-Ja? Ja nigdy nie byłem człowiekiem, a później poznałem ją - wskazał na pusty kąt pokoju i zanotowałam w notesie "Problem o podłożu psychicznym".
-Kim ona jest?
-Jest moją miłością, na zawsze - i jakby ktoś szepnął mi do ucha ciche "na zawsze" echo rozniosło się po wąskim pokoiku.
-Kim ona jest?
-Jest moją miłością, na zawsze - i jakby ktoś szepnął mi do ucha ciche "na zawsze" echo rozniosło się po wąskim pokoiku.
-Jak wygląda?- zapytałam a on odwrócił głowę w stronę kąta w którym "ona stała" i zaczął ją opisywać.
-Ma włosy, czarne i nieprzeciętnej długości...
-W jakim sensie? - uśmiechnął się na to pytanie i wydał z siebie śmiech.
-Są długie, bardzo długie- oplótł wzrokiem cały pokój, a jego spojrzenie w pewnej chwili powędrowało w moją stronę- jednym ruchem mogłaby skręcić Pani kark albo zrzucić tamtą doniczkę.
Spojrzałam w miejsce, które wskazywał palcem. Z niedowierzaniem podeszłam do doniczki lewitującej półtora metra nad ziemią.
-Czy ona chce mi coś zrobić?- z całych sił utrzymywałam kamienny wyraz twarzy, próbując nie pokazywać strachu. To nie był wariat... Nie odpowiedział mi, dlatego podniosłam głos - czego ona chce?!
Usłyszałam znów ten potworny śmiech i szybko się odwróciłam. Zobaczyłam za nim ją. Faktycznie jej włosy były długie, oplatały moje wszystkie kończyny i przedmioty w pokoju. Miała płucienny worek na głowie tak mocno zaciśnięty w okolicy szyi, że po jej dekolcie i szarej, zniszczonej sukni spływała czarna maź, jakby krew, ale czarna. Pod jej stopami rozciągała się dość duża kałuża.
-Ona chce żebyś spojrzała jej w oczy.
Na jego twarzy wciąż rozciagał się szeroki uśmiech. I tak jakby ją kierował wskazał na mnie ręką, a ona w błyskawicznym tempie znalazła się przede mną.
-Zdejmij- rozkazał mi, a ja delikatnie i powoli rozluźniłam snur oplatający jej szyję- Zdejmij!- tym razem krzyknął, a ja szybko zciągnęłam worek i rzuciłam go za siebie. Zamknęłam oczy. Nie wiedziałam co będzie dalej i nie chciałam ich otwierać. Poczyłam siarczysty policzek wymierzony z nieludzką siłą, który zmusił mnie do otworzenia oczu.
Dziewczyna. Nie. To było zło, demon.
Położyła kościste ręce na moich policzkach i zwróciła moją twarz zmuszając do kontaktu wzrokowego. Jej oczy okalała zupełna ciemność. I nagle tak jakbym się w niej znalazła oświetlona jednynym światłem. Siedziałam na krześle pośród czerni. I nagle krzyk, drugie światło gdzieś dalej, ale jednak blisko. Majacząca dziewczyna. W pewnej chwili tak jakby ktoś wyciągnął z niej życie, opada bezwładnie, a światło gaśnie i dochodzi do mnie, że będę następna. Głosy, nie tylko, piszczenie, które rozsadza mi głowę, nie jestem związana, ale nie mogę ruszyć się z krzesła. Nagle odchyla mi szybkim ruchem głowę do tyłu i dotyka mojego policzka. Czuję jej ciepły oddech.'Już niedługo'-powiedziała szeptem, a po moim ciele przeszły dreszcze.
Odchodzi w ciemność, a ja wydaję z siebie głośny krzyk, który niknie od razu wraz z moją duszą. Podchodzi powoli i całuje mnie lekko w usta, a ja wiodczeje jak tamta dziewczyna i już nie żyje.
CZYTASZ
Nieśmiertelny Duchem- One Shoot
ParanormalPierwszy One Shott. Piszcie w kom jak wam się podoba