Rozdział 62 Zawieszenie broni

171 35 25
                                    


                Sakuya szedł w towarzystwie trójki Servampów rzucając w ich stronę niepewne spojrzenia. Oni naprawdę chcą to zrobić? Na początku, gdy pojawili się w Rezydencji musiało zająć mu chwilę by zrozumieć o co oni go proszą. Tym bardziej jak czuł na sobie niezadowolone spojrzenie Kuro. Musiał się zgodzić w końcu ma u Osaki dług, który jakimś sposobem chce spłacić. Może nie takim jaki aktualnie chce, ale nie mógł jej odmówić. Czasami żałował, że pamiętał jeszcze miejsce, gdzie przebywała Melancholia w towarzystwie innych wampirów.

— Od razu uprzedzam, że nie wiem czy oni się gdzieś nie przenieśli.

— Przestań Sakuya — Niebieskowłosa pokręciła głową widząc bladą twarz chłopaka. Owszem to co właśnie chce zrobić nawet dla niej wydaje się szalone, ale czy mają jakiś inny wybór? — nie musisz z nami wchodzić. Wystarczy, że podprowadzisz nas pod wejście.

— Dokładnie! — Hoshi podskoczył uradowany jakby ta cała sytuacja była dla niego zabawna — poradzimy sobie nie musisz się o nas martwić.

Zielonowłosy westchnął kręcąc głową. Czy on nie jest zbyt pewny siebie? Niczego się nie nauczył po ostatnich wypadkach, których był świadkiem? Poczuł jak ktoś go lekko poklepał po ramieniu i zobaczył szeroki uśmiech blondynki. Cała trójka wyglądała dość zabawnie wszyscy mają inne charaktery. Yoda wyglądał na pewnego siebie, który dobrze się bawił. Storm szła spokojnie jakby tam szła tylko porozmawiać, co notabene było ich prawdziwym celem. Za to Raimei rzucała, co jakiś czas nerwowe spojrzenia na boki jakby ktoś ich śledził. Była ostrożna. Chociaż raz.

— A właśnie siostro — Niebieskowłosa spojrzała pytająco w jego stronę jakby oczekiwała głupiego pytania i wcale się nie myliła — ptaszki niosą, że zaczynasz coraz bardziej spoufalać z Kuro. Mogę go już nazywać swoim szwagrem?

— Jakbyś tego już nie robił to bym ci nawet zabroniła — Wzruszyła ramionami — czy naprawdę w takich sytuacjach musimy o tym rozmawiać?

Sakuya patrzył to na jedno to na drugie nie wiedząc do końca o co chodzi. Żeńska Nieczystość zachichotała przyciągając do siebie oba wampiry, gdzie Osaka szła obrażona ze skrzyżowanymi ramionami patrząc w inną stronę. Lekko potrząsnęła wampirzycą, która markotnie spojrzała na siostrę by po chwili się uśmiechnąć do niej i do ubawionego dalej czarnowłosego. Wiedziała, że nie chcą źle. Tylko to nie jest czas i pora na takie rozmowy. Tym bardziej, że zbliża im się koniec świata, a oni stoją w martwym punkcie. Nie w głowie jej teraz problemy pierwszego świata.

Jak do Watanukiego doszło wreszcie o czym rozmawia dwójka zacisnął nerwowo pięści w kieszeniach. Oni tak poważnie? Raimei i Kuro? Przypominał sobie przeszywające spojrzenie wampira, kiedy zgadzał się im pomóc i po jego plecach przeszedł dreszcz. W sumie to by się nawet składało w całość. Na samą myśl zrobił się czerwony patrząc przed siebie by ukryć zawstydzenie. Teraz chociaż wie czemu tamten wampir najchętniej by go rozszarpał. Poznał dobrze znaną mu uliczkę i zadrżał. Są na miejscu i nie ma już odwrotu.

— To.. ten budynek.. — Sam słyszał jak głos mu się łamie. A jeśli oni stamtąd nie wyjdą?

Żeńskie Lenistwo popatrzyło na zdenerwowanego wampira i położyła mu dłoń na ramieniu uśmiechając się lekko.

— Daj spokój Sakuya. Przeżyliśmy tyle, że wątpię byśmy zginęli w takim miejscu.

— Dokładnie! — Poczuł jak ktoś uderza go z drugiej strony pleców — zamrożenia, petryfikacja, zjadanie duszy, przecięcie na pół...

— Dobra Hoshi skończ...

­___________________

Mahiru siedział w domu nad gorącą herbatą przyciskając na niej dłonie. To był dobry pomysł puszczając ich samych? Popatrzył w stronę kanapy na której siedział wampir wpatrzony w telewizor. Niby wszystko było całkiem normalnie, gdyby nie fakt, że niebieskowłosy kręcił się na meblu.

Strażnicy ServampOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz