Jest ciemno, noc, a po moim pokoju rozpościera się biała smuga blasku bijącego zza okna. Przytłoczona rażeniem chowam się pod kołdrę, jednak myśli i jasność kująca moje oczy dalej nie dają mi spokoju. Wtulam się jeszcze mocniej lecz w końcu poddaję się i bezsilne siadam okrakiem na łóżku. Opieram głowę na jednej z dłoni i czekam aż natłok myśli odpłynie.
Spoglądam na łóżko naprzeciwko przy ścianie. Nikt w nim nie śpi, a pościel położona gładko tak jak była. Wyjmuję telefon, uruchamiam go i z przymrużonymi powiekami spoglądam na wyświetlacz- dochodzi trzecia nad ranem. Podchodzę do dużego okna wychodzącego wprost na wielki ogród różany. Coś ciągnęło mnie na zewnątrz. To nie było tak po prostu, to pragnienie, silne pragnienie. Otworzyłam okno na całą szerokość, a moje nozdrza poszarpał zimny strumień powietrza. Zamknęłam oczy, po chwili czułam już grunt pod nogami. Poruszałam się z początku powoli czując łaskotającą moje stopy wilgotną trawę. Nagle moje wszystkie zmysły wysiadły na nie tym przystanku co trzeba. Usłyszałam cichy głos w głowie, który podpowiadał mi żebym biegła. Ruszyłam przed siebie z zamkniętymi oczami. Przedzierałam się przez krzaki, omijałam drzewa i w tym momencie poczułam wolność i ukojenie.
***
-Hope!- gwałtownie otworzyłam oczy słysząc znajomy głos. Mark szarpał mną mając w oczach przerażenie. Wstałam, ale chyba za szybko, ponieważ zdawało mi się, że moja czaszka pęka. Upadłam na tyłek trzymając się za głowę.
Rozejrzałam się wokół zdając sobie sprawę z tego że nie wiem gdzie jestem. Rozejrzałam się wokół. Polana była otoczona lasem, a ja byłam w samym centrum.
-Co się stało?- patrzył na mnie jakbym zabiła mu rodzinę - z przerażeniem.
Drapiąc się po głowie próbując przypomnieć sobie całą wczorajszą noc wyczułam pod opuszkami palców guza przy czym jęknęłam cicho.
Złapałam za prześcieradło którym byłam przykryta i odchyliłam je lekko. Pod materiałem byłam kompletnie naga, a moja mina wyglądała pewnie jeszcze lepiej niż chłopaka siedzącego naprzeciw mnie. Szczelniej przykryłam się prześcieradłem i cofnęłam trochę w tył.-Może Ty mi tp wytłumaczysz?- spojrzałam na niego wykonując ruch rękami obejmując wzrokiem wszystko wokół mnie i wskazując na biały materiał, a raczej nie tylko biały...
Dopiero teraz zauważyłam, że pokrywają go też czerwone plamy i przestraszona skierowałam wzrok na chłopaka. Patrzył na mnie w ten sam sposób. Wyjął telefon z kieszeni i mi go podał. Spojrzałam na moje odbicie na czarnym ekranie. Pełno krwi, na ustach, policzkach, szyi.
-Myślisz, że zrobiłam coś złego?- spytałam samą siebie zapominając o wampirzych zdolnościach Mark'a. Dalej spoglądałam na zaschniętą ciecz, która sama odlatywała mi od skóry pod wpływem lekkiego tarcia.
Moje spojrzenie nagłe powedrowało na szyję. Miałam obydwa naszyjniki. Jeden symbolizujący moc wampira, a drugi wilkołaka. W takim razie ta krew, naszyjnik. Wskazałam na naszyjnik i tym razem skierowałam to do Mark'a- Chyba musiałam kogoś zabić żeby go zdobyć...Przez moje niecelowe dotknięcie jednego z przycisków telefon się włączył, a moim oczom ukazała się popołudniowa godzina.
-Co my tu jeszcze robimy?! Mam zajęcia!!
-Spokojnie dziś i tak wykładowcy gadaliby o sprawach organizacyjnych- powiedział wyciągając w moją stronę dłoń- lepiej chodźmy, jak ktoś Cię tak zobaczy to wezmą Cię za wariatkę.
-Jak myślisz, skąd go mam?- powiedziałam wskazując na naszyjnik.
-Próbuje Cię o nic nie osądzać, ale sama wiesz jak to wygląda.
Przez resztę drogi wymieniliśmy między sobą tylko kilka spojrzeń. Od razu, gdy otworzyłam drzwi Agnes się praktycznie na mnie rzuciła.
-Gdzie Ty byłaś?! Nawet nie wiesz jak się martwiłam- czułam mocny ucisk i nie mogłam zaczerpnąć powietrza dopóki mnie nie puściła.
CZYTASZ
Tame the Monster
RomanceFagment: "Wiesz jak się obdziera ze skóry albo znasz smak krwi prosto z tętnicy. Nie można mieć dwóch różnych osobowości. Tak się po prostu nie da. Musisz wybrać - powiedział z iskrą smutku w oczach i odszedł."