Rozdział 20

175 11 2
                                    

Perspektywa Sylwii:
Dzisiaj wcześniej skończyłam pracę, tak samo jak Bartek, bo skoro oddaliśmy projekt i odebraliśmy nowe zlecenie to nic nas tu nie trzymało. Postanowiłam skorzystać z okazji i, po powrocie do domu, wybrać się na imprezę. Wychodziłam już z firmy, lecz jeszcze w środku zatrzymał mnie mój współpracownik.

- Mogę przejść? - zapytałam, wywracając oczami.

- Pod jednym warunkiem. - ujrzałam na jego twarzy chytry uśmieszek.

- Mów, bo nie mam czasu. - udawałam obojętną, ale interesowało mnie to, co chciał mi powiedzieć brunet.

- Wyjdziesz ze mną na kolację.

- Mam inne plany i jeśli miałabym je zmienić to na pewno nie dla ciebie. - uśmiechnęłam się sztucznie.

Nigdy nie odrzucałam żadnego faceta, ale dla niego nie chcę być łatwa. Tylko dla niego nie chcę być panienką na jedną noc, mimo że dla innych jestem nią i zgadzam się na to. Lubię jego obecność, wygląd, charakter... Ale nie chcę, by ta znajomość zaszła za daleko.

- No jasne, rozumiem cię. Żanetka na pewno zmieni plany dla mnie, o ile już tego nie zrobiła. - powiedział, puszczając oczko do sekretarki tak, bym to zauważyła, a ta idiotka wypięła cycki do przodu i słodko się do niego uśmiechała.

- Żanetka? Jak pieszczotliwie ją nazywasz... Naprawdę umówiłeś się z tą kretynką? - spytałam z niedowierzaniem.

- Jest mądra, piękna, kochana, słodka, urocza...

- A ty kłamliwy, bo te wszystkie rzeczy mówisz raczej o mnie. - przerwałam ze zwycięskim uśmiechem.

- Nie oszukasz mnie. Rano byłaś zazdrosna i wcale ci nie przeszło.

- Proszę cię, jesteś tak paskudny, że o ciebie nie da się być zazdrosną. - zaśmiałam się w celu ukrycia swojego kłamstwa, bo on chyba ma rację... Albo reaguję tak, bo nienawidzę tej sekretarki?

- Czyli wszystko wyjaśnione. To możesz iść, a ja poczekam na Żanetę. - na jego twarzy widziałam uśmiech mówiący: "I tak nie odejdziesz, skarbie.".

Jak wyobraziłam sobie ich razem to wszystko się jakoś dziwnie we mnie gotowało. Nie dam przecież wygrać mojemu wrogowi. Pójdę z Bartkiem na tę kolację, ale tylko po to, by zrobić na złość tej tapeciarze. Chyba tylko dlatego...

- Nie muszę wykonywać twoich rozkazów, wiesz? - odpowiedziałam złośliwe. - To gdzie chciałeś mnie zabrać? - dodałam po chwili.

- Jak szybko zmieniłaś zdanie. - roześmiał się. - Chodź. - położył dłoń na moich plecach, napierając na nie lekko, bym szła przed siebie.

Po chwili znaleźliśmy się na zewnątrz.

- W takim razie prowadź. Pojadę za tobą. - oznajmiłam, na co każde z nas poszło w kierunku swojego samochodu.

Starałam się przez cały ten czas jechać jak najbliżej bruneta. Doprowadził mnie pod znaną i drogą restaurację. Opuściliśmy wnętrza swoich aut. Bartek od razu do mnie podszedł.

- Zapraszam. - wystawił w moim kierunku rękę, bym złapała się go pod ramię, co uczyniłam.

Chwilę później byliśmy już w środku.

- To droga restauracja. - stwierdziłam.

- Dlatego cię tu zabrałem. - odsunął przede mną krzesło, na którym usiadłam.

Okrążył stolik i zajął miejsce naprzeciwko mnie.

- Jestem taka wyjątkowa? - uśmiechnęłam się.

Odmieniłeś moje życie (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz