Dzięki tobie żyję.

1.1K 64 13
                                    

Był słoneczny poranek. Eva obudziła się wyspana i gotowa na nadchodzący dzień. Zjadła szybko śniadanie i wyszła z domu.

Po drodze chciała wstąpić do swojego narzeczonego, który mieszka na sąsiedniej ulicy. Udała się pod znajomy adres i po chwili stała pod odpowiednimi drzwiami. Wyjęła z torebki pęk kluczy i znalazła odpowiedni. Otworzyła drzwi i weszła w głąb korytarza. Wyczuwając w przejściu zapach świeżej kawy od razu skierowała się w stronę kuchni.

Jej zdziwienie osiągnęło zenitu, gdy ujrzała Natana stojącego przy prawie nagiej kobiecie siedzącej na blacie stołu. Całowali się zachłanne, a Evie aż  robiło się nie dobrze gdy pomyślała, że jeszcze 48 godzin temu to ona była na miejscu tej kobiety. Wypuściła klucze, które z hukiem opadły na podłogę. Kochankowie oderwali się od siebie i spojrzeli w stronę bladej brunetki.

- Ja ci wszystko wytłumaczę.- zaczął narzeczony kobiety.

- Nic nie musisz mówić. Twoje czyny powiedziały same za ciebie.- Podeszła do niego i zdjęła piękny pierścionek, który dostała on Natana niecały miesiąc temu. - Nie chcę cię więcej na oczy widzieć.- powiedziała i na odchodne uderzyła go w twarz z taką siłą, iż jego głowa odchyliła się do tyłu.

Eva szybkim krokiem wyszła z domu, a po jej policzkach strumieniami płynęły łzy.

~•~

Do pracy dotarła po godzinie. Weszła do swojego małego gabinetu i usiadła wygodnie na miękkim fotelu. Spojrzała na godzinę wyświetlającą się na ekranie komputera.

Było po dziewiątej.
Wyjęła z szuflady dokumenty i zaczęła je przeglądać. Była tak pochłonięta swoją pracą, że dopiero po dłuższej chwili usłyszała alarm pożarowy.

- Pewnie znowu jakieś dzieciaki sobie żarty stroją.- powiedziała sama do siebie.

Nie ruszyła się ze swojego miejsca przez bite piętnaście minut. Po tym czasie zaczęła czuć nieprzyjemny zapach dochodzący z korytarza.  Wstała od biurka i najpierw  obejrzała się za siebie. Spojrzała w stronę okna, a jej oczy momentalnie zrobiły się dwa razy większe. Gabinet, który mieścił się na przeciwko jej stał cały w ogniu. Kobieta biegiem udała się w kierunku drzwi. Otworzyła je z rozmachem i stanęła jak wryta. Przed nią znajdował się ogień tak wysoki, że zasłaniał cały korytarz. Eva była przerażona. Nie wiedziała co zrobić.

Czyżby to miał być jej koniec?

Czy umrze w płomieniach?

Na szczęście po krótkim obeznaniu sytuacji spostrzegła, że z prawej strony jest zwalona jedna belka, pod którą mogła by przejść w bezpieczniejszą część korytarza.
Teraz w myślach dziękowała sobie, że dzisiaj postanowiła nałożyć spodnie. Prześlizgnęła się pod zawaloną belką i biegiem ruszyła w stronę wind.

Zdenerwowana naciskała przycisk przywołujący metalowe pudło chyba po raz tysięczny. W końcu winda przyjechała na jej piętro, a ona szybkim krokiem do niej weszła. Wcisnęła guziczek z poziomem zerowym i czekała, aż drzwi się zamknął. Z każdą minutą niecierpliwiła się jeszcze bardziej. Zaczęła nerwowo tupać nogą w ziemię. Gdy wreszcie metalowe drzwi się zamknęły wypuściła wstrzymywanie powietrze.

Zjechała dokładnie trzy i pół piętra, gdy winda nagle się zatrzymała.
Eva zamarła, serce biło jej jak szalone. Nie wiedziała co ma zrobić. Zaczęła uderzać w drzwi windy i krzyczeć. Z każdą minutą jej gardło coraz bardziej odmawiało posłuszeństwa. Zaczęło ją bolec i piec, ale jej to nie powstrzymało. Waliła w ściany coraz słabiej. Ręce miała opuchnięte i zaczerwienione. Usiadła na podłodze i podkuliła nogi pod brodę. Kołysała się nerwowo do przodu i do tyłu.

Nagle zauważyła, że przez szparę w drzwiach wlatują kłęby dymu. Było ich coraz więcej. Z każdym wdechem do jej płuc dostawało się mniej tlenu. Powoli się dusiła, ale najgorsze było to, że nie mogła nic z tym zrobić. Panika przejęła nad nią kontrolę.  Nie miała pojęcia ile tak siedzi, lecz nagle usłyszała potężny męski głos.

- Halo! Jest tam kto?

- Halo! Tu jestem! Pomocy!- krzyczała, ale nie mogąc złapać oddechu przestała i tylko uderzała pięściami w drzwi.

- Jest tam pani?- zapytał mężczyzna.

- Tak. Pomóżcie mi, proszę.- dodała już nieco ciszej.

- Zaraz panią wyciągnę.- powiedział, a następnie usłyszała tępe uderzenie w metalowe drzwi.

Po kilku takich ciosach mogła zobaczyć przed sobą strażaka, który ją uratował. Eva rzuciła mu się w ramiona z płaczem. Mężczyzna wziął  kobietę na ręce i wyniósł z walącego się budynku. Na zewnątrz roiło się od ratowników medycznych, policji i oczywiście straży pożarnej.
Eva została zaniesiona do jednej z pobliskich karetek. Tam zajęła się nią młoda lekarka. Wstrzyknęła dziewczynie jakieś leki, a po chwili przed oczami brunetki pojawiły się ciemne plamy, które powiększały się z każdym mrugnięciem. Za chwile nastała ciemność.

~•~

Eva obudziła się w szpitalu. Głowa bolała ją niemiłosiernie. Rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, że musiała długo być nieprzytomna, gdyż za oknem zapada już zmrok. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na szafkę obok. Stał tam kubek z wodą. Podniosła go i za  jednym razem wypiła całą jego zawartość.

- Dobry wieczór. Cieszę się, że pani już się obudziła.- powiedziała ta sama lekarka, który podała jej środki nasenne w karetce.

- Tak. Ja też.- odpowiedziała jej Eva.

- Mam dla pani złą wiadomość. Na skutek długotrwałego wdychania dymu wywołanego podpaleniem benzyny pani serce znacznie osłabło. Gdyby nie została pani wcześniej wyciągnięta z windy, pewnie nie obeszło by się bez operacji.

- Ale jak to osłabło?

- Znaczy, pracuje mniej wydajnie niż wcześniej.

- Ale to niczemu nie zagraża?

- Póki co, to nie. Musi pani być pod stałą opieką lekarzy. Comiesięczne kontrole, badania. Dostanie pani odpowiednie leki.

- Chyba nie mam innego wyjścia.- westchnęła zrezygnowana.

- Chyba nie.- roześmiała się lekarka. - Teraz muszę już iść. Tak na marginesie ktoś bardzo chce się z panią zobaczyć.- powiedziała z uśmiechem i wyszła.

Po chwili Eva usłyszała pukanie. Krzyknęła, że można wejść, a jej oczom ukazał się wysoki brunet o pięknych czekoladowych oczach.

- Hej. Przyszedłem zobaczyć jak się pani czuje.- powiedział.

- Eva. Jestem Eva, a nie żadna pani- powiedziała cicho.

- Artur.- przedstawił się.- To ja cię dzisiaj wyciągnąłem z tej windy. Szczerze mówiąc nie wiem jakim cudem wytrzymałaś tam tyle czasu.

- Ja też nie wiem jak, ale dziękuję ci za pomoc. Gdyby nie ty już dawno wąchałabym kwiatki od dołu.- zaśmiała się dźwięcznie kobieta.

- To nic takiego odpowiedział jej pięknym uśmiechem.

- Dzięki tobie żyję.- powiedziała Eva.

Taki spontaniczny one shot. Mam nadzieję, że się wam podoba. Gdybyście zobaczyli jakieś błędy, dajcie znać to je poprawię.

Dzięki tobie żyję. One Shot.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz