1

61 8 2
                                    

Codziennie rano robię to samo. Obudziłam się przed 7, a raczej obudził mnie mój budzik. Po chwili leżenia postanowiłam wybrać ubrania na dzisiejszy dzień. Zabrałam je wraz z kosmetykami i ruszyłam do łazienki znajdującej się w Akademiku.
Korytarz był pusty, każdy jeszcze spał. Weszłam pod prysznic, przeszły mnie dreszcze. Moje ciało spotkało się z deszczem zimnej wody. Natychmiast  zmieniłam temperaturę wody na wrzącą. Dokładnie umyłam swoje ciało żelem a następnie równie dokładnie go spłukałam i wytarłam. Ubrałam się. Umyłam zęby po czym zabrałam wszystko co ze sobą przyniosłam i wróciłam do swojego pokoju. Tam pomalowałam się. Pomalowałam rzęsy i podkreśliłam eyelinerem linię rzęs a następnie nałożyłam pomadkę na usta. Spakowałam swoją torbę i szybko sprawdziłam Twittera. Zajęcia miałam na 9:30 więc miałam jeszcze sporo czasu ponieważ było dopiero w pół do dziewiątej. Wyszłam ze swojego pokoju zamykając go na klucz. Ruszyłam w stronę kampusu.

Wychodząc z akademika poczułam ciepło słońca na swoich plecach. Usłyszałam poranny świergot ptaków. Zauważyłam Kate siedzącą samotnie na ławce, postanowiłam się do niej dosiąść.

-Hej Kate. - przywitałam się.
-Hej Max.
Kate jest osobą dość cichą i nieśmiałą. Nie ma też zbyt wielu przyjaciół. Prawda może wydawać się brutalna ale większość dziewczyn w tym akademiku jest 'pusta'.
-Jak się spało?
-Dobrze, a tobie? - zapytała.
-Mi również. Dobrze dziś wyglądasz.
-Oh.. dziękuję.. rzadko słyszę takie rzeczy. -powiedziała uśmiechając się do mnie.
-Nie ma za co, będę się zbierać. Widzimy się w szkole. - odwzajemniłam uśmiech.

Poszłam dalej. Miałam jeszcze 30 minut więc powoli poszłam pod szkołę i usiadłam pod drzewem. Podziwiałam innych uczniów i przy okazji porobiłam kilka zdjęć natury. Po tym wszystkim zostało mi jeszcze 10 minut. Ruszyłam do szkoły przygotować się na zajęcia. Schowałam śniadanie i kilka książek do szafki i wyjęłam kilka z tych które wczoraj zostawiłam. Zamknęłam ją i poszłam do sali.

Pierwszą lekcją z sześciu jest fotografia. Uczy jej nas Pan Jefferson, jeden z najpopularniejszych fotografów na świecie i jeden z powodów dla którego tu jestem. Jest to też nasz wychowawca.
Usiadłam jak zwykle na końcu i wypakowałam swoje rzeczy. Zadzwonił dzwonek, więc zaczekałam aż wszyscy dotrą i się rozpakują po czym wsłuchałam się w lekcję Pana Jeffersona.
Jego lekcję bywają naprawdę ciekawe choć na niektórych aż zasypiam. Chciałam nachylić się do torby ale na moje nieszczęście zahaczyłam ręką o aparat i po chwili znalazł się on na ziemi w kilku kawałkach. Cholera. Pominęłam to i wróciłam na swoje miejsce. Komuś zadzwonił telefon. Poczułam okropny, pulsujący ból głowy. Zamknęłam oczy i skupiłam się. Otworzyłam oczy gdy usłyszałam że wszyscy mówią od tyłu. Spojrzałam na swój aparat, był cały i stał na biurku. Czy ja właśnie cofnęłam czas? Jeśli za chwilę zadzwoni komuś telefon to właśnie to zrobiłam. Tego się właśnie doczekałam.
Po chwili ogarnęłam jak to zrobiłam i udało mi się znów. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Usłyszałam głos Pana Jeffersona.
-Poproszę Max do siebie na chwilę.
Eh, znowu. Pewnie chodzi mu o zdjęcie na konkurs o którym nawija mi od jakiegoś tygodnia.
-Tak?
-Wciąż czekam na twoje zdjęcie na konkurs.
-Tak, wiem. Jeszcze go nie zrobiłam. - Prawda jest taka że zrobiłam, ale jest straszne.
-Max, dobrze widzę że kłamiesz. Powiedz mi prawdę, na pewno chcesz startować w tym konkursie? - no to mnie ma.
-Oczywiście że chcę, znaczy zrobiłam je.. tylko nie podoba mi się.
-Masz je przy sobie?
-Tak. - podałam mu zdjęcie.
-Jest świetne, myślę że wygra. Mogę je wziąć?
-Jasne. - w sumie już jest mi obojętny ten konkurs. - muszę się zbierać.
-Okej, do jutra.
-Do zobaczenia. - rzuciłam wychodząc z klasy.

Reszta lekcji minęła spokojnie. Zostawiłam kilka książek w szafce a zabrałam te najpotrzebniejsze.
Poszłam do Akademika. Weszłam do swojego pokoju a następnie przebrałam się w piżamę i zmyłam makijaż. Przejrzałam szybko Twittera i odpisałam na maile.
Położyłam się do łóżka. Sprawdziłam jeszcze sms'y i na wszystkie odpisałam poza jednym, który przyciągnął moją uwagę. Był on od nieznanego numeru.

Hej, dawno się nie widziałyśmy a podobno znów mieszkasz w Arcadia Bay. Nawet nie wiesz jak ciężko było mi zdobyć twój numer telefonu. Proponuję śniadanie jutro o 12:40 w Dwóch Wielorybach. Chloe (może mnie pamiętasz.)

O mój boże. Chloe to moja najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa. Byłyśmy nierozłączne. Czuję że muszę jej odpisać.

Hej, pamiętam Cię. Z chęcią się z tobą jutro spotkam. Max x

Jutro miałam tylko 2 lekcje i w dodatku miałam je na 9 więc kończyłam o 10:30. Ustawiłam budzik i odłożyłam telefon. Poszłam spać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
HEJKAAAA! Wróciłam znowu!

Nie obiecuję wam że tego nie skasuję jak moje poprzednie "dzieła" ale postaram się pisać to w miarę regularnie. Kolejną rzeczą jest to że rozdział jest dłuższy. Tak, rozdział ma prawie 800 słów, a nie 350 jak w poprzednich ff. Wszystko dlatego że mi samej źle się czyta tak krótkie rozdziały a spowodowane jest to również tym że wena mi dopisała. :P

Mam nadzieję że się podobało, byłabym wdzięczna za zostawienie po sobie śladu w postaci komentarza lub nawet gwiazdki. Dziękuję. :)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 11, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

life is boring | Max CaulfieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz