Rozdział 4

172 16 9
                                    

- Yui! - krzyknęłam.

Dlaczego... Dlaczego jej to zrobili?! 

- O boże, co oni ci zrobili?! - złapałam w dłonie jej twarzyczkę - Boże, czemu? - z moich oczu zaczęły płynąć łzy.

Bardzo chciałabym powiedzieć, że pod opuszkami palców czułam jakieś śliskie tworzywo, ale niestety nie mogłam. To była skóra. Z moich ust wydobył się szloch. Musiałam uciekać, Yui miała racje. Tu ani trochę nie jest bezpiecznie. Impulsywnie, zdjęłam jej różaniec, który ozdabiał jej szyje. Coś kazało mi go zabrać ze sobą. Moja matka, która jest strasznie wierząca po raz pierwszy w życiu by mnie pochwaliła. Wzięłam coś związanego z kościołem ze sobą i czułam się dzięki temu bardziej podniesiona na duchu. Mój ateizm jest sprzeczny z moim zachowaniem, ale gdyby moja matka nie zrobiła awantury, to pewnie nie doszło by do tego.

- Yui, obiecuje ci, że uciekną - wyszeptałam, ocierając łzy.

Złożyłam właśnie obietnicę, która była cholernie trudna do spełnienia.

~~*~~

Wróciłam dziwna piwnicą, do posiadłości. W rezydencji było chicho. Przyjemnie cicho. Kiedy poszłam do głównego holu, nie napotkałam żadnego z domowników, co mnie zdziwiło. Podchodząc do wielkich drzwi, również nic się nie wydarzyło. 

- Mój krzyż - usłyszałam za sobą szept.

Odwróciłam się i ujrzałam blondynkę z radością wypisaną, na twarzy. 

- Yui - odezwałam się.

- Widziałaś, prawda? - spytała.

- Tak - odpowiedziałam - nie wiem co powiedzieć.

- Nie musisz, nic mówić, to twoje oczy mówią wszystko - zamrugałam kilkakrotnie, nie rozumiałam - twoje oczy są czerwone od płaczu - wyjaśniła.

- A co do krzyża, wybacz, że go zabrałam.

- Tobie się bardziej przyda - uśmiechnęła się lekko.

Wzruszyłam tylko ramionami. 

- Uciekaj puki ich nie ma - nakazała, a ja przytaknęłam, napierając dłonią na klamkę.

Drzwi ustąpiły. Wyszłam na dwór, jedynie światło księżyca oświetlało teren posesji. Na podjeździe o dziwo stało moje auto. Podbiegłam do niego szybko i złapałam za klamkę. Mój samochód nie był zamknięty! Szybko usiadłam na miejscu kierowcy, a kiedy spojrzałam na miejsce pasażera ujrzałam moją torebkę. Szybko odpięłam zamek i zaczęłam szukać kluczyków, które po chwili znalazłam. Zamknęłam za sobą drzwi, włożyłam klucz do stacyjki i... nie mogłam odpalić! Spróbowałam jeszcze raz, ale nic.

- Do cholery jasnej, odpal! - krzyknęłam, i jak na zawołanie, samochód odpalił. 

Z zawrotnym tempem wyjechałam przez otwartą bramę. Mój licznik, wskazywał coraz większą liczbę. Nie przejmowałam się tym jednak, ponieważ w mojej głowie pojawiły się złe przeczucia, a jednym z nich było:

,,Poszło zdecydowanie za łatwo..."


.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

To dopiero cisza przed burzą -,-

Jeżeli się spodobało, to zostaw po sobie jakiś ślad :)





To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 26, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Rose on my skin //Subaru.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz