Część 5

22 1 0
                                    

- Dorotko, tylko uważaj tam na Asie - Babcia spojrzała na mnie z troską, zwracając się do ciemnowłosej dziewczyny.

Sobotni wieczór nastał wielkimi krokami. Sceptycznie podchodziłam do pomysłu wyjścia na zabawę, w końcu rzadko na takowe chodziłam. Było tam zbyt dużo starych, pijanych facetów. 

- Dobrze Pani Zosiu, będzie moim oczkiem w głowie - odparła jej z uśmiechem i objęła mnie ramieniem, ciągnąc w stronę wyjścia. 

Przed furtką czekały na nas Zuza z Iwoną i Agnieszką. Widząc nas wesoło krzyknęły na przywitanie i otworzyły przed nami furtkę. Mimowolnie spojrzałam w stronę domu Tomasza. W jednym z pokoi paliło się światło. Ile bym dała aby wiedzieć, który pokój jest jego.  Może akurat to u niego się świeci? Nawet nie spytałam go czy też będzie na zabawie. Nie poruszaliśmy tematu imprezy od kiedy tak dziwnie zachował się, na zakończanie tejże rozmowy. 

Szłam równym krokiem z dziewczynami, a wydawało mi się, że dzieli nas odległość co najmniej jednego kilometra. One wesoło rozmawiały ze sobą przez całą drogę, a ja nie odezwałam się ani słowem. Z początku słuchałam o czym rozmawiają, z czasem jednak zaczęłam się wyłączać. Dowiedziałam się, że Zuza ma starszego o dwa lata brata, który bardzo podoba się Dorocie. Ten nie pozostaje jej dłużny, jednak oboje nie potrafią zrobić pierwszego kroku. Z wielkim entuzjazmem opowiadała jak to "przypadkiem" się spotkali. 

Nie wiedziałam dokładnie o kogo chodzi, więc wyłączyłam się całkowicie z rozmowy. Wsłuchiwałam się w odgłos piasku pod moimi stopami, szeleszczących liści na drzewach, obok których przechodziliśmy oraz coś na wzór morza - choć to była tylko wysoka trawa, uginająca się pod wiatrem. Z czasem do całego akompaniamentu dołączyła muzyka - zapewne z zabawy na którą zmierzaliśmy. Wyłączyłam się na tyle, że cała droga minęła mi w mgnieniu oka. Musiałam wrócić do żywych; na drodze pojawiało się co raz więcej osób i mogłam niechcący na kogoś wpaść.

- Kto gra?- spytała Dorota, rozglądając się za kimś, gdy dochodziliśmy na miejsce

- Ten sam co dwa tygodnie temu, ostatni zespół był tak zły... - jęknęła Iwona, wspominając tamto wydarzenie

- I bardzo dobrze, nie leżała mi ich muzyka

- Sołtysowi chyba też

- Asiu - zwróciła się do mnie szeptem Dorota - Twój Romeo idzie - porozumiewawczo kiwnęła głową w stronę wysokiego blondyna.

Piotrek szedł pewnym krokiem z wielkim uśmiechem na ustach. Ten sam Piotrek, który próbował przywłaszczyć sobie mnie na dzisiejszą zabawę. Ten sam Piotrek, o którego mało co nie pokłóciłam się z Tomkiem. Jak mam się zachować w stosunku do niego? Udać, że o niczym nie wiem, czy olać go dając mu jednocześnie znak, że wiem o wszystkim? Opcja druga na pewno nie wypali - nie jestem zbyt mało asertywną osobą i nie potrafię się tak po prostu obrazić. Dodatkowo schlebia mi fakt, że wcale nie brzydki chłopak interesuję się taką szaraczką jak ja.

- Jednak przyszłaś - odezwał się jako pierwszy, przelatując po mnie wzrokiem od góry do dołu

- Tak, dziewczyny mnie namówiły - wskazałam na nie wzrokiem, a one pomachały mi na pożegnanie ręką i zaczęły znikać wśród obecnego tłumu, zostawiając mnie paradoksalnie sam na sam z Piotrkiem.

- Chcesz może się czegoś napić?

- Nie, dziękuję

- Mamy wspaniałe piwo, swojskie, nie takie zwykłe, badziewne ze sklepu - próbował mnie przekonać poruszając przy tym śmiesznie brwiami. Zapewne miało to zadziałać jako delikatny podryw, jednak nie poczułam nic względem niego, był przystojny jednak nie miał w sobie tego czegoś, co mogłoby mnie w jakimś stopniu urzec. Nie będę robiła mu złudnej nadziei, że daje się na to nabrać.

Koniec świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz