Rain

752 71 22
                                    


Jeśli chciałbyś opisać zemstę, to jakich słów byś użył? Czy byłyby one zgodne z prawdą w stu procentach? Czy byłbyś w stanie oddać ideę sprzecznych wartości takich jak nienawiść i miłość bez ich rozdzielania, jednocześnie starając się wytłumaczyć sens swoich myśli na papierze? Tysiąckrotnie powtarzane po sobie wyznania pełne agresji i niebywałego poświęcenia stałyby się powierzchowne, bo żeby coś zrozumieć i przekazać, musiałbyś odczuć to wszystko i pozwolić sobie na odebranie pomniejszych korzyści wynikających z bezpiecznego przyglądania się biegnącemu życiu. Widzisz, każda wartość ma swoje granice, swój antagonizm i entropię, kontrastującą z analizowaniem poprzednich decyzji i mechanizmów funkcjonowania w społeczeństwie. Delikatne zabawy językiem taka jak ta, kiedy we dwóch staraliśmy się zinterpretować ukryte znaczenie wschodzącego słońca, dzisiaj stały się pustymi zagrywkami mowy, którą urwaliśmy w momencie rozstąpienia się naszych wzajemnych oddziaływań. Nawet droga, którą niegdyś obraliśmy, okazała się być całkowicie zmyślona i ubita podciętymi skrzydłami marzeń kruków o wzlocie ku przejrzystemu niebu. Dzisiaj już żaden z nas nie łapie ulotnych chwil i nie zapamiętuje ich, choć ja tak naprawdę od początku wiedziałem, kiedy to wszystko się skończy.


Wciąż brzmią

Te bezlitosne wspomnienia

Chyba naprawdę nie mają zamiaru mi wybaczyć

Gdy zamykam oczy, one narastają, otaczając mnie

A Ty się śmiejesz


Zależność od małych trosk i autoagresja psychiczna stały się bezpośrednią przyczyną mojego upadku, a i tak nie byłbym w stanie zliczyć, ile razy w duchu dziękowałem Ci, że byłeś zdolny do przebaczenia i ogólnego zachwiania równowagi psychicznej wynikającej z przewrażliwienia. Duma i honor, choć tak zbliżone do siebie pojęciowo, nijak oddawały szereg stosunkowych podobieństw między nami. Ty byłeś światłością, ja zaś, kryjąc się za swoim przeznaczeniem i śmiercią, najbardziej bałem się spoglądać w przestrzeń, wiedząc, że uda mi się dostrzec Ciebie. Zawsze taki byłeś, mały, głupiutki dzieciak, którego nie do końca potrafiłem rozszyfrować, stał się w końcu machinalną ekspozycją cnót i kolokwializmów, ubranych w przesłodzone słowa o moralności i etyce, której kiedyś nienawidziłem sprowadzać do pojęcia życia. Zupełnie jak motyl, któremu odebrano zdolność latania tkwiłem w impasie, jedynie raz po raz zerkając na Ciebie. Ty zawsze miałeś w sobie siłę, zawsze, choć bywały momenty, w których Twoja determinacja sama ulegała zapłonowi, potrafiłeś patrzeć jasno i przejrzyście, nawet w obliczu zagrożenia, a ja podziwiałem, starając się po prostu choć trochę nauczyć się od Ciebie. Nawet nie patrząc na to, ile lat różnicy między nami było, mogłem śmiało orzec, że jesteś jednym z tych, którzy najbardziej wpłynęli na moje życie, najpierw uwzględniając Hughes'a, Havoca, Rizę i na Tobie oraz Alu kończąc. Ale cóż, może to ja byłem ślepy, przez szereg lat tłumacząc się brakiem wiary nie w Twoje umiejętności, a w wiek?


Czas przerwał mi te rozważania

O poranku w końcu zrozumiałem

Nie patrzyłem w kierunku przyszłości

Goniłem przeszłość.


Misja pokojowa w Ishvalu zakończyła się sukcesem, nawet ja byłem zdziwiony ilością pozytywnych efektów prac amestryjskich wojsk w służbie pokrzywdzonym. Nie miałem większych problemów z przekształceniem państwa na bardziej przyjazne dla obcokrajowców, jednak ludzie jeszcze długo nosili brzemię krzywdy, jaką wyrządziliśmy im przed laty. Spokojnie popijając kawę, siedziałem za przy biurku i poprawiałem pojedyncze raporty przyniesione mi przez wartowników, w końcu decydując się na przerwę, na którą udałem się chwilę później. Korytarze Centrali były mi doskonale znane, każdy niemal planowo potrafiłem opisać z samej pamięci, każdy dokładnie zwiedziłem, zbadałem, oszacowałem, ile jeszcze będzie w stanie służyć i wytrzymać. Miarowo przyśpieszałem kroku jedynie przechodząc obok gabinetu, którym stacjonował Hughes, ale i ten lęk potrafiłem zniwelować na tyle, by przestać odczuwać negatywny wpływ stresu na moją pracę. Bycie naczelnikiem kraju nie było prostą sprawą, czasem zdarzały się nieporozumienia, konflikty, odmowy przyjęcia rozkazu, albo bunty, ale i te stały się sporadyczne po ostatnim publicznym wystąpieniu. Ingerowanie w życie mieszkańców pozostawiłem w rękach Armstronga i Rizy, podczas gdy sam zajmowałem się bardziej nudną, papierkową robotą.

Rain (Fullmetal Alchemist)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz