Rozdział 18: Kłótnia

2.3K 71 7
                                    

Było po 19, kiedy Lucyna stanęła pod drzwiami Anny. Już miała zadzwonić, ale nagle rozmyśliła się.

Ona nawet nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Pewnie teraz siedzi i płacze, a to wszystko przez moje wygłupienie się - pomyślała starsza pani. Doszła do wniosku, że obie z Anną muszą ochłonąć i wyjaśnią sobie wszystko jak emocje opadną. Lucyna wróciła do domu Wiktora.

- No i co? - pytał Banach.

- Wszystko dobrze - odpowiedziała zamyślona.

- Czyli wyjaśniłyście sobie wszystko z Anią?

- Co? Aa... Tak, tak. Przepraszam, ale będę już wracać do domu. Ojciec czeka i martwi się. Muszę wytłumaczyć mu wszystko.

- Może jednak zostaniesz i pojedziesz jutro z rana?

- Nie wiem, czy to dobry pomysł.

- Zostań, nie będziesz po nocach jeździła. Wyśpisz się i rano odwiozę cię na dworzec.

- To niech tak będzie.

Wiktor zadzwonił do Zosi i pytał czy wszystko dobrze. Dziewczyna była bardzo dzielna i kazała się sobą nie martwić. Już miał zakończyć połączenie, ale Zosia kazała poczekać.

- Tato, czy mógłbyś mi podać Anię do telefonu?

- Yyy... Wiesz... Ania nie może teraz podejść... - powiedział zmieszany.

- Dlaczego? - zdziwiła się nastolatka.

- Nie ma jej u mnie.

- Co się znowu stało?!

- Ania z babcią miały małą spinę. Szkoda gadać.

- Ale to co...? Babcia coś jej nagadała?

- Powiedziała, że zachowuje się niemoralnie będąc tutaj z nami, kiedy ma męża. Ani się zrobiło przykro i wyszła.

- I ty nie poszedłeś za nią? Tato! Przecież wiesz, że Ania nie jest niczemu winna...

- Wiem kochanie, ale kiedy próbowałem ją zatrzymać, powiedziała, że chce być sama...

- A ty jej uwierzyłeś. Nie znasz kobiet... Jedź do niej szybko.

- Ale babcia była u niej i sobie już wszystko wyjaśniły. Spotkam się z nią na dyżurze.

- Mimo wszystko powinieneś jechać...

- Dobrze, idź spać i się nie martw. Wszystko jest dobrze. Dobranoc kochanie.

- Och... Dobranoc tato.

Wiktor odłożył telefon i położył się na łóżku. W głowie miał tylko zapłakane oczy Anny i słowa Zosi. Zrozumiał, że Anna chcąc zostać sama, tak naprawdę potrzebowała wsparcia, ciepła, miłości. Nie czekał dłużej i pojechał do niej.

Po 10 minutach zapukał do jej drzwi. Po chwili Anna otworzyła. W mieszkaniu było ciemno, więc dokładnie nie widział kobiety.

- Kochanie - podszedł do niej i przytulił ją mocno. Anna wyrwała się z jego objęć.

- Napijesz się czegoś? - zapytała i udała się w stronę kuchni po drodze zapalając światła. Mężczyzna poprosił o wodę.

Później oboje usiedli na kanapie. Wiktor spojrzał na kobietę. Jej oczy były zaczerwienione i napuchnięte od płaczu, a makijaż został rozmyty przez łzy.

- Przepraszam cię za moją mamę, ale mimo wszystko cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniłyście - powiedział w końcu.

- Co wyjaśniłyśmy? Dała mi jasno do zrozumienia, że jestem osobą bez serca, bez uczuć - uniosła się Anna.

- Ale przecież wiesz, że nie chciała cię urazić! Skąd mogła wiedzieć o twojej przeszłości?

- A co? Ja mam chodzić z przypiętą kartką do czoła z napisem "Zlituj się. Miałam męża tyrana, teraz szukam prawdziwej miłości"? Nie poznała mnie, a już oceniła. Pff... Przekreśliła! - wykrzyczała kobieta, a po policzku popłynęły jej łzy.

- Ale mówiła, że już miedzy wami jest dobrze! To dlaczego tak na nią najeżdżasz i dalej nie potrafisz jej zrozumieć? - oburzył się mężczyzna.

- Przepraszam, że co? To my zdążyłyśmy się pogodzić?

- Przecież była tutaj u ciebie, rozmawiałyście.

- Nie było żadnej rozmowy!

- Dlaczego kłamiesz, Anka?!

- Nikogo u mnie nie było. Pięknie sobie to wszystko twoja mamusia wymyśliła...

- Nie tym tonem! Ona naprawdę chciała dobrze! A ty co? Księżniczka... Mam już dosyć tych twoich problemów! - Wiktor zdenerwował się.

- Ja też chciałam dobrze, ale wolisz trzymać jej stronę. Dobrze, rozumiem. Wszystko rozumiem! - powiedziała obojętnie. - Myślę, że powinniśmy dać sobie spokój.

- Chcesz przestać się spotykać?

- Czas już na ciebie.

- Ale An...

- Wyjdź! - krzyknęła blondynka.

Wiktor spuścił głowę i skierował się do wyjścia. Otworzył drzwi i wychodząc przez nie powiedział: "Mieliśmy być szczęśliwi" i już go nie było. Anna zamknęła za nim drzwi i opierając się o nie, osunęła się na ziemię. Płakała i myślała nad tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. A może to rozstanie dobrze im zrobi? A jeśli będzie inaczej? Wiktor był dzisiaj kolejną osobą, przez którą Anna wylewała łzy. Bardzo bolało ją to, co mówił. Nie miał do niej zaufania, denerwowały go jej problemy...

*W tym samym czasie u Wiktora*

- Cholera! - krzyknął Wiktor i rzucił talerz na podłogę, a ten rozbił się na drobne kawałki.

- Co się dzieje? - Lucyna wyszła zaspana z pokoju.

- Zerwaliśmy z Anią, to się dzieje! - wykrzyczał. - Dlaczego mnie okłamałaś? Wcale u niej nie byłaś!

- Wiktor, przykro mi... Ale ja, ja nie miałam odwagi. Chciałam, żeby emocje opadły, żeby na spokojnie to wyjaśnić...

- No to wyjaśniłaś! Ania dokładnie pół godziny temu ze mną zerwała. Zadowolona? - powiedział Wiktor, a łzy napływały mu do oczu.

- Ale dlaczego? - Lucyna był bardzo zdziwiona. Czyżby jednak jej przekonania się sprawdziły?

- Powiedziałem kilka słów za dużo. Zraniłem ją, a wcale nie tak miało być... To przez te ostatnie wydarzenia. Wyżyłem się na Ani i teraz mam - Wiktor rozpłakał się. - Idź spać, a jutro wracaj do ojca.

- Przepraszam - powiedziała starsza kobieta i poszła do swojej sypialni.

_______

Witajcie w sobotnie południe! 😘

Kiedy pisałam tą część, moje dobre serduszko (i ta skromność 🙈) mówiło: "Niech wszystko się ułoży i będzie tak słodko!". Jednak wszystko inne: "Dramat, płacz, koniec związku i te sprawy...". Sami widzicie, że nie poszłam za głosem serca 😔 Mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się podoba! 😁

Buziaki 😘 

Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz