Rozdział 4

16 2 0
                                    

Podczas gdy trwała ostatnia lekcja na zewnątrz zaczęło padać. Wychodząc z klasy po dzwonku ubrałam na siebie bluzę, którą wzięłam z domu rano. Nie chciałam zmoknąć wracając ze szkoły. Zwłaszcza, że nie nie wiedziałam jak dostanę się do domu. Sophia musiała wyjść wcześniej z lekcji pod pretekstem lekarza, ale tak naprawdę pojechała do kosmetyczki.

Cała Soph...

Wyszłam przed szkołę i spotkałam oczy wszystkich na sobie. Nie wiedziałam czemu się tak na mnie patrzą. Ruszyłam w stronę przystanku autobusowego kiedy ktoś pociągnął mnie z rękę.

- Jakbym wiedział, że będziesz w niej chodzić to w życiu bym ci jej wtedy nie ubrał. - Znałam ten głos. Podniosłam wzrok i zobaczyłam parę zielonych oczu patrzących na mnie. Brunet uśmiechał się krzywo i widać było po nim, że bawi go ta sytuacja.

Dopiero teraz uświadomiłam sobie o co chodzi. Miałam na sobie JEGO bluzę! Wyrwałam dłoń z uścisku chłopaka i opowiedziałam:

- To już twój problem. Ja się w niej obudziłam i nie wiem czyja to bluza. Równie dobrze może być, któregoś z twoich kolegów. - Popatrzyłam na Leo i ruszyłam przed siebie.

Chłopak nie dawał za wygraną i ruszył za mną.

- Powiedziałam Ci, że jest moja więc już wiesz czyja jest. Nie przeczę, że chciałbym ją odzyskać. - zmierzył mnie wzrokiem i dodał. - Ale możesz ją sobie zostawić za małą przyjemność. - Poruszył znacząco brwiami i podszedł bliżej tak, że czułam jego oddech na skroni.

Idiota i na dodatek tępa dupkowata strzała.

Uniosłam głowę, tak że nasze usta dzieliły milimetry i wysyczałam:

- Chyba śnisz...- Odepchnęłam go od siebie.
Staliśmy tak w tym deszczu i czułam spojrzenia uczniów, którzy tak jak my skończyli już lekcje.

Chłopak westchnął i odszedł w stronę parkingu do swojego auta. Jeździ czarnym Land Roverem Evoque.

Podeszłam do przystanku i zaczęłam sprawdzać rozkład jazdy. Jedyny autobus jaki teraz ma pojechać to szkolny za ponad godzinę. Westchnęłam i rzuciłam torbę na ławkę i na niej usiadłam. W tym samym momencie usłyszałam swoje nazwisko. Odwróciłam się i zobaczyłam Parker'a pokazującego mi, że mam wsiadać.

Nie wierzę w to co widzę! Co się tu odpierdala?

Zrezygnowana podeszłam do auta, a deszcz zaczynał lać coraz bardziej. Popatrzyłam na chłopaka, jakby proponował mi numerek na co usłyszałam:

- Wsiadaj kurwa, a nie stoisz jak ta dziwka pod latarnią!

Nadal stałam i patrzyłam się na niego z grymasem na twarzy. W środku toczyłam walkę sama z sobą. Jedna strona krzyczała, że mam wsiadać, a druga, że nigdzie nie pojadę z tym dupkiem.

Kiedy tak stałam w tym deszczu i toczyłam walkę z sobą usłyszałam jak otwierają się drzwi auta i poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie. Zanim zdążyłam zareagować siedziałam już w aucie.

Brunet wsiadł z drugiej strony i zauważyłam, że jego włosy są mokre. W czasie kiedy stałam przed jego autem zaczęła się ulewa. Chłopak popatrzył na mnie wkurzony.

- Co Ci się kurwa dzieje? Od rana chodzisz jak jakieś zombie... skończ brać to co bierzesz bo źle się to dla ciebie skończy. - W jego oczach było widać złość. Oboje byliśmy bardzo przemoczeni. Jego czerwona bluza, którą nadal miałam na sobie była teraz bordowa niż czerwona.

Zielonooki ruszył i jechaliśmy kilka minut w całkowitej ciszy. Dało się wyczuć, że coś wisi w powietrzu. Chyba tak samo jemu jak i mi zaczęła przeszkadzać cisza i oboje w tym samym czasie sięgnęliśmy do przycisku, żeby włączyć radio. Nasze dłonie przypadkowo się na siebie nałożyły.

SqualidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz