Stoję na piasczystej plaży w Hawanie. W około słychać nerwową krzątaninę, ludzie wchodzą i wychodzą z łodzi. W powietrzu unosi się zapach ryb. Błękitna woda przykrywa moje stopy. Słychać szum fal. Mocne słońce razi mnie w oczy.
Przy jednej z licznych łodzi zauważyłam ogromny szkielet ryby, mieniący się w słońcu. Miał szpiczasty pysk i puste oczodoły. Poszłam dowiedzieć się kto jest takim szczęściarzem. Ludzie mówią, że to stary rybak, Santiago. Ale czy to morzliwe? Zaprowadzili mnie do domu chłopca, który z nim kiedyś wypływał.Przedstawił się jako Monolin, widać, że jest z niego bardzo dumny. Opowiada mi o czasach kiedy stary go uczył. Przyznał, że żałuje ponieważ nie mógł z nim wypłynąć.
Zaprowadził mnie do domu starca. Wyglądał niczym szałas. Zamiast dachu ma liście palmy. Już chciałam zapukań, lecz Santiago wyszedł z domu, aby się przywitać. Wygląda na bardzo miłego staruszka, ale nie jestem pewna czy dał by sobie radę z tą rybą. Opowiada mi jak przez trzy dni i trzy noce walczył z przeciwnościami, aby przepłynąć z nią do portu. Abym uwierzyła, pokazuje mi rany na rękach. Stwierdza, że jest zawiedziony, ponieważ mimo doświadczenia nie przewidział, że mogą przepłynąć rekiny. Wcześniej mógł się zaopatrzyć w jakąś broń.
W tym momencie poczułam, że rozmawiam z bardzo mądrym i pokornym człowiekiem. Daje każdemu z nas bardzo ważną lekcję, że ,, człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać ".