Sezon się kończy, a ja zaczynam pisać opowiadania, ehhh. Nie mam pojęcia, jak działa Wattpad, mogą się tu pojawiać przez to jakieś dziwne rzeczy. Wszelki feedback z Waszej strony będzie dla mnie ważny. Miłego czytania.
---------------------
W ostatnim skoku przegrywasz wszystko.
Przegrywasz nie tylko dzisiejszy konkurs, ale też cały turniej o ten cholerny rower, lądując na sto sześćdziesiątym szóstym metrze, spadając na osiemnaste miejsce w konkursie. Stoch wygrywa konkurs, a Kraft Raw Air, choć on też zepsuł swój skok.
Czujesz mokre ślady na policzkach i ucisk w gardle, nie potrafisz powstrzymać drżenia dłoni. Próbują cię pocieszać, ale nie wychodzi, wcale nie czujesz się lepiej. Nie jesteś pewien, czy jakiekolwiek słowa mogłyby być dla ciebie pocieszeniem w tej chwili.
Siedzisz tam i płaczesz i dopiero po chwili uspokajasz się trochę, wydaje ci się, że na tyle, żeby móc podejść do Kamila i pogratulować mu wygranej. Zasłużył. Zbliżasz się do niego, wyciągasz w jego stronę ręce i próbujesz się uśmiechać.
Nie spodziewasz się aż tak ciepłego uścisku.
Kamil przytula cię mocno, poklepując po plecach i głaskając po głowie. Szepcze coś do twojego ucha, choć nie bardzo rozumiesz co, a jego ciepły oddech owiewa twój zmarznięty policzek. Czujesz nową falę łez napływającą do oczu.
Chciałbyś, żeby trzymał cię w ten sposób już zawsze, nie puszczał, był z tobą w trudnych chwilach i wspierał, słowem i czułym gestem. Fantazjujesz o tym od kilku miesięcy, od czasu konkursów z cyklu Letniego Grand Prix, kiedy po raz pierwszy spojrzałeś na niego nie jak na rywala, lecz na mężczyznę.
Na nic nie liczysz, wiesz, że nie masz szans, ale i tak zaciągasz się zapachem jego perfum, korzystając z tego, że przez chwilę możesz poczuć jego bliskość. Za moment i tak się rozejdziecie, wrócicie do hoteli, a następnym razem zobaczysz go dopiero w Planicy.
Może to i lepiej. Przynajmniej przez kilka dni nie będziesz wodził za nim tęsknym wzrokiem.
Kamil rozluźnia uścisk i uśmiecha się do ciebie, a ty wyłapujesz jedynie zaczekaj na mnie po ceremonii.
Nie masz pojęcia, czego może od ciebie chcieć, ale po wysłuchaniu hymnu Austrii, schodzisz z podium i posłusznie czekasz. Przygryzasz wargę i stąpasz z nogi na nogę. Kamil wciąż jest otoczony przez dziennikarzy, a rąk wyciągniętych w jego stronę po autograf jest jeszcze więcej.
Zdążyłeś już nieco zmarznąć, chłód muska twoją twarz, ale nie ruszasz się z miejsca. Nie potrafiłbyś tego zrobić Kamilowi, tym bardziej po tym, jak zadedykował ci tę wygraną. Jesteś przekonany, że dzisiaj pobijesz rekord wylanych łez.
W końcu przychodzi, gdy skocznia pustoszeje, a na trybunach kręci się jedynie serwis sprzątający. Chwyta cię za nadgarstek i prowadzi w stronę domku polskiej drużyny. W środku nikogo nie ma, w kącie leży jedynie torba na buty, zapewne Kamila. Stoisz na środku pomieszczenia i rozglądasz się niepewnie.
Kamil zjawia się przed tobą i zadziera głowę, by móc spojrzeć ci w oczy. Jego wzrost tylko dodaje mu uroku, choć nawet gdyby był wyższy, pewnie i tak nie mógłbyś oderwać od niego wzroku. Czekasz.
Kładzie ci dłoń na ramieniu, ale ona szybko wędruje na twoje plecy, kiedy Kamil zaciska wokół twojej talii ręce. Tym razem nie próbujesz powstrzymywać łez, ściekają po policzkach i moczą i jego, i twoją kurtkę. Nie wiesz, w którym momencie czujesz ciepły dotyk na swojej twarzy, ale gdy zdajesz sobie sprawę z tego, że to jego usta, zamierasz w bezruchu.
- Ja...przepraszam, nie powinienem. Przepraszam - odzywa się, a czerwień pokrywa nawet koniuszek jego nosa. Odsunął się od ciebie, wzrok ma wbity w podłogę i zapewne najchętniej uciekłby stąd jak najdalej i jak najszybciej.
Panikujesz.
Prawie rzucasz się na niego i złączasz wasze usta w pocałunku, któremu zdecydowanie bliżej do desperacji, niż do namiętności. Nawet nie chcesz sobie wyobrażać, jak teraz wyglądasz, zapłakany, z opuchniętą twarzą i całując raczej jak glonojad, a nie zmysłowy kochanek.
Jemu najwyraźniej to nie przeszkadza.
Przejmuje inicjatywę i pogłębia pocałunek, jedną z dłoni wplatając w twoje włosy, a drugą zsuwając na tyłek. Kręci ci się w głowie od nadmiaru wrażeń, w myślach błagasz, żeby to nie był jeden z tych snów, które prześladują cię od dłuższego czasu, ale kiedy odrywacie się od siebie, Kamil wciąż tu jest, a jego oczy błyszczą.
Łączy wasze dłonie, splatając palce, a ty pozwalasz mu się prowadzić bez jakiegokolwiek oporu, szczerząc się przez całą drogę do jego hotelowego pokoju. Gdyby chciał poprowadzić cię przez życie, również pozwoliłbyś mu. Bez protestu.
Gdy jesteście na miejscu, lądujecie w łóżku, a on jest najczulszym kochankiem, jakiego mógłbyś sobie wymarzyć. Wciąż ciężko ci uwierzyć, jak ten dzień z koszmarnego stał się wspaniały w tak krótkim czasie i zasypiasz, obawiając się, że to nie jest prawdą.
Poranek rozwiewa wszelkie twoje obawy. Budzisz się, widząc nagi tors i najpiękniejszy uśmiech na świecie.
---------------------
Jak wrażenia?
YOU ARE READING
Excuse us while we kiss the sky. Skokowe oneshoty.
FanfictionJednoczęściowe (lub wieloczęściowe) opowiadania ze skoczkami w rolach głównych. Okładka jest kijowa, bo inaczej nie potrafię, a jakaś być musiała.