Wiele z nas powie, że przemierzając ulice Nowego Jorku czujemy się szczęśliwi. Widzimy wesołych ludzi, kolorowe ulice. W każdych fast foodach jest przynajmniej jedna grupa roześmianych nastolatków świętujących coś. Może są to urodziny, zdany egzamin, lub zwyczajny wypad na miasto. W galeriach handlowych stoi dziesiątki automatów do gier. Jeśli ktoś wygra, jest szczęśliwy i może się tym pochwalić. Dziewczynie, chłopakowi, bratu lub siostrze. W restauracjach siedzą zakochane pary, trzymające się za ręce. Natomiast za miastem znajdują się klify. Przychodzą tam najczęściej osoby, które chcą pomarzyć, które chcą patrzeć na te niewielkie, lecz piękne punkciki zwane gwiazdami. Część po prostu się im przygląda, ale niektórzy widzą w nich nadzieję na lepsze jutro. Wyobrażają sobie, że dotykają gwiazd, a ich pragnienia stają się realne. Większość z nas stwierdzi, że ludzie w tym mieście są szczęśliwi i nie ma wyjątków. Ale jeśli przyjrzymy się dokładniej, odnajdziemy osoby, których nie cieszy roześmiany człowiek, których nie rozczulają słodkie psy, które nie rozumieją zakochanych par, które nie wiedzą, co to znaczy prawdziwa przyjaźń.
Jedną z takich osób jest Felicity Graves. Przestała się uśmiechać w wieku sześciu lat. Zawsze słuchała przygnębiających piosenek, unikała ludzi, nawet własnych rodziców. Każdej nocy płakała w poduszkę, tak głośno, że słyszeli ją sąsiedzi z domów obok i zadawali sobie pytanie: dlaczego? Odpowiedź na to pytanie znała tylko ona. Pewnego dnia, jeden z chłopaków z jej klasy, zapytał się, czemu nigdy nie patrzy się na gwiazdy. Graves mu o dziwo odpowiedziała: Każda gwiazda wygasa, spada i nigdy nie wraca do żywych. Co znaczyły jej słowa?
Ale była też druga dziewczyna, Jane Adams. Nigdy nie rozmawiała z inną osobą dłużej, niż dwie minuty. Na przerwach chowała się w najciemniejszych kątach szkolnej biblioteki. Nie miała rodziców, wychowała się w domu dziecka. Praktycznie nigdy nie miała na sobie niebieskiego, czy żółtego ubrania. Często w nocy wychodziła na dach sierocińca patrząc w gwiazdy. Odkąd nauczyła się samodzielnie chodzić i jeść, żaden człowiek jej nie dotknął. Mówiła, że jedno muśnięcie, to jedna skaza.
Były to dziewczyny różne, ale podobne do siebie. Mieszkały w tym samym mieście, ale nigdy się nie spotkały. Czasami bywały w tej samej kawiarni, czy muzeum. Miały ten sam problem, ale nie chciały go rozwiązać. Nie przypuszczały, że kiedyś się spotkają i pomogą sobie nawzajem, nauczą się, jak żyć.
rozdział nie jest sprawdzony, za wszystkie błędy przepraszam, ale pisałam to na szybko.
mamy nadzieję, że się spodoba.
- carrie ❤
CZYTASZ
First real friend | ORIGINAL STORY
Подростковая литератураCzy istnieją osoby, które widzą świat tylko w szarych barwach? Które nigdy nie chodziły na imprezy, nie całowały się z chłopakiem, nie wyjeżdżały pod biwak ze znajomymi? Nigdy nie piły alkoholu, nie łamały zasad, nie żyły na krawędzi? Odpowiedź brzm...