Rozdział 4

867 40 6
                                    

Blondyn, z nieodgadnionym wyrazem twarzy, rzucił krótkie: Jej ojciec, a Mulat objął mnie mocniej, jakby chciał zapewnić, że jestem bezpieczna. W ten sposób minęła reszta naszej podróży.

Gdy weszliśmy do Wielkiej Sali, poczułam, jak ogarnia mnie to dobrze znane uczucie zachwytu. Zaczarowany sufit lśnił już gwiazdami, a cztery długie stoły uczniów ustawione były w rzędach, otaczając mniejszy, znajdujący się na podwyższeniu dla nauczycieli. Zajęliśmy miejsca przy stole Slytherinu, a rozmowa szybko się rozwinęła.

– Z tego, co pamiętam, miałem wam pomóc z wilkołakiem – odezwał się po chwili Blaise.

– No dalej, Zabini, pokaż, na co cię stać – wtrącił Draco, patrząc na niego z przekąsem.

Blaise uśmiechnął się z triumfem. – Plan jest banalnie prosty. Rozpuścimy plotkę, że Draco zaczął się spotykać z Pansy. Wszyscy wiedzą, że nie cierpisz jej jak zarazy. Ludzie od razu pomyślą, że to powód waszej kłótni – odparł, z wyraźnym zadowoleniem, kładąc rękę na mojej talii i delikatnie mnie przyciągając. – Czyż nie jestem genialny? – dodał z uśmiechem.

– Genialny, genialny – zaśmiałam się, składając lekki pocałunek na jego żuchwie. – Tylko za chwilę zaczyna się uczta, a my tu sobie rozmawiamy z fretką – powiedziałam, patrząc na Draco, który natychmiast się skrzywił, słysząc to przezwisko.

– To mój kumpel, skarbie. Normalne, że siedzi obok i to ja z nim rozmawiam – odpowiedział spokojnie Blaise.

– Czyli mam udawać niezadowoloną? – zapytałam, marszcząc brwi. – No dobra. Malfoy, wołaj Pansy.

– Dlaczego zawsze ja muszę cierpieć... – jęknął Draco z teatralną rozpaczą. – Pansy! Chodź tu!

– Tak, Dracusiu? – odpowiedziała przesłodzonym tonem, który sprawił, że od razu poczułam mdłości.

– Od dzisiaj jesteś moją dziewczyną – oznajmił z ledwo skrywaną niechęcią, na co Pansy zaczęła piszczeć i rzuciła mu się na szyję.

– Tak długo na to czekałam! Wiedziałam, że coś do mnie czujesz! – krzyknęła radośnie, przylepiając się do jego ust. Ja natychmiast odwróciłam wzrok, zasłaniając twarz w torsie Blaise'a.

– Spokojnie – wyszeptał mi do ucha – to dla waszego dobra.

– Wiem, ale ciężko będzie to wytrzymać – odpowiedziałam z rezygnacją, a Blaise westchnął tylko i skupił się na przydziale do domów. Po chwili usłyszeliśmy głos Dumbledore'a.

– Drodzy uczniowie! Skoro wszyscy zostali już przydzieleni, chciałbym przedstawić wam nowego profesora Obrony przed Czarną Magią – profesora Remusa Lupina! – ogłosił dyrektor, a mój wujek wyszedł na środek sali, ukłonił się i wrócił na swoje miejsce.

– Ten rok będzie ciekawy – mruknął Draco, a ja zmusiłam się do lekkiego uśmiechu. Po przemowie dyrektora mogliśmy wreszcie spokojnie zjeść kolację, a potem udać się do dormitoriów. Wychodziliśmy z Wielkiej Sali, gdy nagle Draco wybuchnął wściekłością na Pansy, a ta, szlochając, uciekła z sali.

– W końcu trochę spokoju – powiedział, uśmiechając się do mnie i Blaise'a.

– Dobra, ja już się zbieram – powiedział Blaise, ziewając. – Pa, księżniczko – szepnął mi do ucha i delikatnie pocałował w policzek, po czym się oddalił.

– Przejdziemy się? – zaproponował Draco, na co od razu się zgodziłam. Szliśmy przez ciemne korytarze w ciszy, aż w końcu się odezwał:

– Nie wiem, jak długo wytrzymam z Pansy. To dopiero jeden wieczór, a już mam ochotę ją udusić.

– Wiem, to trudna sytuacja... Ale musimy jakoś to przetrwać – odpowiedziałam, zerkając na niego.

– To chore, że nie możemy się przyjaźnić tylko dlatego, że w szkole jest ten psiur – mruknął, a zanim się zorientowaliśmy, znaleźliśmy się na siódmym piętrze.

– Powinniśmy wracać, jest późno – oznajmiłam, lekko drżąc z zimna.

– Masz rację. Zimno ci? – zapytał, przyglądając mi się uważnie.

– Trochę... – przyznałam niechętnie.

– No to czemu mi nie mówisz? – zaśmiał się, rozkładając ramiona. – Chodź, przytul się – dodał z szerokim uśmiechem. Bez wahania podeszłam bliżej i wtuliłam się w jego ciało. Było mi ciepło i przyjemnie, aż nagle usłyszałam znajomy głos.

– Anastazja?! – zamarłam na miejscu.

Córka Black'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz