Rozdział 17

41 5 4
                                    

Pov. Andrea
Na imprezę ruszyliśmy o 22, chociaż trwała od 21. Ale uznaliśmy, że przyjedziemy ich pobudzić. Więc o 22:30 wsiadliśmy do taksówki i załadowaliśmy nasz asortyment i podaliśmy kierowcy adres.
Piętnaście minut później byliśmy na miejscu i nieśliśmy wielki worek wódek. Gdy już udało nam się wejść do pomieszczenia postawiliśmy go przy stole, po czym zaczęliśmy wykładać po 4 butelki. Gdy już się z tym uporaliśmy Piotrek zauważył nasze przybycie.
-Witam znajomych od asortymentu-powiedział radośnie. A w sumie kiedy on nie jest szczęśliwy?
-No cześć - również się przywitałam.
-To może coś na rozbudzenie? - zapytał nas Polak.
-Nie ma sprawy - powiedziałam. - To ja w takim razie idę po drinki.
Podeszłam do baru i zamówiłam dwa drinki.
Barman spojrzał się na mnie gdy je wykonywał.
Patrzyłam jak nalewa wódki do shakera i dodaje inne trunki i dodatki. Zignorowałam gdzie mi się patrzał i wstałam aby odejść. Gdy już prawie mi się to udało złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-Cześć ślicznotko - powiedział.
-Sorry, ale mam chłopaka - powiedziałam i chciałam odejść.
-A szkoda bo jak ciebie widzę to..
Nie zdążył dokończyć bo właśnie w tym momencie podszedł do mnie Markus.
-Cześć Andi-powiedział do mnie.
-Cześć Ajzeńbiśla-przywitałam się.
-Długo cie nie widziałem wiesz.
-Ja też. Co u Jessica'i?
-Pokłóciliśmy się, znowu.
-O współczuję ci chłopie. Ale spoko, przejdzie jej.
-Taa-zamyślił się na chwilę. - To co idziemy do stolika?-zapytał.
-Oczywiście-odpowiedziałam biorąc drinki.
Po czym pomógł mi wstać, łapiąc mnie za rękę i zaprowadził nas do jakiegoś stolika.
-Widzisz chłopaki powoli się rozkręcają-powiedział wskazując na dwóch tańczących na stole Norwegów i Zioberka skaczącego w rytm muzyki gdzieś w koncie.
-Tak-powiedziałam.-Całkiem ciekawie się zapowiada. - spojrzałam na Stefana robiącego nieopodal drinki razem z tym gostkiem.
W momencie w którym rozmyślałam ile miejwiecej osób padnie w ciągu godziny podszedł do mnie mój chłopak.
-No w końcu cię znalazłem kochanie.
-Aż daleko się nie emigrowałam-przyznałam patrząc mu wprost w oczy.
-Może ja już sobie pójdę? - zapytał a raczej stwierdził Eisenbichler, po czym odszedł.
-To co mały toaścik? - zapytał Freitag.
-Tak a pewnie jak zwykle skończy się na tym, że wypijemy co najmniej 20 butelek wódki-powiedziałam spoglądając na niego i dudniąc palcami o stół.
-No nie daj się prosić. - Rysiu, spojrzał na mnie swoimi oczami z pewnym smutkiem. - Niech Ci będzie ale tylko jeden-pouczyłam go.

Pov. Rebeca
Minęło trochę czasu odkąd ostatnim razu rozmawialiśmy tak normalnie. Minęło bardzo dużo czasu od kąd razem spoglądaliśmy na siebie. Minęło jeszcze więcej czasu od kąd razem się przytulaliśmy po każdym udanym serwie.
Szłam na śniadanie. Było już tak mało Rio. A w związku tym ostatnie mecze już miały się odbywać niedługo. Dzisiaj gramy. Nie mowie, że trochę się stresuje bo jednak jest trochę różnicy grać z drużyną przeciwko której się nigdy tak naprawdę nie grało. Pozostało wiele do życzenia jeśli chodzi o dzisiejszy dzień.
-Wstawaj śpioch. - do mojego pokoju wparował Pit.
-Daj trochę pospać, Nowakowski.
-Nie ma tak łatwo. Do roboty trzeba iść - powiedział, po czym zdjął ze mnie kołdrę.
-Spać... - marudziłam dalej.
-A mam zawołać Kłosa lub Bednorza? - zagroził mi.
-Błagam tylko nie ich.. - zaczęłam dalej narzekać.
-W takim razie zbieraj się na trening.
-To już jest trening? - wydarłam się na niego po czym z całym impetem walnęłam go poduszką i wstałam jak opatrzona.
-Tak-odpowiedział rozmasuwując szyję.
Wypadłam z pokoju w pogiętej koszulce treningowej i z w pół założonymi butami.
Szybko zaczęłam zbiegać po schodach z trzeciego piętra.
Gdy byłam już na parterze, otworzyła się winda a w niej stał Bartek.
-A tobie co się tak śpieszy na śniadanie? - zapytał.
-Co? To dopiero jest śniadanie.
Byłam całą w szoku, dałam się podpuścić Cichemu.
-Ja mu dam!-wykrzyknęłam po czym znów zaczęłam wbiegać po schodach.
-Pit! Ja cie zaraz zabiję! - wykrzyknęłam po czym wskoczyłam na Nowakowskiego.
Przoduszałam go rękami zwisując z jego szyi.
-To był tylko żart - powiedział zachrypłym głosem.
Uwiesilam się go bardziej po czym szapnęłam mu na ucho.
-Żeby mi to było ostatni raz.
-Oczywiście, ale może być mnie już puściła? Możesz?
-Magiczne słowo.
-Jakie?
Droczył się ze mną.
-Ty już dobrze wiesz jakie-powiedziałam oschle.
-Przepraszam - wydusił z siebie po czym go puściłam.
-No i prawidłowo. Idę się przebrać a ty idź ich poinformuj aby mi coś zostawili - rozkazałam.
-Tak jest szefowo.
Wyprostował się po czym odwrócił się i ruszył ku stołówce.
-W końcu spokój - powiedziałam po czym ruszyłam do pokoju.

Pov. Piotr Nowakowski
Zszedłem do stołówki po czym rozejrzałem się po sali. Dostrzegłem mój stolik a konkretnie a konkretnie Karola. Podeszłem dziarskim krokiem i położyłem przy nim mój talerz. Obserwowałem aż kolejka do bufetu się zmniejsza po czym ruszyłem po jedzenie.
-Jestem! - Rebeca wbiegła do stołówki, zabrała talerz po czym stanęła przy mnie.
-Pamiętaj, że za pół godziny trening - powiedziałem do niej.
-Tak.. Sorry Pit, ale już co nie uwierzę.
-To nie. Ale jak się spóźnisz.. Oj będzie źle. Co nie Kłos? - zapytałem Karola.
-Tak. Tak-powtórzył.
Usiedliśmy razem przy stole po czym zaczęła się zbierać reszta.
Popijając sok pomarańczowy dostrzegłem jak Bartek dosiada się do naszego stolika na przeciwko Wilson. - Siema chłopaki - zwrócił się do nas. - Cześć - powiedział do dziewczyny.
Ta nic nie odpowiedziała tylko dalej zajadała się owsianką.
-Słuchaj-zaczął.-Wiem, że źle postąpiłem, ale-tu głos mu się na chwilę urwał.
-Ale co? - zapytała. - Co masz na swoje wyjaśnienie Bednorz? Myślisz, że tak po prostu teraz co wybacze, że z nią spałeś?Wiesz co radze ci się bardziej postarać - wywarczała po czym wstała od stołu i odeszła.
-UJ stary niezły numer - powiedział siedzący obok mnie Karol.
Lekko go szturchnełęm po czym spojrzałem mu prosto w oczy.
-Co? - zapytał się.
Spojrzałem jeszcze bardziej w jego źrenice. Ten jednak nadal nie rozumiał. Pokazałem mu aby się od niego odwalił. Ten jednak nadal nie zrozumiał. Jeszcze raz spojrzałem mu w oczy.
-A.. Rozumiem.. - w końcu zrozumiał. - To my w takim razie idziemy - powiedział i chciał już wychodzić, ale powstrzymała go ręka Bartka.
Spojrzałem na ich obu.
Karol stał z małym wytrzeszczem w oczach i spoglądał nieco zadumionym wzrokiem na drugiego. Bednorz natomiast z przekonaniem w oczach nadal go trzymał po czym nieco poluźnił uścisk.
-Nigdzie nie idziecie - wychrypiał. - Musimy bardzo poważnie porozmawiać-powiedział po czym puścił Karola. On natomiast usiadł i czekał aż rozpocznie on swój monolog.
Halo. Halo odbiór. Żyjemy, czytamy. Najdłuższy rozdział tej powieści juz jest 😂. Co myślicie o imprze? Lehe zostanie profeszjonal barmanem? Ja sądzę, że tak xd. Kim jest tajemniczy ów barman? Przypomnę, że nasza bohaterka NIE zna WSZYSTKICH skoczków, więc ich nie wykluczając trochę teorii spiskowych napewno wywnioskujecie. Ten rozdział powstawał bardzo długo i jestem bardzo dumna. Czy Rebeca wybaczy Bartkowi? Czy będą razem? Jak Pit im pomoże? Tego a nawet więcej dowiecie się w następnym rozdziale. 1100 słów .specjalnie dla Look_im_princess
.

Friend of the internetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz