Powracają dawni wrogowie... i sojusznicy.
Co jeśli miracula czarnego kota i biedronki wcale nie są najślniejsze?
Co jeśli ktoś wywróci całe dotychczasowe życie Adriena i Marinette akurat wtedy, gdy wszystko zaczyna się układać?
Co jeśli ktoś stanie...
Jak zwykle obudziłam się o świcie. Muszę się przyzwyczaić do tych czterech godzin ciszy i samotności. W sumie, to nie przeszkadza mi to aż tak bardzo. Po czterech tysiącach lat życia polubiłam ciszę. Pomaga się skupić i zastanowić nad... właśnie... nad czym? Nad sensem życia? Nad przemijaniem? Nad przyjaźnią, miłością? Przez cały ten czas miałam wystarczająco czasu żeby się nad tym zastanowić. Co w takim razie robię przez cały ten czas? Oprócz gadania z Alfą głównie rysuję. Co? Zwierzęta, ale nie zwyczajne. Miraculous.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
*4 godziny później*
-Dzień dobry! Chyba po raz pierwszy się wyspałam. A ty? Jak spałaś?-Powiedziała rozpromieniona Marinette.
-Cóż w przeciwieństwie do ciebie nie spałam zbyt dobrze, ale przynajmiej jestem gotowa do wyjścia. Lekcje zaczynają się za 15 minut, a twój budzik dzwonił ze sto razy.-Odpowiedziałam śmiejąc się.
-CO?!!!-Krzyknęła zeskakując z łóżka i natychmiast podbiegając do szafy.-Nie, nie, nie, nie, nie, nie, NIE!!! Jak to możliwe, nic nie słyszałam. Czemu mnie nie obudziłaś?!-krzyczała fiołkowooka ubierając sięw pośpiechu.
-Nie dałaś się obudzić mimo, że próbowałam z dziesięć razy!-teraz już zanosiłam się śmiechem tarzając się po podłodze. -W każdym razie, spakowałam cię. Twoi rodzice już są w piekarni.
-Dzięki, ale chodź już!-krzyknęła Marinette łapiąc torbę i zbiegając po schodach.
-I kto to mówi?-odowiedziałam ze śmiechem biegnąc za nią. Tak chyba polubię XXIw.
*Dom Adriena**7.00**Adrien*
Zapukałem do drzwi pokoju Ayshena.
-Hej! Wstałeś już?!-krzyknąłem do chłopaka. Mam nadzieję, że go nie obudziłem.
Nagle w drzwiach stanął uśmiechnięty i w pełni ubrany chińczyk.
-Nie śpię już od około czterech godzin.-powiedział chłopak ze śmiechem.
-Wow! Tak wcześnie to nawet ja nie wstaję!-odpowiedziałem również ze śmiechem.-Cóż teraz w takim razie chodź na śniadanie.
*W jadalni*
-WOW! Twoja jadalnia jest ogromna!-chłopak nie mógł wyjść z podziwu.-Jadasz... sam?-tym razem zapytał nieśmiało.
-Tak.-odpowiedziałem i zacząłem jeść naleśniki, które właśnie podał nam kucharz.
Po jedzeniu gdy już mieliśmy wychodzić podeszła do mnie Natalie.
-Adrien, dopóki będzie u nas nasz...-zmierzyła Ayshena krytycznym wzrokiem-...gość do szkoły chodzisz na piechotę, a wszystkie twoje zajęcia pozalekcyjne i sesje są odwołane. Idź już.-po tej wypowiedzi jeszcze raz spojrzała na chłopaka wzrokiem pełnym pogardy i odeszła.
Ja stałem teraz z otwartmi ustami i oczmi wybałuszonymi tak, że mało nie wyszły mi z orbit. Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Gdy tylko wyszliśmy na dwór zacąłem skakać i krzyczeć na cały głos.
-JJJUUUUUUUUUUCCCHHHUUUUUUUUUU!!!!!!!!!!!!!!To najlepszy dzień w moim życiu!!!Juchu! JJJJJJJEEEEEEEEEEEEEEJJJJJ!!!!!
-Hahahahaha, stary uspokój się, bo zaczynam się ciebie bać.-powiedziała rudowłosy ze śmiechem.-Zaraz spóźnimy się do szkoły!
-Już idę, ale naprawdę nie mogę w to uwierzyć.
-Powiesz mi wreszcie o co chodzi?
Przez całą drogę tłumaczyłem chłopakowi dlaczego tak bardzo się cieszę i kim jest Natalie.
*W szkole**Iris*
Trochę się spóźniłyśmy na pierwszą lekcję, ale na szczęście zaczynaliśmy wuefem, więc nic takiego się nie stało. Na przerwie po wuefie zobaczyłyśmy Adriena i jakiegoś rudego chłopaka rozmawiających z Aly'ą i Ninem.
-Adrien!-zawołała Marinette i pobiegła do przyjaciela.
Ja też powoli podeszłam do grupki. Przez cały czas przyglądałam się rudowłosemu chłopakowi. Jego czekoladowe oczy i płomieniście rude włosy wyglądały bardzo zajomo... Po chwili chłopak widocnie poczuł na sobie mój badawczy wzrok bo uśmiechnął się zakłopotany i wyciągnął rękę na powitanie.
-Ayshen Tigr. A ty?-chłopak wyciągnął rękę na powitanie i uśmiechnął się przyjaźnie.
-Iris.-mruknęłam i schowałam ręce do kieszeni. To, że wygląda znajomo nie znaczy, że go polubię.
Chłopak zdziwiony cofnął niepewnie rękę, a marinette spojrzała na mnie z niemym pytaniem.
Czemu to zrobiłaś?-zdawała się pytać Mrinette.
W odpowiedzi wysłałam jej pytanie w stylu "Nie twoja sprawa". Nie mam zamiaru się do niego odzywać.
^^^^^^^^^^^^^^^^
Hej!
Oto kolejny rozdział. Miał być wczoraj, no ale wyszło, jak wyszło. Postaram się wrzucać rozdziały co środę, ale nie wiem czy mi się uda.