Rozdział I

24 4 2
                                    


Każda istota na  świecie miewa koszmary, jednakże ten siedemnastolatek miewa ich tak dużo jak jeszcze nikt. Ponownie ta sama sceneria - trzecia nad ranem, niewielkie pomieszczenie na pierwszym piętrze domu, przy ulicy Słonecznej otoczone dużą ilością półmroku i siedzący na skraju łóżka Adam trzymający się za skronie. Ponownie jego czoło okrywają krople potu spływające, także po policzkach i plecach. Jak zwykle pięć lub dziesięć minut później gdy na dobre się wybudzi, wstanie otworzy drzwi i cicho zejdzie do kuchni i naleje sobie do szklanki wody, a potem ustanie przy oknie i będzie spoglądał przez nie przez kolejne kilka, kilkanaście minut. Czy jest sens powracać do tej kopalni koszmarów? - zada sobie to pytanie zmęczony problemami ze snem. Nagle z rozmyśleń wyrwał go spokojny i jeszcze nieco zaspany głos rodzicielki. 

- Nie możesz spać? - zapytała kobieta z lekko wymuszonym uśmiechem

- Jak widać. - rzucił w stronę matki, Adam

Kobieta nie komentowała więcej, wzięła jedynie z kuchni pojemnik z wcześniej przygotowanym drugim śniadaniem i wyszła z powrotem do korytarza, po czym słychać było jedynie dźwięk zamykanych drzwi i odpalanego silnika samochodu. Adam nadal tkwił w kuchni i nasłuchiwał nastającej znów ciszy. Od tej chwili minęły jakieś trzy godziny. Była szósta, godzina o której zwykle kiedyś wstawał gdy przygotowywał się na wyjście do szkoły. Ruszył się z miejsca, które zajął przed kilkoma godzinami i mozolnie wspiął się po schodach na pierwsze piętro, po drodze spotkał swoją trzynastoletnią siostrę, która tradycyjnie trzymała w ręku telefon i sms'owała ze swoją „wielką miłością". 

Ahh, jaka ona głupiutka. - pomyślał w duchu zirytowany

Gdy de novo dotarł do swojego pokoju, wyzwaniem było dla niego wyszukać ubrań, które będę pasować na tą straszną pogodę. Był dopiero wrzesień, a on czuł jak gdyby dopiero co zaczęła się sroga zima. Tego roku odnotowano chyba najzimniejsze wrześniowe temperatury jakie kiedykolwiek były w Polsce. Gdy odbył już poranną toaletę, usiadł wraz z ojcem i młodszą siostrą do wspólnego śniadania, którym szczerze szydził. Uważał swoje kontakty z rodziną za naruszone i bardzo nienaturalne, wymuszone. Od dawna już nie przestrzegał żadnych zasad i normą było wywoływanie buntów i kłótni. 

- Emilia, odłóż ten telefon! Co cię widzę ty zawsze siedzisz z tym złomem! Zrób coś dla nas wszystkich, chociaż na czas wspólnych posiłków go odłóż... - niemal z krzykiem odrzekł Stefan

- No już... - odburknęła Emilię, nie chcąc wzniecić w domu, w którym i tak relacje są bardzo napięte, kolejnego strajku 

- Adam, powiedz czy mogę dziś przyjść na wasz trening i popatrzeć jak sobie radzisz?

- Nie ma takiej potrzeby. Dziś nie idę. 

Ojciec parsknął śmiechem, po czym odpijając łyk kawy, nadal rozbawiony rzekł :

- Żartujesz? Wiesz ile wydaliśmy na te twoje narty, pieprzone?

Emilia w tym samym momencie, gdy ojciec Adama zakończył swoje zdanie dodała z wymalowanym na ustach nieszczerym uśmiechem :

- Twój syn to ciota i się boi, na pewno iść . - powiedziała trzynstolatka z wyjątkowo nieszczerym i chamskim uśmieszkiem wymalowanym na jasno różowych ustach

- Zamknij się! - szybko używając odwetu, spojrzał na siostrę jak gdyby chciał pociąć ją nożem

Adam, choć miał problemy z rówieśnikami zawsze pozostawał cichą i szarą myszką, a w szczególności nigdy nie spowiadał się rodzicom jak miewa się jego życie towarzyskie czy to w szkole, czy klubie. Jedynymi osobami, które Adam darzył sympatią były Kinga (przyjaciółka ze szkoły) i siostry Kasia i Aniela (z klubu), oprócz tego dobre relacje utrzymywał z Kubą i Łukaszem (również z klubu). I to były jedyne osoby, z którymi można było go spotkać w mieście.

Moja prawie Kryształowa Kula.. [zawieszone do 24 czerwca ♥️ ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz