Moje nogi niosły mnie same. Już po chwili leżałam w łóżku rodziców, w ich pokoju zalewając się łzami. Ściskałam w dłoniach sukienkę rodzicielki, która pachniała tak kojąco. Zawsze gdy byłam małą dziewczynką chowałam twarz w jej ubraniach, nogach, ramionach. Czymkolwiek. Byle by tylko pachniało jej perfumami. Od piętnastu lat używała tych samym. Słodkich, kwiatowych z nutką owoców. Pociągnęłam żałośnie nosem, zdając sobie sprawę z tego, że już nigdy nie usłyszę ich głosów, ani nie zobaczę uśmiechniętych twarzy. Nie przytulę ich, ani nie powiem jak bardzo ich kocham. Kochałam. Pomimo tego, że tak rzadko im to pokazywałam. Niemal wcale. Skuliłam się jedynie bardziej na pościeli. Histeria, w jaką popadłam zdawała się nie mieć końca. Przed oczami miałam ciągle ten sam obraz. Dwa ciała w czarnych workach. Blade i pozbawione życia, tchu, powietrza. Wszystkiego. Po prostu - martwe.
***
Na pogrzebie moich rodziców zebrała się najbliższa rodzina wraz z przyjaciółmi i znajomymi, wypełniając cały cmentarz po brzegi. Ponad głowami na bezchmurnym niebie świeciło słońce. Nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa przez cały dzień przyćmiona szokiem i bólem spowodowanym stratą. Obserwowałam ludzi pustym wzrokiem, nie potrafiłam nawet myśleć. Spoglądałam na te wszystkie twarze i choć znałam tych ludzi nie miałam pojęcia kim byli i kim byłam ja. Oślepiana przez blask fleszy z aparatów paparazzi nie miałam siły zupełnie na nic. Opierałam się o ciotkę ledwo stojąc na nogach. Teraz była najbliższą mi rodziną. To ona towarzyszyła mi również na przesłuchaniu w komisariacie policji. Nie odstępowała mnie na krok aż do dnia ich pogrzebu.
- Wszystko w porządku, skarbie? – jej cichy szept wyrwał mnie z krainy nicości i powróciłam na ziemię, rozglądając się jeszcze raz dookoła, napotykając te same twarze i twarz mojej ciotki, która przyglądała mi się z troską, głaszcząc moją dłoń, aby jakoś wesprzeć mnie na duchu.
- Tak, w porządku – przytaknęłam, wydobywając ze swojego gardła pierwsze słowa tego dnia. Nim usłyszałam to co wyszło z moich ust, ścisnęło mnie serce. Absolutnie nic nie było w porządku. Ani jedna mała rzecz. Patrzyłam na swoje bezmyślnie poruszające się nogi, dopóki nie zatrzymały się w końcu, a ja podniosłam wzrok.
- Wiem, że nic nie jest w porządku, i to nic złego, przyznać się do tego, że coś w nas pęka i jesteśmy bezsilni – powiedziała, ściskając moje ramiona. Na jej twarz wstąpił blady uśmiech, który miał być małym płomyczkiem nadzieji, potrzebnym, aby wzbudzić we mnie siłę potrzebną do funkcjonowania. Wodziłam wzrokiem od jej oczu, po usta i aż po włosy upięte wysoko i koka, z którego wydostawały się kosmyki. Spuściłam zrezygnowana głowę i zamknęłam powieki, starając się powstrzymać wzbierające łzy.
- Ja tak nie potrafię – załkałam żałośnie. – Tak bardzo mi ich brakuje – ciotka przygarnęła mnie mocno do siebie i głaskała moje włosy.
- Oni są zawsze obok ciebie, Rubinku. Pilnują cię i wciąż o ciebie dbają – szeptała mi do ucha jeszcze dłuższy czas podobne zdania, które były czystym kłamstwem mającym mnie podbudować. Dobrze znałam prawdę, nie miałam pięciu lat aby wierzyć w brednie, wmawiane od małego. Oni nie żyli. Duchowo, psychicznie i fizycznie. I nie było żadnego ratunku, nie istniało nic w co mogłabym uwierzyć, że oni wciąż są gdzieś w pobliżu.
Pociągnęłam nosem ostatni raz i odwróciłam twarz w stronę zebranych ludzi. Wszystkie kobiety ściskały w dłoniach chusteczki, wtulone w mężów lub przygarniające dzieci, które chowały się w ich ramionach. Usiadłam na trawie wodząc dookoła wzrokiem. Moją uwagę przykuła dziwna postać ubrana na szaro, z mocno naciągniętym kapturem na głowę. Zachowywała się dość dziwnie, jakby była trzecioosobowym obserwatorem. Nie zbliżała się, ani też jej nie znałam. Podniosłam się i ruszyłam w jej kierunku, jednak nim zdążyłam dotrzeć na miejsce ten ktoś wyparował, jakby nik tam nigdy nie stał. Zamrugałam kilkakrotnie po czym stwierdziłam, że jestem po prostu tym wszystkim przemęczona i powinnam się położyć.
CZYTASZ
Meeting evil || a. irwin
Fanfiction❝ Bo kiedy patrzysz w otchłań, otchłań zaczyna patrzeć w ciebie... ❞ ©Muffy_2001 kwiecień 2017 Wszelkie prawa zastrzeżone.