- Nie kalecz mojego nazwiska Michael.
- Dobrze Adrianno. Zaśmiałam się cicho.
- Miłych snów Michi. Posłałam mu buziaka przez telefon.
- Słodkich snów maleńka. Powiedział po czym się rozłączył.
Czas iść spać. Weszłam jeszcze do toalety wypuściłam już zimną wodę i jeszcze raz przemyłam twarz zimną wodą. Założyłam bieliznę i zwiewną pidżamkę, która sobie przyszykowałam wcześniej, zamknęłam drzwi od pokoju na klucz. Położyłam się do łóżka po czym od razu zasnęłam.
Znajduje się na statku. Swoją drogą pięknym statku. Woda lekko go kołysze gdy płyniemy nim w głąb morza. Z pod pokładu wyszedł ktoś mi znajomy, ale za żadne skarby nie miałam pojęcia kto to jest. Trzymał w ręce dwa kieliszki z szampanem. Zorientowałam się, że jestem w stroju kąpielowym, tak jak mój towarzysz w bokserkach kąpielowych. Wzięłam od niego kieliszek i zaczęliśmy sączyć napój. Odłożył je na bok i pocałował mnie. Była w tym pocałunku miłość i pożądanie. Mężczyzna wziął mnie na ręce i zaprowadził do kajuty, która jak się okazało była sypialnią. Znów zaczęliśmy się całować, lecz gdy spojrzałam na swoją dłoń zauważyłam tam obrączkę. Jestem mężatką i do tego chyba szczęśliwą. Zatopiliśmy się w swoich ustach i prawie by do czegoś doszło, lecz z sąsiedniego pokoju wybiegła mała 6 letnia dziewczynka. Mam rodzinę. Szczęśliwa rodzinę.
Obudziło mnie natarczywe pukanie w drzwi. Nie. To nie było pukanie. To było walenie w drzwi. Taki piękny sen przerwany. Chciałabym, by tak wyglądało moje życie w przyszłości.
Gdy otworzyłam drzwi do pokoju wpadł Piszczek.
- Co jest? Zapytałam widząc jego przerażoną minę.
- Kuba.. bo on.. Jąkał się przez swoje zdenerwowanie.
- Co z nim Łukasz? Podniosłam głos, bo także się przestraszyłam.
- Zostawił to i wyjechał. Ubrania też zostały.
- Daj mi to. Wyrwałam z jego rąk kartkę którą zostawił na swoim łóżku.
' Muszę coś załatwić. Kuba.'
- Napisał tylko, że musi coś załatwić. Nic więcej Łuki.
- No właśnie. On nawet dłuższe sms pisze.
- Na pewno za niedługo będzie z powrotem. Zapewniłam przyjaciela, a przy okazji siebie. Kuba czasami robi głupie rzeczy, ale przecież nie zaprzepaści szansy pozostania w reprezentacji do konca kariery. W tym właśnie momencie zadzwonił Gregor.
- Przepraszam Łukasz, ale muszę odebrać.
Ten tylko skinął głową i wyszedł na korytarz. Połączenie się urwało, ale już po chwili oddzwoniłam.
- Dzień dobry Gregor. Powiedziałam uśmiechnięta.
- Dzień dobry skarbie. Odpowiedział mi.
- Co tam Schlieri? Zapytałam.
- Super. Właśnie jestem już na miejscu i czekam za kolegą, aż mnie odbierze z lotniska.
- To się cieszę. Dzwonił do mnie Michi.
- Tak? Zapytał.
- No przecież mówię. Zaśmiałam się - martwi się o Ciebie.
- Nie ma o co. Będę przez ten tydzień w dobrych rękach skarbie. Powiedział z uśmiechem. Czułam to.
- No dobrze. Baw się dobrze Gregor.
- Na pewno będę. Odpowiedział mi.
- Tęsknię za Tobą Greg. Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ja za Tobą też maleńka, ale obiecuję, że niedługo się zobaczymy. Powiedział wydaje mi się, że ciągle się uśmiechając.
- Liczę na to. Po tych słowach do mojego pokoju wszedł ponownie Łukasz w celu zebrania mnie na śniadanie.
- Pogadamy potem Gregor, lecę z kumplem na śniadanie.
- Do usłyszenia skarbie. Po jego słowach weszłam do łazienki i ubrałam się. Wychodząc napotkałam Piszczka 'rozwalonego' na moim łóżku. Zgarnęłam go i poszliśmy na dół do stołówki. To co tam zobaczyłam nigdy by nie przeszło by mi przez myśl.

Zaufaj mi ~ SchlierenzauerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz