Rozdział 3

68 4 1
                                    

Nie zostało mi nic innego, jak skierować się w stronę mojej szkolnej szafki. Dookoła siebie widziałam tylko współczujące spojrzenia, aż miałam ochotę im wykrzyczeć żeby dali mi święty spokój. Minęło już pół roku, a ja się czułam jakby minął tylko jeden dzień. W dodatku pierwsza była historia z Panem Adamem, który będzie nam co chwilę powtarzał jak ciężkie jest życie. Nie byłam pewna czy dam radę to wytrzymać. Wpisałam kod do szafki i zaczęłam wyciągać książki z szafki. Nawet nie wiem jaki materiał był teraz przerabiany. Pozostało mi mieć nadzieję, że uda mi się to wszystko nadrobić. Wiedziałam, że dla wielu osób przerwa jaką sobie zrobiłam to głupota, ale ja nie potrafiłam inaczej. To miejsce przepełnione było wspomnieniami, które mnie po prostu dusiły. Spojrzałam w lewą stronę, gdzie swoją szafkę miał Nath. Naklejki z komiksów wciąż na niej były. Nie raz był w tej sprawie u dyrektora, przecież niszczył mienie szkoły, jednak nigdy nic sobie z tego nie robił. Mówił, że on taki jest i nie zamierza tego zmieniać, w dodatku obiecał, że gdy będzie kończył szkołę, to naklejki znikną. Nikt nigdy nie przypuszczał, że nie dane mu będzie jej skończyć. Samotna łza spłynęła po moim policzku. Jak szybko się pojawiła, tak szybko ją wytarłam. Nie mogłam sobie pozwolić na pokaz słabości, musiałam udawać, że jestem silna, że wszystko jest w porządku, chociaż nigdy już nie będzie. Ruch przy znajomej mi szafce przykuł moją uwagę. Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę, jakiś chłopak zrywał naklejki z drzwiczek. Co on sobie myślał? Przecież to nie jest jego własność! Czym prędzej skierowałam się w tamtą stronę, zdążyłam tylko zarejestrować, że chłopak jest ode mnie dużo wyższy i jak by na to nie patrzeć trochę przystojny. 

- Hej! Twoje to, że ruszasz? Co ty sobie wyobrażasz? Kim niby do cholery jesteś? To nie twoja szafka i nie masz prawa tego dotykać. - Nigdy nie podnosiłam głosu. Uważałam, że lepiej porozmawiać spokojnie i wszystko załatwić polubownie. Jednak ten chłopak za bardzo sobie pozwalał. Czym prędzej zabrałam jego rękę i odciągnęłam od wykonywanej czynności. Spojrzałam na niego z wyzwaniem w oczach. W dodatku patrzyła na nas połowa szkoły, jakby to było jakieś cholerne przedstawienie.

- Słuchaj no, księżniczko. Nie wiem kim jesteś i o co ci chodzi, ale to teraz moja szafka i nie mam zamiaru mieć na niej jakiś ufoludków. - mówił bardzo spokojnie, jakby nic nie mogło wyprowadzić go z równowagi. Może i byłam zazwyczaj oazą spokoju, ale takiej cierpliwości to nawet ja nie miałam. To mnie jeszcze bardziej rozjuszyło.

- Jak mnie nazwałeś? Księżniczka? Takie teksty to możesz sobie pustym lalkom serwować, ale nie mnie. To jest szafka mojego najlepszego przyjaciela, nie twoja i nie masz prawa decydować o tym, co się na niej znajduje - co on sobie myślał, że przyjdzie nie wiadomo skąd i będzie decydować? Po moim trupie! Prędzej niebo stanie w płomieniach.

- Patrząc na ciebie, mam wrażenie, że skierowałem swoje słowa do właściwej osoby. Właśnie się przeprowadziłem i zaczynam tutaj naukę, więc dyrektor przydzielił mi tą szafkę, bo jako jedyna była wolna. - Nie to nie działo się naprawdę. Przecież to była szafka Nathana i powinna być jego, dopóki nie skończyłby szkoły. Czy ja tak dużo wymagałam? Nie mogłam uwierzyć, że chcą go tak po prostu wymazać ze szkoły, z pamięci. 

- Chyba mózg ci szwankuje i nie wiesz kto to jest lalka. Nie martw się podobno zaburzenia psychiczne da się wyleczyć. Co do szafki to nawet nie próbuj jej ruszać, wyjaśnię to nieporozumienie z dyrektorem. Jakbyś mógł się ruszyć, to bym była zadowolona - skierowałam się w stronę gabinetu. Nie mogłam na to pozwolić. Nie mogłam. Pamięć o nim powinna zostać w naszych sercach. Odwróciłam się na chwilę tylko po to, żeby zobaczyć czy nieznajomy idzie za mną. Brawo, nawet nie wiedziałam jak ma na imię, ale w sumie nie powinno mnie to interesować. Dotarłam pod właściwe drzwi i zapukałam lekko. Po krótkiej chwili wyłoniła się zza nich sekretarka. 

- Musicie zaczekać kochani, bo dyrektor ma teraz bardzo ważne zebranie. Może lepiej będzie jak przyjdziecie na następnej przerwie, bo nie wiem ile może to potrwać. - No pewnie, lepiej to już być nie mogło. Wszystko było ważniejsze od uczniów tej szkoły. Zamknęła nam drzwi przed nosem i myślała, że to w porządku. 

- Posłuchaj nie wiem co się tak czepiasz o tą szafkę, ale do następnej przerwy mogę poczekać. Tylko pytanie czy użyczysz mi na tą lekcję miejsca w swojej, bo muszę gdzieś zostawić swój plecak i wszystkie książki. Nie uśmiecha mi się ich nosić, kiedy nie muszę tego robić. - usłyszałam nutkę współczucia w jego głosie, chociaż nawet nie wiedział o co mi chodzi i dlaczego aż tak zareagowałam na tak głupią rzecz jak szafka szkolna. 

- Dziękuję i tak, użyczę ci miejsca w swojej szafce, ale tylko i wyłącznie na tą lekcje. Później nasze drogi się rozchodzą. - Chciał mi pomóc, więc i ja musiałam to zrobić. W innym wypadku pewnie włożyłby swoje rzeczy do szafki Nathana. - Chodź, bo zaraz będzie dzwonek, a nie mam zamiaru spóźnić się na zajęcia. - Nie musiał wiedzieć, że najchętniej bym stamtąd uciekła i to jak najdalej. Jednak obiecałam coś rodzicom, a ja swoich obietnic zawsze dotrzymuję. Nienawidzę kłamstwa i oszustw, chociaż sama siedziałam w nich teraz po uszy. Musiałam nauczyć się z nimi żyć, bo zostaną ze mną do końca życia. Nie oglądając się za siebie poszłam w stronę właściwego korytarza i tak wiedziałam, że pójdzie za mną. Wpisałam ponownie kod i odsunęłam się lekko. Chłopak wyciągnął potrzebny zeszyt i książkę, a później włożył plecak do mojej szafki. Nawet nie wiedziałam jak ma na imię. 

- Swoją drogą, to jak masz na imię księżniczko? - Co jest? Czy on czytał w myślach? Powinnam już zacząć się bać? To dziwne, że pomyśleliśmy o tym samym  w jednym momencie. I znowu nazwał mnie księżniczką. To słowo podnosiło mi ciśnienie, jak żadne inne nigdy wcześniej.

- Lena, a ty pacanie? - Wiedziałam, że to odzywka na poziomie podstawówki, ale przy nim nie mogłam się powstrzymać.

- Pacanie? No nie powiem, słownictwo to ty masz wyszukane. Jestem Elliot - skierował rękę w moją stronę, a ja uścisnęłam ją delikatnie. Spojrzałam na niego i zobaczyłam oczy tak smutne jak moje. Jakby cierpienie pozbawiło je całego blasku. To co czuł było widoczne właśnie w nich. W tym momencie widziałam w nim siebie. Ból odbijał się w nas tak, jakbyśmy byli lustrem. Zielone oczy patrzały się na mnie ze zrozumieniem, przeszywając mnie na wylot. Gdyby nie zadzwonił dzwonek, pewnie trwalibyśmy w tej pozycji przez kilka godzin.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 30, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Powinieneś być tutajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz