1. Koszmarny początek

24.7K 478 19
                                    

Wielki budynek uczelni w samym sercu miasta budził we mnie przerażenie, a w mojej głowie rodziło się coraz więcej obaw. Nie miałam tutaj nikogo znajomego. Nieśmiało przemierzałam korytarz. Próbując się odnaleźć, zerkałam na nieznajome twarze, które mijałam. Byłam odrobinę zagubiona, co z pewnością zauważył chłopak przyglądający mi się z daleka. Mimo mojej nieśmiałości postanowiłam poprosić o pomoc, by nie spóźnić się na pierwsze zajęcia w nowej uczelni. Tylko nie zrób z siebie głupka...
- Mogłabym cię o coś prosić? - Grzecznie spytałam chłopaka, który opierał się o parapet okna na korytarzu. Przyglądał mi się jak gdybym miała coś na twarzy, jakbym mówiła nie do niego.
- Czegoś potrzebujesz? Postaram się pomóc. - Odezwał się po chwili. Sprawiał wrażenie miłego, jednak zauważyłam, że potajemnie uśmiechał się pod nosem. Nabijał się ze mnie? Nieźle, ledwo zadałam jedno pytanie.
- Szukam sali wykładowej. To mój pierwszy dzień tutaj. - Tłumaczyłam. Czułam, że język mi się plącze. Onieśmielał mnie. Miał ciemnobrązowe włosy z długą stojącą grzywką i hipnotyzujące, niebieskie oczy.
- Chodź. Zaprowadzę cię. - Szybko przerwał mi i ruszył wzdłuż korytarza. Zmierzałam za nim.
- Więc mówisz, że dopiero zaczynasz tutaj naukę? - Pokiwałam głową. Wszyscy przyglądali się nam. Niektórzy szeptali sobie coś do ucha. Nie do końca rozumiałam zachowanie innych. Przecież tylko rozmawiam z tym chłopakiem. Musiał być tutaj bardzo popularny. Wyglądał na starszego o parę lat, co musiało być zasługą delikatnego zarostu, który nosił. Zadziwił mnie też jego ubiór - zdecydowanie inny od pozostałych chłopców. Jego granatowy garnitur wyróżniał się spośród białych koszul. Wszyscy wpatrywali się w niego, tworząc dla nas przejście na korytarzu.
- Ty pewnie znasz już doskonale ten budynek. Długo tu studiujesz?
- Zdążyłem go już trochę poznać. Sala jest tutaj. - Konkretnie olał moje pytanie i wskazał na drzwi. Nie mówił zbyt dużo o sobie.
- Masz u mnie przysługę. Do zobaczenia. - Uśmiechnięta podziękowałam tajemniczemu znajomemu. Na jego twarzy znów pojawił się dziwny, ale przyjazny uśmiech. Posłałam ostatnie ciepłe spojrzenie w jego stronę i weszłam do sali wykładowej. Zajęłam miejsce w ostatnim, pustym rzędzie. Na szczęście zdążyłam przed rozpoczęciem zajęć. Właściwie cieszyłam się, że udało mi się nawiązać z kimś kontakt, ale miałam mieszane uczucia. Jego zachowanie było dosyć nietypowe.
- No cześć, kotku. Stęskniłaś się? - Ktoś zajął miejsce obok mnie. To musi być głupi sen, albo mam przywidzenia...
- Co ty tu do cholery robisz? - Krzyknęłam chyba zbyt głośno, bo wszyscy skierowali na nas wzrok. Kacper i prawo? To dwa różne światy!
- Siedzę, złotko. Zamiast się bulwersować, przyznaj lepiej, że umierałaś z tęsknoty. - Założył ręce na siebie, szyderczo się uśmiechając. Kacper prześladował mnie od liceum. Całe lata znosiłam jego obecność.
- Powiedz, że żartujesz. - Doprowadzał mnie do furii.
- Uwielbiam, gdy się denerwujesz, kotku. - Rzucił, wygodnie rozsiadając się w fotelu.Najwidoczniej prześladowanie mnie sprawiało mu przyjemność. Nie miałam już sił, by wykłócać się z tym idiotą. Jego pojawienie się tutaj nie zwiastowało niczego dobrego. Nigdy się nie lubiliśmy, a nasze stosunki były raczej oziębłe.

Po dwóch godzinach w końcu udało mi się wyrwać z tych męczarni. Jak inaczej można nazwać siedzenie obok tego przyjemniaczka? Byłam w drodze do mojego nowego lokum. Miasteczko studenckie było oddalone od uczelni o jedynie kilometr. Jednak moja walizka nie należała do najlżejszych. Po około piętnastu minutach spaceru byłam pod bramą wysokiego budynku. Przed blokiem rosły niewysokie drzewa, a wśród nich można było zauważyć drewniane ławki. Właśnie taki klimat lubię. Przemierzając chodnik na ostatniej prostej, usłyszałam głośny pisk opon, a przede mną pojawił się czarny samochód, który gwałtownie zahamował tuż obok akademika. Zaraz po tym drzwi otworzyły się, a trzask jaki towarzyszył ich zamknięciu miał chyba przykuć uwagę innych. Dumnie przeszłam obok, nie posyłając nawet krótkiego spojrzenia w tamtą stronę. Nie lubiłam ludzi, którzy zawsze musieli znajdować się w centrum zainteresowania. Irytowali mnie.
Złapałam za walizkę i przekroczyłam próg drzwi. Moim oczom ukazała się klatka schodowa, a piętra schodów sprawiały wrażenie ciągnąć się w nieskończoność. Informacja, że winda jest w trakcie remontu, a mój pokój na przedostatnim piętrze, nie pocieszała mnie. Oparłam się o ścianę, by chwilkę odpocząć.
- Gdybyś ładnie poprosiła, podwiózłbym cię. - Usłyszałam głos za sobą, głos, który znałam doskonale. Stanęłam jakby sparaliżowana, widząc go przed sobą.
- Śledzisz mnie czy jak? - Zapytałam starając zachować opanowanie, po czym ruszyłam wzdłuż schodów.
- Nie przesadzaj, kotku. Mam lepsze zajęcia niż chodzenie za tobą. - Kacper zaśmiał się, podążając za mną. Miałam ochotę go pobić, gdy widziałam jego irytujący uśmieszek.
- Najpierw uczelnia, teraz tu... - Mruknęłam niezadowolona jego obecnością.
- Będziesz musiała się przyzwyczaić, bo od dziś będziemy mieszkać pod jednym dachem.
- Wyniesiesz się stąd prędzej niż myślisz, obiecuję! - Rzuciłam z wściekłością.
- Wprost nie mogę się doczekać. - Rzucił, uśmiechając się szyderczo.
Z każdą chwilą miałam coraz mniej sił, ale powoli zbliżałam się do czwartego piętra. Nie mogłam pokazać mu, że sobie nie radzę, a tym samym dać mu powody do żartów ze mną w roli głównej.
- Pozwolisz sobie pomóc? - Zaproponował, wciąż podążając za mną.
- Najbardziej pomożesz mi, gdy znikniesz mi z oczu.
- Cholerna feministka.- Cwaniak jak zawsze podśmiewał się ze mnie pod nosem. Nie miałam już ochoty go znosić.
Szybko pokonałam ostatnie piętro, zostawiając go w tyle. Znalazłam się na wąskim, jasnożółtym korytarzu. Jak najprędzej rozejrzałam się, w poszukiwaniu mojego mieszkania. Szybko przekroczyłam jego próg i znalazłam się w skromnym, lecz uroczym holu. Na środku wisiało duże lustro, a pozostałą przestrzeń beżowych ścian pokrywały drobne, stylowe ozdóbki. Naprzeciw drzwi wejściowych, umiejscowiona była nieduża kuchnia. Tak jak w całym mieszkaniu panował tu brąz i wszelkie jego odcienie. Podążając w głąb holu, zauważyłam drzwi prowadzące do mojego pokoju, dalej znajdował się drugi pokój dla drugiego lokatora i mała, lecz przytulna łazienka, z cudowną wanną.
Nagle rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Z racji tego, że pojawiłam się tu jako pierwsza, zaintrygowana otworzyłam drzwi. Za chwilę miałam ujrzeć kogoś, z kim będę dzielić przez te wszystkie lata nie tylko mieszkanie, ale może też moje smutki i radości. Czułam, że możemy się zaprzyjaźnić. Otworzyłam drzwi i ujrzałam tego kretyna, opierającego się o futrynę drzwi. Spojrzał na mnie z tym irytującym uśmiechem, po czym minął mnie w drzwiach i przemierzył cały hol, rozglądając się z uznaniem.
- Fajnie, że przyszedłeś zobaczyć jak mieszkam, a teraz możesz wyjść. - Uśmiechnęłam się wrednie i wskazałam palcem na drzwi.
- Jak my mieszkamy, złotko. - Uśmiechnął się szeroko, machając mi kluczami przed nosem.Mogę mieszkać z każdym ale nie z nim!
- Nie wytrzymam z Tobą godziny, dnia, miesiąca ani chwili dłużej! - Syknęłam wściekła. Mogę przyjąć do wiadomości, to że będzie mieszkał na tym samym osiedlu, ale na pewno nie w tym samym budynku, a tym bardziej mieszkaniu!
- Zrezygnuj, skoro masz do mnie tak cholerną słabość. - Kolejny raz użył tego szyderczo-uwodzicielskiego uśmiechu i zbliżył się drzwi swojego pokoju.
- Gdybyś nie mogła zmrużyć oka przez tęsknotę za mną, jestem tusz obok.- Rzucił półszeptem w moją stronę, zanim zamknął za sobą drzwi. Cholerny narcyz!

I tak będę z Tobą (w trakcie edycji) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz