Starałam się zamaskować moje zmieszanie odwzajemniając uśmiech Stefana. Brawo Laura, pierwsze spotkanie , a ty od razu robisz z siebie idiotkę, pomyślałam. Dalsza część posiłku przebiegła nam w miłej atmosferze, już bez żadnych podobnych niespodzianek.
Po zjedzeniu naleśników i zapłaceniu rachunku udaliśmy się w stronę wyjścia. W miarę wcześnie udało mi się zauważyć, gdzie siedzą moje koleżanki. Puściłam Stefana przodem i idąc za nim lekko zwolniłam kroku. Chciałam zminimalizować ryzyko, że mogłyby mnie zobaczyć w towarzystwie skoczka. Będąc na poziomie ich stolika odwróciłam głowę i szybkim krokiem podeszłam do drzwi wyjściowych. Chyba mnie nie zauważyły. Kiedy wyszłam, Stefan już czekał przed budynkiem.
-To gdzie mnie teraz porwiesz?- zapytał i się zaśmiał się. Z tym uśmiechem naprawdę mu do twarzy. Nie przychodziło mi żadne miejsce do głowy w tym momencie.
-Nie wiem, przed siebie.- odpowiedziałam śmiejąc się. Byłam tak najedzona, że kawałki zjedzonego naleśnika chyba jakimś magicznym sposobem przedostały się do mojej czaszki i zaczęły naciskać mi na mózg, bo czułam nagły przypływ głupawki. Zaczęłam sobie cichutko pod nosem nucić piosenkę, która akurat chodziła mi po głowie.
-Wiesz długo zastanawiałem się jak będzie wyglądało nasze pierwsze spotkanie.- zaczął Stefan.- Jadąc autobusem zastanawiałem się nawet, czy nie powinienem zawrócić. Najczęściej wygląda to tak, że jak spotkam jakąś fankę, to ona nie potrafi normalnie zacząć rozmowy, nie powie nawet głupiego „hej". Pierwsze co od nich słyszę to pytania o autograf albo o wspólne zdjęcie. Nawet potrafią wyznawać mi miłość. A ty... Zachowałaś się zupełnie inaczej, potraktowałaś mnie jak najzwyklejszego chłopaka.
Zaskoczył mnie tym wyznaniem. Co prawda ciężko było tak wprost wywnioskować, czy aż tak bardzo mu się to nie podoba. Ale było widać, że dobrze się przy mnie poczuł. Jednak głupota już uderzyła mi do głowy.
-Okej, to jeszcze raz.- powiedziałam i odeszłam na kilka kroków, zostawiając Krafta w konsternacji. Wzięłam delikatny rozbieg i rzuciłam się na niego niespodziewanie, prawie go przewracając.
-Jejku jesteś taki cudowny, mogę twój autograf? Albo zdjęcie z tobą? Powieszę je sobie nad łóżkiem. Albo nie, każę wytapetować sobie tym zdjęciem cały pokój!- zawołałam z rozbawionymi oczami.- Teraz lepiej?
Zabrałam ręce, które jeszcze przed chwilą miałam zarzucone na szyję skoczka i odsunęłam się od niego na komfortową odległość. Stopniowo uśmiech zastępował wyraz zdezorientowania na jego twarzy, aż w końcu sam głośno się roześmiał. Dołączyłam do niego i wspólnie ściągaliśmy na siebie dziwne spojrzenia przechodniów.
Spacerowaliśmy tak jeszcze długo, aż zaczęło się ściemniać. Dziwiło mnie, że tak swobodnie czułam się w obecności Stefana. Można byłoby odnieść wrażenie, że znamy się znacznie dłużej niż ten jeden dzień.
-Wylatuję dopiero w piątek, więc jakbyś miała ochotę, możemy jeszcze gdzieś razem wyskoczyć.- zaproponował skoczek. To taki paradoks, że wolałabym spędzić czas z obiektem westchnień i tematem rozmów moich koleżanek, niż z nimi samymi. A akurat jutro jestem z nimi umówiona na łyżwy.
-Jutro jestem już zajęta, ale środę i czwartek mam wolne, więc jak najbardziej.- odparłam z uśmiechem.- To może teraz ty wybierz, gdzie chciałbyś pójść.
-Hmmm... Nie znam na tyle tego miasta.- odpowiedział po chwili namysłu.- Wiem tylko mniej więcej gdzie jest Multikino, kiedyś tam byłem z babcią.
-To w takim razie chodźmy tam.- trochę dziwnie czułam się to proponując. Dziwnie umawiać się do kina z kimś, kogo prawie się nie zna.
-Okej. Ale ja wybieram film.- zaśmiał się. To nawet lepiej. Mi by było ciężko wybrać coś, co spodobałby się nam obojgu.
Odprowadziłam Stefana na jego przystanek, a po drodze omówiliśmy jeszcze szczegóły naszego następnego spotkania. Nie wiedziałam trochę jak mam się pożegnać z Kraftem, ponieważ ta cała sytuacja jest naprawdę dziwna. Zachowujemy się jakbyśmy znali się zdecydowanie dłużej, a w rzeczywistości to tylko jeden dzień, bo nie warto liczyć wymienionych między nami wiadomości, to nie jest prawdziwa znajomość. Na szczęście Stefan udaremnił moje dalsze przemyślenia i przytulił mnie na pożegnanie. Zrobiło mi się wtedy naprawdę miło. Wsiadł do autobusu i jeszcze pomachał mi zza szyby. Odmachałam mu, a kiedy autobus odjechał, poszłam w kierunku swojego przystanku, który był niedaleko.
***
Stefan
Wszedłem do mieszkania babci i cicho zamknąłem za sobą drzwi. Nie miałem pojęcia, czy kobieta nie będzie o tej porze już spać, jednak ona siedziała w fotelu w salonie, oglądała jakiś program kulinarny i popijała herbatę. Przywitałem się z nią i zająłem miejsce obok.
-I jak się udało spotkanie? Wyglądasz na zadowolonego.- zapytała przyglądając mi się. Rzeczywiście, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak szybko udało nam się złapać dobry kontakt. Prawie jakbyśmy znali się już od dawna, a to był zaledwie jeden dzień.
Streściłem babci przebieg naszego dzisiejszego spotkania, jak i wcześniejsze okoliczności, które do niego doprowadziły. Z początku nie wydawała się być tym faktem zadowolona, czyli tak jak przypuszczałem. Jednak później stwierdziła, że od reguły zdarzają się zawsze jakieś wyjątki, więc powinienem się cieszyć, że w moim przypadku przybrało to taki, a nie inny obrót zdarzeń.
Rzeczywiście, cieszyłem się. Laura okazała się naprawdę ciekawą osobą. Przede wszystkim zaimponowała mi tym, że rozmawiała ze mną normalnie, a nie jak większość dziewczyn, które patrzą na mnie tylko przez pryzmat skoczka, który jest realnym kandydatem do Kryształowej Kuli.
____________________
Nadszedł piątek, więc nadszedł czas na nowy rozdział! Jak Wam się podoba? Czekam na Waszą opinię w komentarzach :D Uwierzcie- one naprawdę motywują do dalszej pracy. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia pamiętacie, że zawsze przyjmę konstruktywną krytykę. Człowiek uczy się przecież na błędach ;) Do następnego!
CZYTASZ
Let's fly together || Stefan Kraft
FanfictionSą chwile, w których twoje ego nie pozwala ci myśleć racjonalnie i wybiera własną ścieżkę działania. Działania, jakie przerodzi się w przypadek, który nie miał prawa się wydarzyć. A może jednak pozwoli Ci odnaleźć właściwą drogę, którą powinnaś podą...