Odchrząknąłem znacząco, rozglądając się po całym pomieszczeniu. Jakoś tak nie potrafiłem bacznym wzrokiem obserwować emocji na twarzy mojego przyjaciela, ponieważ wiedziałem, że ten z chwili na chwilę coraz bardziej się stresuję. Ja również byłem totalnie zdezorientowany, a gula która utkwiła mi w gardle, nie pozwalała wypowiedzieć długo przemyślanego zdania. Nawet teraz, gdy siedzieliśmy tak blisko siebie, nie czułem się niekomfortowo w towarzystwie Jacksona. Nie zamierzałem stracić go przez odmienną orientację seksualną. Zresztą, sam nie byłem święty, jakby się nad tym tematem rozwinąć.
- Jackson, wiesz... homoseksualizm nie jest chorobą. Dlaczego miałbym cię nienawidzić za twój wybór albo raczej za wybór twojego organizmu? - powiedziałem powoli, uśmiechając się subtelnie w jego kierunku. Nie byłbym dobrym przyjacielem, gdybym odrzucił swojego towarzysza w chwili, w której potrzebował wsparcia drugiej osoby. Mogłem być dla niego tym wsparciem, dopóki jego rodzice nie dowiedzą się, że maczałem w czymkolwiek swoje paluchy. Naprawdę nie chciałem wchodzić im na głowę. I jakkolwiek by nie było - państwo Wang nigdy nie patrzyli na mnie przychylnie. Miałem czasem wrażenie, że to i przez to, że mieszkałem przez większość swojego życia w Ameryce.
- Zresztą mnie też nie pociągają tylko kobiety, więc skoro już zwierzamy się sobie na temat orientacji, to można powiedzieć, że jestem biseksualistą - dodałem, opadając lekko na oparcie kanapy, zanurzając się w jej miękkości. Herbatę uprzednio oczywiście odłożyłem na stolik, w końcu gdyby tak nie było, oblałbym się wrzątkiem już pięć razy. Mój głos był nieco zachrypnięty i drżący co nie uszło uwadze ucieszonego Chińczyka. Zdecydowanie bardziej wolałem widzieć szczery uśmiech na ustach rapera.
- Rodziców się nie wybiera, ale na pewno ich kochasz; stąd też twój wybór. Stawiając się w swojej sytuacji, ja... sam nie wiem. Również czułbym się zagubiony i nie wiedziałbym co wybrać. Kocham swoich rodziców, są dla mnie wszystkim, tak samo jak ty. Cholera! Mogłeś powiedzieć mi o tym wcześniej, jesteśmy w końcu przyjaciółmi! Znaleźli byśmy jakieś rozwiązanie. Naprawdę... zrozumiałbym cię i mógł wówczas wpierać. Wtem nie wynikłyby z twoje odejścia jakieś nieporozumienia - kontynuowałem, widząc jak ciemnowłosy zwiesza zawstydzony głowę. Nie wyglądało na to, aby póki co miał zabierać głos, a więc mogłem kontynuować swoją tyradę. W żadnym wypadku już nie byłem zły, ale emocje nadal całkowicie nie opadły i musiałem dać im upust, a to był jeden z lepszych sposobów. Jednocześnie miałem szansę coś Jackson'owi uświadomić. Następnym razem, jak znajdzie się w sytuacji bez wyjścia, powinien przyjść z tym do mnie.
- Sprawdzałam plotki o nas w internecie i cóż... nasze zachowanie wypada naprawdę dwuznacznie, ale obaj wiemy, że dla nas to była tylko dobra zabawy! - rzuciłem z entuzjazmem, samemu już nie widząc czy aby na pewno, nie mieliśmy wówczas żadnych zamiarów.
- Ale jakby nie patrzeć plotki chodzą również między resztą członków zespołu, chodzi nie tylko o nas. Wczoraj czytałem fanfic'a o mnie i Bambamie - zaśmiałem się, widząc zdziwiony wzrok Jacksona. Wang położył jedną nogę na kanapie, opierając się na niej bokiem. Pokręciwszy głową z rozbawieniem i niedowierzaniem już całkowicie odzyskał humor. Widziałem, że kamień spadł mu z serca.
- Ty i Bambam? Fuj - skomentował, nieco drżącym głosem. Wyglądało na to, że cały czas trzymało go napięcie i mogło szybko nie zniknąć. Jackson musiał już od dłuższego czasu tłumić w sobie te emocje, którymi dzisiaj przede mną wybuchnął. Sam nie mogłem uwierzyć w to, że czytałem tamto opowiadanie, wczorajszego wieczora. Otóż miałem nadzieję, że po przeczytaniu wypali mi oczy. Jednakże, czego ludzie nie wymyślą? To dość zabawne, że jesteśmy postrzegani przez inni w ten sposób i parowani między członkami nasze zespołu oraz innych zespołów. Ktoś rzuci nie wygodną dla nas informacją, która prędzej czy później się przyjmie. Fora będą miały zachętę, aby o nas pisać. Wówczas powstaje nieodwracalna plotka, która potrafi zniszczyć życie każdego z kolejna. No, ale cóż... ludzie gadali i będą gadać, zwłaszcza że jesteśmy k-popowymi gwiazdami powszechnie znanymi w show biznesie.
- Nie nienawidzę cię. Naprawdę mi Ciebie brakuje. Byłeś nieodłączną częścią mojego życia i nagle zniknąłeś. Wiesz, że to był cios poniżej pasa? Uszanuję twój wybór... ze względu na twoich rodziców - odparłem w końcu, nawiązując jeszcze do wcześniejszego tematu. Nie wiele myśląc, objąłem ramieniem przyjaciela, przyciągając go do siebie. Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, widząc na ułamek przed tym, że pojedyncze słone łzy spływają po jego policzkach.
- Ale ja nie chcę żyć bez Ciebie - mruknął w moje włosy Wang, przeczesując je wolną dłonią. Oblała mnie fala ciepła, która była mi na pozór znana. Czułem się tak, kiedy niósł mnie niczym "księżniczkę". Nie wiedziałem dokładnie co się dzieje, kiedy odsunął mnie od siebie. Zrobiłem coś nie tak? Z ciepłymi policzkami, spojrzałem na jego twarz z dezorientacją. Poczułem chwilowe zaniepokojenie, że teraz to Jackson wszystko rzuci i powie, że kłamał czy coś podobnego. W końcu nasza historia nie mogła być taka piękna, jak w bajkach. Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą. Ten jego wzrok przeszywał mnie na wskroś co sprawiło, że nie potrafiłem wypowiedzieć się na żaden temat. Zastygłem w bez ruchu, skanując dokładnie twarz przyjaciela. Mój wzrok zatrzymał się na jego lekko rozchylonych wargach, po czym na powrót wrócił do oczu.
Jackson powoli zaczął zbliżać się w moją stronę, a ja nie potrafiłem się odsunąć. Nawet nie chciałem, woląc poznać prawdziwy zamiar jego działania. Przełknąłem ślinę, kiedy był naprawdę blisko. Nasze nosy otarły się o siebie, co przyjąłem z uśmiechem, otulając jego policzek ciepłym, świeżym oddechem. Zrobiło mi się bajecznie gorąco, a do tego wszystkiego dochodziło stado motylów urządzających sobie balangę w moim żołądku.
Gdy delikatnie musnął swoimi ustami, te moje, zareagowałem automatycznie, przyciągając go do siebie. Nie potrafiłem tego wytłumaczyć, ale chciałem tego. Nawet nie potrafiłem sobie uzmysłowić jak długo. Znaleźliśmy się w dość dwuznacznej pozycji. Czarnowłosy znajdował się na mnie pół leżąc z jedną ręką na oparciu kanapy, a drugą w moich rozwichrzonych kosmykach, a ja podpierałem się na rękach, aby nie opuść i uparcie napierałem wargami na usta chłopaka. Usatysfakcjonowany westchnąłem, czując jego język na moim i dopiero wtedy uchyliłem zamknięte powieki, nie wierząc samemu sobie. Zachowałem się zbyt nienaturalnie, aby móc się teraz z tej sytuacji bez szwanku wykopać. Odsunąłem się od przyjaciela, oblizując i zagryzając usta. Ten pocałunek naprawdę przypadł mi do gustu, ale był zły. Bardzo zły. Wręcz nie przyjacielski.
Napierające na mnie ciało było tak gorące, że chciałem tylko dalej topić się w jego objęciach, co nie świadczyło dobrze. Znowu nie potrafiłem zebrać żadnego zdania, dlatego odsunięcie się na drugi koniec kanapy było jedno z lepszych posunięć, na jakie wpadłem.
- Ja... - mruknąłem, chcąc dopowiedzieć "powinienem już iść". To najczęstsze powiedzenie w oglądanych przez nas dramach, w takich sytuacjach. Aczkolwiek powstrzymałem się. Przyszedłem tu, aby wszystko naprawić, a nie znowu zaprzepaścić naszą przyjaźń, która teraz i tak wisiała na włosku, przez nasze wspólne poczynania. Byliśmy współwinni temu pocałunkowi. Nie mogąc dłużej bezczelnie gapić się na usta przyjaciela, spuściłem wzrok, rumieniąc się ostro. To nie powinno mieć w ogóle miejsca. Moje serce, bębniło w piersi jak oszalałe. Co mogłem począć? Do tego te głupie motyle mogłyby pójść w końcu w cholerę.
- Spodobało ci się - powiedział Jackson zdaniem całkowicie pozbawionym taktu. Wówczas sprawił, że poczułem się jeszcze bardziej niezręcznie, gdy jego odwaga rosła w siłę. Czyżby obudził się w nim zalążek dominacji? Ciągle pochłaniał mnie swoim pożądliwym wzrokiem, co dało mi znać, że nie pora myśleć o tym, co naszą przyjaźnią. Teraz liczyłem się tylko ja i on. Normalnie uciekłbym teraz z mieszkania, ale uczucie podbudowania utrzymało mnie w przekonaniu, że to działanie byłoby totalnie pozbawione sensu.
Wang przysunął się do mnie na powrót, układając jedną rękę na moim biodrze, a drugą na podbródku, układając moją głowę tak, abym spojrzał mu prosto w oczy.
- Ostatnimi czasy... bardzo dziwnie na mnie działasz - powiedział z przyjemnie brzmiącą chrypką. Przez chwilę nic nie robił. Po prostu patrzył. Jednak w końcu nie wytrzymał napięcia rosnącego między nami i złapał moje nadgarstki, krępując je nad moją głową. Położył jedno kolano pomiędzy moimi udami, na co miałem ochotę pisnąć z zaskoczenia, nim jednak zdążyłem przygotować się na dalsze poczynania, Jackson nachylił się i pocałował mnie ponownie. Tym razem o wiele pewnie. Żarliwiej. Intensywniej.
Nie potrafiłem w tym momencie myśleć jasno. Jedne co siedziało teraz w mojej głowie, to Jackson. Jego ciepłe wargi, delikatna skóra. Po prostu on.

CZYTASZ
Isolation {wolno pisane}
Teen FictionParing: Markson Rodzice Jacksona to naprawdę wymagający ludzie! Aby ich nie stracić chłopak jest zmuszony odejść z zespołu, zostawiając przy tym swojego najlepszego przyjaciela Mark'a.