3.retrospekcje

77 6 14
                                    

Nie będę was zanudzać i opowiadać każdy dzień ze szczegółami, bo wszystkie wyglądają prawie tak samo. Może zatem, dopóki nic się nie dzieje, opowiem wam kilka ciekawszych sytuacji z mojego dotychczasowego życia.

Zacznijmy od samego początku.

Powoli stawiałem łapę za łapą. I no już prawie! Ahhh.. Znowu gleba.. Moja kochana siostra musiała wryć mi się w tyłek.. Matka podeszła do mnie i polizała po łbie.. Coś czułem że nadchodzi pora karmienia.. Suczka położyła się i pozwoliła pożywić się pięciu szczeniakom. Każdy walczył o swoje, ze względu na to że byłem największy z miotu nie miałem z tym problemu.
Po skończonym posiłku pochłoniła mnie ciemna odchłań głębokiego snu.

Obudziły mnie nieprzyjemne wstrząsy, otworzyłem oczy. Nic nie widziałem, nie czułem mamy, słyszałem jedynie żałobne piski mojego rodzeństwa. Również zacząłem skomleć.
Po chwili trzęsienie ustało, ucieszyłem się. Jednak moja radość nie trwała długo. Poczułem jak żołądek przykleja mi się do kręgosłupa. Usłyszałem dziwny dźwięk i pisk opon. Zorientowałem się że podłoże robi się mokre. Z nadzieją piszczeliśmy coraz głośniej.. Lecz każdemu z nas zaczynało brakować sił. Moje łapy zaczęły brodzić w wodzie. Próbowałem się wydostać z pod tkaniny, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa.
Nogi mi zdrętwiały. Nie chciałem się poddawać, ale coraz szybciej opadałem z sił. I po chwili straciłem kontakt ze światem.

Jedyne co potem pamiętam to szczekanie i zapach obcych psów. Pamiętam jak ludzie przychodzili, głaskali i zabierali moje rodzeństwo jedno po drugim. A ja zostałem, sam, jedyny, odrzucony, niechciany..

                                 * * *
Może przejdźmy teraz do cieplejszych i radosnych klimatów.

Wiosna. Czas gdy świat budzi się ze snu. Śnieg topnieje, rosną kwiaty, ćwierkają ptaki, a słońce przygrzewa wysoko na niebie. Dzień jak codzień.
Po schronisku przechadzało się dwóch wolontariuszy.
Po godzinie czasu zaczeli roznosić jedzenie. Siedziałem grzecznie w kojcu i czekałem na swoją kolej. Gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwierania klatki, mój instynkt przejął kontrolę. Coś kazało mi zignorować chłopaka z miską pełną jedzenia i uciec. Poczuć się wolnym, choć na tą jedną chwilę, ten moment-tak krótki, lecz wypełniający mą duszę niewiarygodnym szczęściem. Łapy zaczęły mi się lekko trząść. W mojej głowie kłębiły się myśli, jakiego wyboru dokonać, jakie będą tego zalety i wady. Instynkt dał górę i momentalnie zerwałem się z pozycji siedzącej. Przemkłem między nogami wolontariusza i skierowałem się w stronę wybiegów. Biegnąc tak słyszałem wołanie chłopaka oraz zazdrosne szczekanie psów. 

Było to zaledwie kilka minut, ale tak szczęśliwych i wspaniałych że pamiętam je do dzisiaj.
Jak już mówiłem, psy nie pamiętają zbyt wielu szczegółów, więc nie mogę wam wszystkiego dokładnie opisać.
* * *
No to teraz może o tym jak nauczyłem się zdobywać dominację...

Siedziałem przed kratami, tak blisko, że niemal dotykałem ich nosem. Patrzyłem w dal, na spadające kolorowe liście. Co chwila, jeden po drugim, to pomarańczowy, to złoty, czerwony.. Wirowały wokół drzew, powiewane przez wiatr. Niebo pomalowne było wszystkimi kolorami tęczy. Ostatnie promienie znikającego słońca odbijały się od moich oczu.
W oddali słychać było ogłosy bażantów. Wciągłem głęboko powietrze, badając wszystko co znajduje się wokół.
Moja siostra- jedyna, która ze mną została- szturchnęła mnie nosem. Obróciłem się i spojrzałem w jej orzechowe oczy. Zamerdała ogonem, patrząc czy wszystko w pożądku i odeszła. Podążyłem za nią wzrokiem. Przeszła obok leżącego w budzie Astona- naszego "alphy". Nie był on dobrym szefem, potrafił czepiać się o wszystko, przechodząc koło niego można było usłyszeć powarkiwanie oraz zauważyć zawsze to samo spojrzenie niebieskich, zimnych oczu... Nie wiem czy wszystkie Husky są takie wredne... Ale ten jest na pewno trudnym przykładem.

Lucy (bo tak zwą moją siostrę) przeszła ostrożnie między jego łapami, czułem jak jej mięśnie się napinają, a ogon podkula

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Lucy (bo tak zwą moją siostrę) przeszła ostrożnie między jego łapami, czułem jak jej mięśnie się napinają, a ogon podkula.
Gdy jej tylnia łapa, którą przeniosła ostatnią, delikatnie dotchnęła jego pyska- natychmiast się poderwałem.
Otwarły się błękitne jak niebio ślepia, wargi podniosły odsłaniając śnieżno-białe zęby, a łapy zadrżały. W mgnieniu oka Aston rzucił się na moją siostrę, chwytając ją za kark i energicznie szarpiąc.
Poczułem gorąco, coś we mnie wrzało. Przez ten cały czas trzymałem mojego ducha na uwięzi, nadszedł moment aby go spuścić. Napiąłem tylne łapy i z siłą, która w końcu się uwolniła, wparowałem w bok Husky'ego.
Uderzając o ściany boksu, złapał mnie za łapę, ja nie zważając na to zacisnąłem szczękę na jego szyi. To był najlepszy wybór. Aston momentalnie puścił moją łapę i zaczął się szarpać. Dobiłem do niego przednimi łapami i powaliłem na ziemię, stając nad nim z odsłoniętymi kłami. Warknąłem głośno. Czas jego panowania się zakończył...

(Lucy) --------------------------------------------------------------------- Witajcie ludziowie Dość długo mnie nie było

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Lucy)
---------------------------------------------------------------------
Witajcie ludziowie
Dość długo mnie nie było.. Myślę że to ze względu na życie prywatne.. I na to że wena postanowiła jechać na wakacje.. A tym bardziej że ten rozdział nie był jakoś specjalnie wenotwórczy.. I taki od początku miał być- krótszy.. Pełni tylko funkcję zapełnienia luki między 2-4 (te plany w głowie)

Jak zwykle dziękuję Plotka za śliczne zdjęcie mojego znienawidzonego Husky'ego.
Oraz Cytruuu , która bardzo domagała się tego rozdziału 😊

Informacja na dziś:
Arion został adoptowany.. Mam nadzieję że jest mu dobrze tam gdzie jest.. Ale zdjęć mam bardzo duzo.. Więc ten fakt nie zmienia nic..
Do zobaczenia w następnym rozdziale..

~Amber

Trop- psia podróż do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz