23. "Zbudowałem pomnik..."

107 10 3
                                    

H-hej? 

Ktoś tu jeszcze jest? 

Nie mam nic na swoją obronę...

Może nowy rozdział was jakoś udobrucha...

.............................................................


Diana

Siedziałam po turecku na kanapie w salonie. Ciepła kawa parowała roztaczając przyjemny aromat. Patrzyłam tempo w czarną ciecz. W ciągu dwóch dni spałam 2h i wychlałam hektolitry kawy. Czułam się wykończona.

Ręce niemiłosiernie mi się trzęsły.

Najgorsze było to, że choćbym nie wiem ile razy próbowała i tak nie zasnę. Wypiłam duszkiem resztę napoju i ociężale podniosłam się z kanapy. Podpierając się ściany ruszyłam w stronę kuchni. W połowie drogi świat zawirował o upadłabym gdyby mnie ktoś nie złapał. Tym kimś był Micheal.

- Dziękuję. - wymamrotałam stając do pionu.

-Trzęsiesz się. - stwierdził przyglądając mi się uważnie.

- Nic mi nie jest. Potrzebuje więcej kawy.

- A może snu?

Mrucząc pod nosem ominęłam go.

- Oliver o tym wie?

- A co mu do tego?! Ma poważniejsze zmartwienia niż moja bezsenność, Miki.

- Wszyscy się o ciebie martwimy. Powinnaś dbać o siebie.

- Nic mi nie będzie.

- Będzie się bardziej martwił, jak mu nie powiesz. Olivia zapewne tez.

- Ta albo bardziej. Nie ma co się przejmować.

- Rob jak uważasz. Tylko potem nie skarż się, że Olivia ma kolejną wizję, że grozi ci śmierć.

- Ja się nie skarżyłam! - zaprotestowałam!

- W każdym razie to twój wybór.

Powiedział i poszedł w stronę sypialni.

- Nic mi nie będzie. - próbowałam przekonać samą siebie.

Skierowałam się do kuchni by wypić kolejny kubek kawy.

.....................................

Olivia

Tym razem to słonce zbudziło mnie, ale nie protestowałam. Było późne popołudnie i powoli złota gwiazda zachodziła za horyzont i miała prosta drogę do wnętrza domu. Zamrugałam kilka razy, by przyzwyczaić się do światła. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.

Przeżycia dzisiejszej nocy znowu powiodły mnie do pokoju Olivera. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam ze brat siedzi po swojej stronie lóżka i jakby nigdy nic czyta książkę.

Spojrzał na mnie i powiedział:

- Jak się spało?

- Dobrze, nawet się wyspałam. To nie dobrze. Nam wszystkim rozregulował się zegar po ostatniej balandze...

- Niektórym w szczególności. Lepiej się czujesz?

- Dzięki, ze mi przypomniałeś. - odparłam z uśmiechem - Ale o wiele lepiej niż było kilkanaście godzin temu.

- To dobrze. Jeśli jesteś głodna to w kuchni powinno coś być.

- Najpierw przyda mi się solidna kąpiel. Musze wziąć też leki przeciwbólowe, bo mnie ramiona pieką. Bardzo. - powiedziałam, podnosząc się z lóżka brata. - A, i dzięki ze mnie przygarnąłeś. Bede musiała sprzątnąć dziś, ten koszmar - dodałam wskazując na ściane, która dzieliła nasze pokoje.

Zimny BłękitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz