Rozdział 21

175 13 2
                                    

Po trzech godzinach męczącej jazdy w końcu moim oczom ukazał się dom mojego chłopaka. Bartek pomógł usiąść mu na wózku, za co byliśmy wdzięczni.

- Pomóc wam jeszcze jakoś? - spytał, kiedy znaleźliśmy się już w domu.

- Nie. Już sobie poradzimy. Dzięki. - odezwał się Krystian.

- No to spadam, bo muszę jechać do firmy. Cudem się dzisiaj wyrwałem, żeby po ciebie jechać. - zaśmiał się. - Trzymaj się, stary. - przybili męską piątkę i chłopak wyszedł.

Spojrzałam na Krystiana. Dziwnie jest widzieć go na wózku. Widać, że nie jest szczęśliwy, ale przecież jestem tutaj po to, żeby czerpał radość z życia i się nie poddawał. Brunet również na mnie spoglądał. Postanowiłam przerwać panującą w domu ciszę.

- Jesteś głodny? Szpitalne jedzenie nie mogło być dobre. - skrzywiłam się. - Przygotuję coś na kolację.

- Dobrze. - uśmiechnął się lekko, ale i tak widziałam, że czymś się martwi. - Wezmę prysznic w tym czasie.

- Dasz radę sam? - zapytałam z troską.

- Tak. Siłownia się przydała, bo umiem się podciągać bez użycia nóg. - roześmiał się. - W razie czego cię zawołam.

- No dobrze. - uśmiechnęłam się.

- Muszę cię jednak o coś prosić. Przyniesiesz mi z mojej sypialni coś do spania?

- Jasne, zaraz wracam. - ruszyłam w kierunku schodów, ale zatrzymał mnie głos bruneta.

- W szafie jest pościel. Mogłabyś przygotować sypialnię na dole?

- Pewnie, że tak. - uśmiechnęłam się. - Jestem tutaj po to, by ci pomagać, ponieważ cię kocham. - zaczęłam wchodzić po schodach na górę, a po drodze usłyszałam jeszcze: "Ja ciebie też kocham".

Kiedy znalazłam się już w pokoju, wzięłam potrzebne rzeczy i skierowałam się z nimi spowrotem na dół. Ubrania przeznaczone do spania podałam chłopakowi. Po kilku minutach zniknął za drzwiami łazienki, a ja ruszyłam dalej z pościelą.

Zaścielanie łóżka poszło mi bardzo szybko. Kiedy skończyłam, zabrałam się za przygotowanie kolacji. Równo z momentem nakrywania do stołu w kuchni pojawił się mój chłopak. Postawiłam jeszcze szklanki i coś do picia.

- Kolacja gotowa. - oznajmiłam z ulgą.

Chłopak nic nie odpowiedział, tylko podjechał na wózku do stołu. Cały czas ten sam wyraz twarzy. Taki obojętny... To spojrzenie sprawia, że przechodzą mnie dreszcze. Chyba muszę poważnie z nim porozmawiać. Coś jest nie tak. Widzę to. Na pewno znowu myśli nad sensem naszego związku i o swoim inwalidztwie. Przecież miłość nie zależy od tego, czy będzie chodził, czy też nie i jeśli trzeba, to będę mu to tłumaczyć codziennie.

Perspektywa Krystiana:
Dobija mnie fakt, jakim jest moje kalectwo. Nie chcę, by Julka litowała się nade mną. Nie byłem pewny, czy dam radę wziąć prysznic, ale nie mogłem przecież powiedzieć: "Kochanie, wykąp mnie jak małe dziecko, bo nie dam rady.". I tak dużo dla mnie zrobiła. Muszę być gotowy na to, że pewnego dnia będzie miała dość. Mnie, życia ze mną i tego cholernego wózka. Zrozumiem ją wtedy.

- Co się dzieje? - usłyszałem pytanie.

- Nic. Co ma się dziać? - odparłem, biorąc do ręki widelec.

- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Znowu rozmyślasz nad swoimi nogami? Mam rację? - dociekała moja dziewczyna.

- Tak. - powiedziałem, cicho wzdychając.

Odmieniłeś moje życie (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz