17.

422 44 81
                                    


***

***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

Shailene

Jestem przerażona, zaczynam ciężko oddychać. Liam podchodzi do nas i zagląda do wózka.

- Kalea, moja śliczna córeczka - mówi i uśmiecha się. Zanim zdążę zaprotestować, wyciąga ją z wózka i przytula. - Jaka jesteś podobna do tatusia, taka podobna. Moja mała księżniczka.

- Liam, zostaw ją - odzywam się przez ściśnięte gardło. Boję się, boję się, że zrobi jej krzywdę... tak jak mnie. Chciałabym wyrwać mu Joy, ale jestem od niego słabsza.

Gdyby tylko Theo tu był... Dlaczego nie mogliśmy tu pójść razem? Cholera...

- Jestem jej tatą, mam swoje prawa. Poza tym chyba jej się u mnie podoba. Prawda, smyku? - Zwraca się do Joy, która uśmiecha się do niego. Ale ona tak reaguje na każdego nieznajomego. Do wszystkich się śmieje.

- Włóż ją do wózka - mówię błagalnym tonem. - Liam, proszę, włóż ją do wózka.

- A co będę z tego miał? Może... teraz będzie moja kolej. Wezmę ją na trochę... Kolejne miesiące spędzi ze swoim tatusiem.

Rozglądam się wokół, ale jak na złość jesteśmy tutaj sami. Nagle zaczyna dzwonić mój telefon, więc wyciągam go z torebki. Z ulgą widzę, że to Theo. Gdy chcę odebrać, zatrzymuje mnie Liam, który musiał zauważyć zdjęcie mojego narzeczonego na ekranie.

- Nie zrobisz tego - warczy. Nagle spostrzega mój pierścionek i na jego twarzy pojawia się grymas wściekłości. Odkłada Joyce do wózka i szarpie mnie za palec. Syczę z bólu, a on przyciska mnie do ściany. - Co to jest, kurwa? Gadaj, co to jest?! - Chwyta mnie mocno za szczękę i zmusza, żebym na niego spojrzała. - Pierścionek zaręczynowy?! Pojebało cię?! Wychodzisz za tą męską dziwkę?!

- Liam puść, to boli - udaje mi się wykrztusić.

- Nie wyjdziesz za niego, rozumiesz?! - Wbija mi palce w ramię, na tyle mocno, że na pewno będę miała siniaki. - Nie pozwolę na to. Nigdy nie będziesz szczęśliwa z kimś innym. Albo ja albo nikt, rozumiesz? Odpowiedz mi! - Warczy, ściskając mocniej.

- HEJ! - Rozlega się krzyk za nami. Widzę bruneta, który biegnie w naszą stronę. Theo...

- Nigdy się mnie nie pozbędziesz. Mam was na oku - rzuca jeszcze Liam i ucieka.

Opieram się o ścianę, po czym zjeżdżam po niej na podłogę. Ukrywam twarz w dłoniach i wybucham płaczem.

- Shai! - Theo klęka przy mnie. - Czy to był Liam?

Kiwam głową, a Theo przeklina. Ściąga moje ręce z twarzy i zaczyna mnie uważnie oglądać. Chwyta delikatnie moją brodę i wzdycha z frustracją.

- Zrobiły ci się siniaki. Kurwa mać! - Wstaje i chwyta się za głowę. - Od tej pory chodzimy wszędzie razem. Pieprzony sukinsyn! Ja pierdole, myślałem, że dostał wystarczającą nauczkę, ale nie! Kurwa, on się sam prosi! Zabiję go! Kurwa! - Theo z wściekłością uderza pięścią w ścianę.

Podciągam kolana i obejmuję je ramionami. Mam tego wszystkiego dosyć. Nie mogę spokojnie wrócić do domu, odwiedzić rodziny, bo ten świr cały czas tu jest i nam nie odpuści. Najgorsze jest to, że nie wiem do czego jest zdolny... W ogóle go nie znam. Nic o nim nie wiem. Nic... Boję się o Joyce... Boję się o Theo... Na myśl o tym, że Liam mógłby im coś zrobić, chce mi się jeszcze bardziej płakać.

- Och, kochanie - Theo w końcu się uspakaja i mnie przytula. - Nie płacz już. On już nigdy więcej nie dotknie ciebie ani Joy. Już ja tego dopilnuję.

- Chcę wrócić do Anglii - odpowiadam, wtulając się w niego jeszcze bardziej. Jego zapach kojarzy mi się z bezpieczeństwem. Dopóki go czuję, wiem że nic mi nie grozi.

- Za kilka dni, skarbie - całuje mnie we włosy. - Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.

- Dopóki jesteś przy mnie, wszystko jest dobrze - uśmiecham się. - Kocham cię, Theodore.

- Ja ciebie też. Nic i nikt nie jest nam w stanie zagrozić. Nasza miłość jest za silna - odwzajemnia uśmiech i pomaga mi wstać. Podchodzimy do wózka i razem kierujemy się do wyjścia z centrum.

CDN.

🖤

WHEN YOU ARE HERE (SHEO STORY) [3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz